Adaś

Urodził się jako nasz czwarty syn, był dzieckiem upragnionym i oczekiwanym. Nic wcześniej nie zapowiadało, że może urodzić się tak ciężko chory. Gdy przychodził na świat, w latach 50., w Polsce nie zajmowano się powszechnie konfliktem serologicznym, a taki właśnie wystąpił w naszym przypadku. List, 9/2009



Ustaliliśmy, że ze względu na psychikę dzieci - ponieważ będzie to dla nich duża zmiana - umeblowanie pokoi będzie pochodzić z ich rodzinnych domów. W ten sposób będą mieć ze sobą choć cząstkę domu. Już teraz przywozimy ich tutaj jak najczęściej, aby czuli się związani z tym miejscem. Każdy z rodziców inaczej przygotowuje swoje dziecko do rozstania. Jedni przywożą tu z domu ich skarby, ja przygotowałam dla Adama nasze rodzinne albumy. Bardzo lubi oglądać te zdjęcia, choć mocno przeżywa upływający czas i tęskni za ludźmi, którzy już odeszli.

Życie integracyjne będzie się odbywało w dużym dwustumetrowym hallu. Są też zaplanowane dwie pracownie terapii zajęciowej, sala i rehabilitacyjna. W budynku przewidziana jest również kaplica. Na pięćdziesięciu arach działki wytyczone będą ścieżki, aby można było spacerować. Dom jest obecnie w stanie surowym zamkniętym. Budowa postępuje bardzo powoli, ponieważ brakuje nam środków na jej dokończenie.

Dosłownie odejmujemy sobie od ust, aby z naszych emerytur sfinansować kolejne etapy budowy. Same też, w miarę możliwości, pracujemy fizycznie, aby choć trochę zaoszczędzić i posunąć prace do przodu. Pomaga nam wielu ludzi. Działkę otrzymałyśmy od ks. prof. Ludwika Piechnika, jezuity, a projekt za darmo wykonała pani inżynier Małgorzata Bereźnicka. Inżynier Andrzej Duda wykonał natomiast kotłownię. Od cegielni „Zesławice" otrzymaliśmy materiały budowlane, a od firmy FAKRO dwieście okien dachowych. Kwestujemy w kościołach, szukamy sponsorów.

Brakuje nam jeszcze miliona złotych, aby wykończyć ten dom, wyposażyć kuchnię. Na koncie nie mamy nigdy dużego salda - cokolwiek wpływa, od razu wydajemy, bo czas nas goni. Po pierwsze dlatego, że jeśli ten dom nie zostanie wkrótce dokończony, zacznie niszczeć. Po drugie, kobiety z fundacji są coraz starsze i same potrzebują już opieki. Jedna z pań zmarła. Inna przeszła już dwie nieudane operacje oczu. Widzi „przez mgłę" i jej córka z zespołem Downa, Ola, jest właściwie teraz jej przewodnikiem. Nie mogę więc angażować jej do pracy.

Gdy dopada mnie jakaś choroba, niepokoję się o ukończenie domu, ale wiem też, że nie mogę się poddać, dopóki nie zapewnię Adasiowi przyszłości. Codziennie rano, po odprowadzeniu syna do ośrodka Caritasu, wsiadam do swojego malucha i jadę na budowę, żeby wszystkiego dopilnować. Jeżeli wiem, że będę tam dłużej niż do szesnastej, zabieram Adasia ze sobą. Nie chcę narażać kogoś w ośrodku, aby czekał z moim synem, aż będę w stanie go odebrać. Potem wracamy do domu, prędziutko gotuję obiad, sprzątam, karmię syna i myję. Kiedy zasypia, zajmuję się sprawami administracyjnymi, a ponieważ jest ich bardzo dużo, kładę się spać ok. godziny drugiej lub trzeciej.

mateńka

Dziwi mnie, kiedy ludzie pytają, skąd czerpię siłę do opieki nad synem. Ja go po prostu bardzo . Mam też ogromne poczucie obowiązku. Urodziłam się na naszym pięknym polskim Podolu, miałam cudowną, kochającą matkę. Mateńka była wspaniałą kobietą, piękną, dobrą i ogromnie uczuciową. Od niej nauczyłam się okazywania dzieciom miłości i wyrozumiałości. Nigdy nie miałam żadnych problemów wychowawczych ani z jednym, ani z drugim synem.

Mam tylko poczucie, że zaniedbałam starszego syna. Mam taki niedosyt, że poświęcałam dużo czasu Adasiowi, a zbyt mało uwagi dawałam Wojtkowi. Pamiętam na przykład, że gdy chodził do liceum, bardzo chciał mieć gitarę. Popatrzyłam na niego i powiedziałam: „Synuś, nie mogę ci kupić gitary, bo muszę mieć pieniądze na leczenie Adasia". Powinnam była podzielić te pieniądze. Wojtek wiedział, że brat jest chory, że trzeba mu poświęcać więcej czasu, ale był też spragnionym miłości dzieckiem. Nie potrafiłam chyba jako matka tego pogodzić.

*****

Niedługo po tym, jak p. Maria podzieliła się z redakcją LIST-u swoją opowieścią, przeszła poważny zabieg związany z wykrytą niedawna chorobą. Jej stan jest na tyle poważny, że nie może już dłużej kierować Fundacją im. Matki Teresy z Kalkuty. Realizacja marzenia kilkudziesięciu kobiet o domu dla ich niepełnosprawnych dzieci stoi więc pod znakiem zapytania. Czekają na każdego, kto mógłby im udzielić jakiegokolwiek wsparcia. (Red.)

adres: Fundacja im. Matki Teresy PKO BP SA. I Oddział Kraków 62 1020 2892 0000 5802 0016 1422 www.fundacjamatkiteresy.org.pl

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...