Czy był kiedyś wśród nas jakiś Tischner?

Więź 7/2010 Więź 7/2010

Dlaczego tam, gdzie był, pojawiały się tłumy? Dlaczego po jego mszach, rekolekcjach, wykładach ustawiały się kolejki ludzi, którzy chcieli z nim porozmawiać o życiu, o Bogu, o Kościele, o nieszczęśliwej miłości, o swojej trudnej młodości?

 

Tak, zapewne prowokował, może niepotrzebnie wdawał się w spory polityczne i stawał jednoznacznie po czyjejś stronie. Popełniał błędy, ale należały one do istoty Tischnera. Dawał sobie i innym prawo do szukania, do błądzenia. Główna zasada jego życia i chrześcijańskiego myślenia, o którą walczył całym sobą, do końca – to bycie autentycznym. Walczył o autentyczną wolność, o prawo do autentycznych wyborów, o autentyczną wiarę opartą na doświadczeniu spotkania z Bogiem i z drugim człowiekiem. Walczył z religijną obłudą, z językiem, który jest jedynie powtarzaniem starych gotowych formuł, niedotykających serc i umysłów słuchaczy. Walczył z religijnością cierpiętnictwa i z religijnością „schorowanej wyobraźni” – według słów Norwida, który jako poeta, a przede wszystkim jako myśliciel był mu bardzo bliski.

Po co wracam do starych spraw – przez wielu zapomnianych, przez innych niechętnie wspominanych, dość nieprzyjemnych, czasem żenujących, błahych? Minęło przecież dziesięć lat, po co to wszystko pamiętać? Piszę o tym świadomie – po to, żeby na tym tle przyjrzeć się z bliska religijności ks. Tischnera, jego wizji chrześcijaństwa, którą opisywał w swoich tekstach, o której mówił kazania.

Wiara Tischnera, ta, którą żył i którą starał się przekazywać innym, była wiarą relacji i wiarą świadków. Wiarygodnych świadków. Co to znaczy?

Tischner uważał, ze wiara jest przekazywaniem świadectwa Dobrej Nowiny. To przekazywanie trwa już 2000 lat. Od Jezusa do Jego uczniów i od uczniów do ich uczniów. Ewangelia między nami zasadza się na wierze i wiarygodnym świadectwie pokoleń świadków przez dwa tysiąclecia. Bywa też, że świadek współczesny, świadek naszych czasów jest bardziej przekonujący dla swoich współczesnych niż świadek bezpośredni – jak św. Piotr czy św. Jan, którzy widzieli pusty grób. Bywa, że to świadectwo współczesnych bardziej nas dotyka, bardziej do nas przemawia, po prostu jest głosem Boga dla nas.

Co to znaczy – według Tischnera – być wiarygodnym świadkiem? To przede wszystkim być z innymi, być z drugim człowiekiem w jego życiu, w jego codzienności, być jej współuczestnikiem. Współuczestnikiem tego, co dobre, i tego, co trudne, tragiczne; czasem w chwilach zwątpienia, w momentach pytań bez odpowiedzi. Nie chodzi o to, żeby udzielać gotowych odpowiedzi, ale żeby trwać z drugim człowiekiem w jego niezrozumieniu, bólu, milczeniu, ciemności. Czasem nawet nadstawiać za niego karku, być z nim i być jakby przed nim, narażać się za niego, mówić i pytać w jego imieniu, cierpieć jego cierpieniem. Być świadkiem aż do końca, aż do oddania życia za drugiego i... za swoje świadectwo.

Tak, Tischner oczekuje od wiarygodnego świadka heroizmu. Uważa, że księdzem, duszpasterzem, nauczycielem jest się po to, żeby w imieniu ludzi, których się dostało pod opiekę, do prowadzenia, do wychowania „przekonywać Pana Boga” – jeśli oni nie potrafią, nie mają siły albo wiary, żeby to zrobić. Przekonać Pana Boga – to tytuł wywiadu rzeki Jarosława Gowina i Doroty Zańko z ks. Tischnerem, gdy już był chory i miał problemy z mówieniem, ale coraz łatwiej mu było wyrażać własną prawdę, własne rozumienie religii.

Kolejnym istotnym rysem Tischnerowskiej wizji wiarygodnego świadka jest wewnętrzny determinizm, przekonanie o swoim powołaniu, o swojej misji, o swoim byciu wybranym. Wiarygodny świadek jest w stanie z absolutną pewnością powiedzieć o sobie, że „ja po to się narodziłem i po to przyszedłem na świat, żeby dać świadectwo prawdzie”. Prawdzie, która jest Osobą, jest Bogiem, Dobrocią i Miłosierdziem. To jest wewnętrzna prawda świadka, która go konstytuuje, która jest jego podstawową wewnętrzną tożsamością. Na tym też polega jego wiarygodność, że tą swoją pewnością „zaraża” innych. Tę pewność się czuje, za nią się idzie, w nią się wierzy. Ta duchowa pewność swojego wybrania daje siłę i moc tym, dla których jest się wybranym i powołanym. Cały czas obowiązuje tu zasada dialogiczności – jestem dla ciebie, przez ciebie, dzięki tobie... „Ty” jest tu pisane i myślane zarówno wielką, jak i małą literą.

Trzecią cechą wiarygodnego świadka – poza uczestnictwem w życiu innych oraz wewnętrzną pewnością swojego powołania – jest świadomość wolności. Tischner wielokrotnie mówił i pisał o tym, że Pan Bóg chce mieć ludzi wolnych. Wolność nie jest najważniejszą cechą wiary, ale bez niej wszystko jest nieautentyczne. Wybór dokonany pod jakąkolwiek presją, w nieświadomości, w niezrozumieniu czy w emocjach jest bezwartościowy, bo nie jest autentyczny. O wolność wyboru trzeba się troszczyć, trzeba walczyć, trzeba ją dać sobie i innym. Być wolnym znaczy potwierdzić sobą wybór bądź zaprzeczyć mu; zgodzić się albo odrzucić; powiedzieć „tak” albo „nie”. Ale powiedzieć całym sobą i „dać duszę” w tym wyborze. Taką wolność ma zarówno wiarygodny świadek, jak i ci, którzy słuchają jego świadectwa. On ma prawo dać świadectwo albo go odmówić, oni mają prawo w nie uwierzyć bądź je odrzucić. Prawo do wolności znaczy: możesz, ale nic nie musisz...

Chodzić za daleko

Ks. Józef Tischner w takim rozumieniu wiary i w sposobie jej przekazywania zasadniczo różnił się od wielu duszpasterzy i kierowników duchowych. Uważał bowiem, że należy ludzi wychowywać do rozumienia wiary i ich powołania, a nie do posłuszeństwa nakazom i zakazom.

Największym mistrzem duchowym był dla niego bez wątpienia Mistrz Eckhart z jego wizją Boga jako Dobroci, która rodzi dobrych. Dobroć według tej wizji rozprzestrzenia się na kształt światła. Tam, gdzie rzuci swe promienie, rodzą się dobrzy. W świetle tej metafory Tischner szukał sobie współczesnych mistrzów i świadków. Byli nimi: o. Maksymilian Kolbe, którego portret wisiał nad biurkiem Tischnera w jego pokoju do pracy w Łopusznej, ks. Jerzy Popiełuszko – dziś już błogosławiony – z jego wielkim przesłaniem, powtarzanym za św. Pawłem, by zło dobrem zwyciężać, oraz dwaj wybitni krakowscy duszpasterze: bp Jan Pietraszko i kard. Karol Wojtyła. To oni uczyli młodego Tischnera wiary, człowieczeństwa i bycia księdzem, bycia świadkiem.

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

TAGI| TISCHNER, WIARA

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...