Za pokutę: uśmiech

Tygodnik Powszechny 46/2010 Tygodnik Powszechny 46/2010

Radość ukazana przez taniec czy pieśń ma korzenie w kulcie bóstwa i Bóg cieszy się z takiego wyrazu wdzięczności. Dlatego lubię tańczyć i śpiewać.

 

A w dyskotece jest miejsce dla Boga?

Oczywiście że można modlić się tańcem w dyskotece. Bierzmowanym mówię zawsze: pamiętajcie, że będziecie zdawali egzamin wobec waszych rówieśników, będziecie pokazywać życie w przyjaźni z Jezusem, w którym można bawić się bez ćpania, chlania i łajdaczenia się. Wtedy wiem, z jaką partnerką tańczę, i co jej mogę na ucho powiedzieć. Nie muszę być na haju. Na tym polega radość.

W pewnej szkole katolickiej siostry zezwoliły na dyskotekę, ale należało tańczyć na odległość przedramienia, bo w ten sposób „tworzymy przestrzeń dla Ducha Świętego”.

I siostry w ten sposób stworzyły problem, którego młodzież nie miała, przychodząc na tę zabawę. Nie można kogoś obciążać własnymi problemami... Jezus mówił o faryzeuszach, że wzywają do wielu wyrzeczeń, a sami z nich nie rezygnują.

A jeśli impreza jest w piątek?

Chrześcijanin nie może kierować się przekonaniem, że zewsząd grozi mu grzech. Powinien być człowiekiem, który za siebie odpowiada.

Skoro chrześcijaństwo ma taki ładunek radości, dlaczego w kościołach panuje nastrój ponury albo w najlepszym razie patetyczny?

Bo niektórzy akcentują tylko jedną stronę Eucharystii, śmierć Jezusa, a ona uobecnia przecież także zmartwychwstanie. Jeśli ktoś wychodzi ze Mszy smutny, to znaczy, że nie uwierzył w pełni w Chrystusa. A przecież większość z nas przyjęła Komunię św., to znaczy, że mają w sercu na własność Jezusa, Boga radości!

Św. Paweł mówi, że mamy się radować, bo niedługo przyjdzie Jezus. Aniołowie mówią do pasterzy: radujcie się, bo się wam narodził Mesjasz. Radują się wszystkie osoby, które odwiedzają Jezusa narodzonego.

Nasza liturgia jest radosna: „Alleluja” – radujmy się!

Ale jak my to „Alleluja” czasem śpiewamy...

Na moich Mszach na melodię Cohena – i klaszczemy.

A sam Jezus?

Jest niezwykle radosnym Bogiem-człowiekiem. Ewangeliści opisują nam sytuacje, które świadczą, że ma poczucie humoru i finezji. Kiedy Żydzi przyciskają go do ściany pytaniem, czyją mocą czyni cuda, mówi: „a powiedzcie mi, chrzest Jana był z nieba czy z ziemi?”. „Nie wiemy”. „A to ja wam też nie powiem, jaką mocą czynię cuda”.

Albo gdy Żydzi upominają, żeby płacił podatek na świątynię – mógł po prostu złożyć ofiarę, a mówi do Piotra: „złap rybę, w rybie jest pieniążek, i daj im ten pieniążek”.

Gdyby Jezus nie był radosny, nie garnęłyby się do Niego dzieci, które intuicyjnie wyczuwają, że ktoś je kocha. Nasza religia jako jedyna eksponuje dziecko. Mało tego, Jezus chce, żebyśmy mieli wiarę dziecka. Nie w znaczeniu infantylnym, ale w sensie bezgranicznego zaufania Bogu. Bo życie nie jest sielanką: przychodzi choroba, cierpienie. Jezusowi chodzi o to, że dziecko, nawet kiedy oberwie od rodziców, zaraz garnie się do nich, nie przestaje ufać. Takiego zaufania oczekuje od nas Bóg nawet wtedy, kiedy wielu rzeczy nie rozumiemy: jak zła i cierpienia.

To dlaczego uczniowie gorszyli się relacjami Jezusa z dziećmi?

Bo chcieli narzucić Mu swój wyobrażony wizerunek Mesjasza. Większość Żydów oczekiwała mesjasza politycznego, który ogłosi się królem i ujarzmi wszystkie narody. Ale Jezus mówi: nie na tym polega moje królestwo. Stąd ten szok.

To nie jedyny przypadek, kiedy Apostołowie próbują manipulować Jezusem. Andrzej i Jan wysyłają mamę, żeby załatwiła im teki ministrów. Piotr mówi: nie będziesz cierpiał, przy mnie do tego nie dojdzie. Jezus, jak pamiętamy, sprzeciwił się temu w ostrych słowach.

Po śmierci Jezusa wszyscy uczniowie zwątpili, trzęśli portkami zamknięci w wieczerniku – mimo to Jezus przychodzi. Nie po to, żeby ich ganić i odebrać misję, ale powiedzieć: pokój wam, odpuszczam wam grzechy. Bo oni wtedy już wiedzieli, co to znaczy być obarczonym grzechem.

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...