Twarze samotności

Więź 10/2010 Więź 10/2010

Dla zobrazowania swojej tezy Storr opisuje w swojej książce specyficzną grupę ludzi – osoby z jednej strony niezwykle utalentowane (nierzadko genialne w swoim twórczym potencjale) i wrażliwe, a z drugiej strony, naznaczone dużą trudnością, wręcz nieumiejętnością budowania bliskich i trwałych relacji.

 

Wydaje się, że Storr popełnia błąd metodologiczny – szeroko postawioną tezę uzasadnia badaniami specyficznej i wąskiej grupy osób. Tym bardziej, że poddane przez autora Samotności analizie osoby, trudno określić jako szczęśliwe i w pełni spełnione w życiu. Zapewne dla wielu z nich ich twórcza samotność była najdojrzalszą formą integracji na jaką było je stać. Osoby te były one szczęśliwsze, niż gdyby trwały w dramacie nieudanych i bolesnych związków. Wiele z opisanych przez Storra osób żyło w okresie, w którym nie istniały psychoterapeutyczne formy pomocy w budowaniu trwalszych i bliskich więzi. Dramatyczne i samotne próby ich poszukiwania i tworzenia dla wielu z nich kończyły się jeszcze większym bólem, dezintegracją i izolacją. „Pacjenci” Storra pozostawali najczęściej niespokojni, „dziwni” i nieszczęśliwi, skłonni do depresji i myśli samobójczych. Ciekawe, że wspomniana przez autora Beatrix Potter, autorka książek dla dzieci, w wieku czterdziestu siedmiu lat wyszła z mąż i znacznie obniżyła swoje zainteresowanie światem literackich fantazji.

W książce Storra wyczuwalna jest pewna niejasność, może nawet sprzeczność. Na początku autor pisze: „Naszym życiem kierują dwa sprzeczne dążenia – dążenie do posiadania towarzystwa, do miłości i wszystkiego innego, co zbliża nas do ludzi i dążenie do niezależności, odrębności i autonomii”. Można wnosić, że autor jest zdania, iż na drogach wyznaczonych przez te dążenia można niezależnie doświadczyć sensownego i pełnego życia. W innym miejscu Samotności czytamy: „miłość nie jest jedynym sensem ludzkiego życia”.

Zmagając się z tą sprzecznością, Storr odważa się przywołać wymiar duchowy człowieka. Bliskie są mu poglądy Yunga, dla którego dla pełnej integracji człowieka konieczne było uwzględnienie świata religijnego. Cenne są tu również opinie Stora o konieczności uwzględnienia istnienia świata obiektywnego, niezależnego od subiektywnej twórczości człowieka – „jeżeli aspektowi subiektywnemu ktoś nada zbyt duże znaczenie, świat wewnętrzny stanie się zupełnie oderwany od rzeczywistości”.

Przyglądając się „religijnym poglądom” autora Samotności można zauważyć specyficzne rozumienie tego wymiaru człowieka. Przywołuje dla przykładu samotność Jezusa na pustyni, czy samotność św. Katarzyny ze Sieny, wyraźnie nie umieszcza jednak doświadczenia samotności w kontekście zasadniczego w chrześcijaństwie przykazania miłości Boga i bliźniego. Religijność, w której „modlitwa czy medytacja nie ma wiele wspólnego z innymi ludźmi” jest formą zbliżoną bardziej do jungowskiej teorii indywidualizacji, a nie z chrześcijańską koncepcją osoby i więzi. Ostatecznie w swojej analizie integracji człowieka Storr opiera się na psychoanalizie (najczęściej przywoływanymi autorami są Freud i Yung). Choć często rzetelnie i inspirującą z nią polemizuje, trudno jednak dostrzec w jego poglądach inną wyraźną alternatywę – jego myślenie jest ciekawą interpretacją „teorii relacji z obiektem”.      

Jak więc pogodzić głębokie myśli o znaczeniu ludzkich więzi, chociażby z wcześniejszej książki Storra o integracji osobowości (autor miał wtedy około czterdziestu lat), z prezentowaną tu pracą o samotności, gdzie – pomimo wielu zapewnień autora, że tak nie jest –wyczuwalne jest zniechęcenie i rozczarowanie więziami. Czy nie rozczaruje czytelnika jedno z ostatnich zdań w tej publikacji albo nie stanie się pokarmem dla kontrowersyjnej kultury singli: „W niniejszej książce wielokrotnie wspomniałem o tym, że najsłynniejsze i najbardziej uzdrowicielskie doświadczenia psychiczne jednostek dokonują się w świecie wewnętrznym i w małym stopniu, jeśli w ogóle w jakimkolwiek, dotyczą interakcji z innymi istotami ludzkimi”.

We wstępie książki Storr dziękuje swojej drugiej żonie, Catherine Peters, za pomoc i wsparcie w pisaniu tej książki, w której – w dyskretny sposób – odsłania także swój wewnętrzny dramat i zmaganie przy próbach zintegrowania potrzeby więzi i pragnienia samotności. Zapewne wiele osób czytając tę pracę odnajdzie tu swój własny trud i wiele inspiracji do zrozumienia podjętej problematyki. Być może, niełatwe do przetłumaczenie angielskie słowo „contradiction” – sprzeczność czy przeciwstawność – należałoby zastąpić słowem „paradoks”, gdzie dwa pozornie sprzeczne pragnienia muszą istnieć razem, aby się poprawnie i twórczo rozwijać. Zresztą i sam Storr pod koniec książki opisuje oba dążenia – potrzebę bliskich więzi i samotności – już nie jako sprzeczne, ale współistniejące: „Najszczęśliwsze ludzkie żywoty to prawdopodobnie te, w których ani relacje międzyludzkie, ani też pozaosobiste zainteresowania nie są idealizowane jako jedyna droga do zbawienia. Pożądanie i pogoń za pełnią musi uwzględniać oba aspekty ludzkiej natury”.

Dojrzałe i intymne ludzkie więzi (gdzie słowo intymność należy rozumieć o wiele szerzej niż tylko w wymiarze seksualnym) są możliwe tylko tam, gdzie szanuje się samotność drugiej osoby. Z drugiej strony nie ma prawdziwej, pełnej pokoju i twórczych myśli samotności bez bliskich relacji. Przemienia się ona wtedy w dezintegrujące osamotnienie czy izolację. W języku polskim odróżniamy przecież samotność od osamotnienia. W prawdziwie szczęśliwych związkach jest dużo miejsca dla samotności, w której rodzi się pragnienie jeszcze bliższej więzi. Kochać drugiego człowieka to także troszczyć się o jego samotność, która jest częścią miłości a nie jej sprzecznym pragnieniem.

Dramat to taki ciąg wydarzeń, który może zakończyć się zwycięstwem albo klęską. Samotność, w swoim paradoksalnym odniesieniu do relacji z innymi, jest dramatyczna. W książce Storra można dostrzec poruszające zmaganie o wytrwanie w tym paradoksalnym dramacie, aby szczęśliwie dotrzeć do pełni życia. Można przeczuć zamysł autora, by w kulturze, która tak dużo uwagi poświęcaj znaczeniu intymnych więzi, przypomnieć o twórczym znaczeniu samotności. Ona jest królewską drogą do drugiej osoby – to w niej krystalizuje się owa inność, osobność osoby, nieodzowna by wydarzyło się harmonijne i trwałe spotkanie. 

Gdy z dużym zainteresowanie czytałem wnikliwe analizy Anthony’ego Storra, gdzieś w tle towarzyszyły mi głębokie myśli o samotności Madeleine Delbrêl, jednej z największych mistyczek XX wieku. Miałem wrażenie, że te dwie drogi myślenia i doświadczenia w szczególny sposób się uzupełniają i wzajemnie potrzebują. Te dwie, wyrastające z chrześcijańskiej kultury postaci, w spotkaniu swoich myśli mogą doświadczyć przekonywującej prawdy o samotności. Myśl głęboka i prawdziwa rodzi się w spotkaniu i samotności. Madeleine Delbrêl pisała: „Samotność, którą Bóg tak często i wspaniałomyślnie ofiarowuje chrześcijanom, wydaje mi się jakby rodzajem sakramentu dla świata. Jest ona jedną z najgłębszych rys, które pozwalają Panu i Jego Odkupieniu poprzez nas wniknąć w świat”.     

ks. Krzysztof Grzywocz –ksiądz diecezji opolskiej. Przez trzynaście lat był ojcem duchowym w Wyższym Seminarium Duchownym w Opolu. Wykładowca teologii duchowości na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Opolskiego. Autor licznych tekstów o duchowości, publikowanych m.in. w „Życiu Duchowym”, „Znaku”, „Pastores” i WIĘZI. Mieszka w Opolu.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...