Nietzsche ochrzczony?

Nietzsche pisze o nihilizmie z emocją, z oburzeniem. To nieprzypadkowe. Ale „nihilizm” to nie jest coś jedynie negatywnego, nihilizm jest także pozytywny, twórczy. Nihilizmu nie można przezwyciężyć, tylko można go przezwyciężać. Znak, 10/2007




PIOTR GRACZYK: Ale czy jest jakaś różnica, czy spotykam Krzysztofa Michalskiego, czy na przykład idę na spacer i zaczyna mnie boleć ząb? Bo przecież każdy moment jest nowym początkiem i końcem wszystkiego... Dlaczego właśnie spotkanie z człowiekiem jest jakimś momentem wyróżnionym?

KRZYSZTOF MICHALSKI: Sensu nie da się znaleźć na ulicy, jak leży. Sens się tworzy we współżyciu z innymi ludźmi. Współżycie z innymi ludźmi jest zawsze czymś więcej niż spotkaniem z Iksem czy Igrekiem, dlatego że ten Iks czy Igrek mają w sobie, tak jak ja zresztą, tę nieskończoną możliwość czegoś nowego. W chrześcijaństwie to jest wiara, że w każdej chwili drzemie wieczność, że każda chwila jest też poza dotychczasowymi pojęciami. I dlatego cokolwiek znaczy dobro i zło abstrakcyjnie – to znaczy w wyabstrahowaniu od tej konkretnej sytuacji – to są tylko suche liście, tylko papier. Znaczenie uniwersalne sprawdza się w tej konkretnej sytuacji: co ty zrobisz z tą staruszką. Przy czym nie możesz z góry powiedzieć, że nie możesz zrobić jednego czy drugiego. Abraham był gotów do zabicia Izaaka, tak samo jak Raskolnikow do zabicia tamtej pani; ten gest zabicia sam w sobie nic nie znaczy. Obaj byli gotowi zabić, niemniej jednak jeden skończył jako morderca, a drugi jako ojciec religii.

PIOTR GRACZYK: Jednak chrześcijaństwo to jest raczej perspektywa Izaaka, a nie Abrahama. Izaaka, który nie szykuje się zabić, ale jest posłuszny ojcu aż do śmierci.

KRZYSZTOF MICHALSKI: Też. A teraz jeszcze słowo na temat wojny. Rzeczywiście, Nietzsche pisze: wojna decyduje. Ale Pan rozumie to zbyt wąsko. W spotkaniu z innym człowiekiem nie ma gwarancji na znalezienie arbitrażu. Moje życie zobowiązuje mnie do tego czy tamtego; nie jest neutralnym procesem, jest stawaniem po pewnej stronie. Zajmuję stanowisko X albo Y, żyjąc po prostu, a nie tylko zastanawiając się nad tym, co robię. Moje zaangażowanie etyczne i w ogóle zaangażowanie w świat poprzedza moją świadomość tego zaangażowania. Nigdy nie jestem neutralny. Spotykam Pana – i wtedy różnica między nami wychodzi na jaw. Jeśli używam słowa „wojna” na opisanie tej różnicy (jak Nietzsche), to nie po to, żeby powiedzieć, że my się musimy koniecznie bić. Tylko żeby powiedzieć, że nie ma tu sędziego, do którego można by się odwołać. Innymi słowy: że nie można wykluczyć, iż ktoś, kogo spotkam, postawi pod znakiem zapytania wszystko, co dla mnie najbardziej istotne, najbliższe. Tu znowu natrafiamy na chrześcijański motyw, wspaniale i przerażająco sformułowany w tym cytacie, wokół którego często krążą moje teksty, nawet gdy go nie przywołuję explicite: musisz nienawidzić swoją matkę i swoich najbliższych, mówi Jezus, jeśli chcesz iść za mną. Nie znaczy to naturalnie, że mam nienawidzić swoją matkę, tylko że wezwanie Jezusa nie jest nawoływaniem do wierności pewnej klasyfikacji rzeczy, nie jest nawoływaniem do wierności względem dobra i zła, o jakich wiem. Masz porzucić wszystko. Twoje pojęcia, także moralne, są kruche. Wszystkie. Dlatego Jezus używa tak radykalnych, na pozór nonsensownych metafor.


«« | « | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...