Żydowscy „Kolumbowie”

Więź 4/2010 Więź 4/2010

Nader znaczące jest, że odwaga granicząca z brawurą, która przylgnęła do wyobrażenia o pokoleniu wojennym głównie za sprawą postaci Kolumba, okazuje się psychologiczną reakcją na pokutujący stereotyp. Zgodnie z nim Żydzi są narodem tchórzy. Nie był w stanie tego zmienić nawet taki akt heroizmu, jak powstanie w getcie.

Przez lata temat Żydów w powstaniu warszawskim objęty był albo swoistym tabu, albo był marginalizowany, odnotowywany szczątkowo, lub – za sprawą tekstu Michała Cichego niefortunnie opublikowanego w pięćdziesiątą rocznicę wydarzeń z sierpnia 1944 – stanowił przedmiot kontrowersyjnych uwag i pełnych emocji sformułowań. Polacy – Żydzi: Czarne karty powstania z pewnością się do tego przyczyniły. Nie zamierzam teraz oceniać stopnia ich obiektywizmu (zastrzeżenia do Czarnych kart Powstania zgłaszają Engelking i Libionka). Chcę jedynie wskazać na prawdę oczywistą – artykuł Cichego zainicjował dyskusję o „ciemnej stronie” losów Żydów w powstańczej Warszawie. Z tego punktu widzenia trudno nie zgodzić się z tym,  że była to publikacja fundamentalna, która zmieniła w istotnym stopniu charakter tej dyskusji .

W książce Engelking i Libionki o ciemnych stronach powstania traktuje rozdział trzeci (najmniejszy objętościowo) pt. Kontrowersje. Badacze – co godne pochwały – ostrożnie i w sposób niezwykle wyważony podchodzą do wszystkich przypadków „czarnych kart powstania”. Coraz realniejsze i nieuchronne widmo klęski, głód, rzezie RONA, rodziły rozgoryczenie i przygnębienie. Razem z groźbami i złorzeczeniami kierowanymi pod adresem rządu londyńskiego, dowódców i aliantów, pojawiły się też głosy, które za całe zło obwiniały Żydów. Wzmagała się podejrzliwość i wzajemna niechęć, które do pewnego stopnia były czymś zrozumiałym biorąc pod uwagę ogólną sytuację stolicy. Nie negując przypadków zbrodni, bandytyzmu, prześladowań, Engelking i Libionka wiele z nich opatrują znakami zapytania.

Upadek powstania oznaczał dla Żydów powrót tego, czego doświadczyli przed 1 sierpnia. W początkach października stanęli oni przed trudnym wyborem: opuszczać miasto wraz z pozostałą częścią ludności cywilnej i narazić się na rozpoznanie, czy powrócić do życia utajonego w kryjówkach. Ci, którzy zdecydowali się na to ostatnie wyjście, często znaleźli się w jeszcze gorszym położeniu niż wcześniej. Choć już podczas powstania z powodu chaosu wywołanego walkami urwały się kontakty wielu Żydów z polskimi organizacjami, które płaciły warszawskim rodzinom za ich przechowywanie.                

Engelking i Libionka sporo uwagi poświęcają losowi ludności cywilnej. Z reguły bowiem jeśli już mówiono o Żydach w sierpniu 1944 roku, to jak Edward Kossoy (Żydzi w Powstaniu Warszawskim) skupiano się na aspekcie militarnym. Tymczasem Engelking i Libionka zmieniają akcenty, przesuwając ciężar opowieści na cywilny wymiar sierpniowych dni. Stąd tyle spostrzeżeń dotyczących powstańczej codzienności, stąd znakomity rozdział Warszawscy Robinsonowie. To tematyka znana do tej pory przede wszystkim ze wspomnień Władysława Szpilmana. Zasługa Engelking i Libionki polega na uzupełnieniu obrazu dotychczas malowanego pędzlem jednego artysty. Badacze wydobywają na światło dzienne niedostępne dla przeciętnego czytelnika relacje o życiu w stolicy po akcie kapitulacji. Ewakuowano wówczas z Warszawy resztki ludności, której udało się przeżyć gehennę 63 dni walk. Rozpoczęła się inna, równie przerażająca. Większość z tych, którzy zdecydowali się pozostać, stanowili Żydzi. Wyłania się przed nami obraz wstrząsający, choć słowo to nie w pełni oddaje sens tamtego doświadczenia - zbyt bowiem spowszedniało w użyciu. Należy żałować, że literatura polska niesłychanie rzadko sięgała po ten fragment wojennej rzeczywistości. Dysponując innymi środkami wyrazu być może udałoby się jej przedstawić całą niepojętność i wyjątkowość egzystencji „warszawskich Robinsonów”.        

Wymienione zalety książki Engelking i Libionki niektórym mogą wydać się drugorzędne wobec faktu podstawowego: to publikacja, która pozwala wierzyć, że o relacjach polsko-żydowskich można mówić bez emocji, wyzbywając się własnego, partykularnego punktu widzenia, ale też tak, by próbując zrozumieć drugą stronę, jednocześnie nie poddawać się bezwiednie jej racjom.  

Sławomir Buryła– ur. 1969, dr hab., profesor w Instytucie Filologii Polskiej Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Zajmuje się literaturą wojny i okupacji, a zwłaszcza problematyką Holokaustu. Członek Zespołu Badań nad Literaturą Holokaustu przy IBL PAN. Ostatnio wydał (razem z Agnieszką Karpowicz i Radosławem Siomą) Zimą bywa się pisarzem....

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...