"Jezus nie tworzył świata, który powstał po jego śmierci. Tworzyli go inni ludzie..." - Tak pisze tylko nienaukowiec. Bowiem naukowiec, starając się wszystko wytłumaczyć prawami i siłami natury, nigdy nie może wykluczyc a priori obecności i działania sil nadprzyrodzonych. Co najwyżej na ich temat MILCZY! A tu tymczasem już a priori autor zadekretował.... Zadekretoweał brak działania Jezusa w pierwotnym Kościele, zapewne zarówno przez niedostrzeganie Jezusowycyh idei Kościoła w Jego nauczaniu, jak i jego mocy po śmierci zmartwychwstaniu. Zresztą, zakładając nieigerencję Jezusa, założył Jego nieistnienie po śmierci i braku mocy po zmartwychwstaniu. Autor podobny jest do tego sowieckiego astronauty, który po powrocie z przestrzeni zadekretowal: "Boha tam niet!"
Przeczytałem tekst z uwagą. Czego dowodzi autor, na czym się skupia? W początkowych zdaniach zestawia dwa spojrzenia: merytoryczne i apologetyczne. Dalej autor już w coraz mniejszym zakresie ma wątpliwości: rozróżnia podejście rozumowe od podejścia dogmatycznego akcentując (wg autora) zacofanie tego ostatniego. Wnioski są pozornie logiczne - badania tzw. historyczne mają niezbicie dowodzić i druzgotać założenia wiary Kościoła Katolickiego. Wytaczane są armaty, z których nie padają jednak argumenty merytoryczne a pouczenia o konieczności zaakceptowania nazywanego naukowym podejścia.
Z Autorem można podjąć oczywiście dyskusje. Można przyjąć jego spojrzenie i zacząć analizować teorie (bo tym w istocie są - niczym więcej). Są tylko dwa problemy: niska wartość stosowanej metodologii (badania socjologiczne i psychologiczne nie dają sobie rady z opisaniem współczesnego świata, a co dopiero zjawisk szczątkowo opisanych sprzed 2000 lat, a próba analiz potrzeb emocjonalnych, zawodowych itp można przyrównać tylko do dyskusji o ilości diabłów mieszczących się na główce szpilki), ale co najważniejsze - ich bezsens. Dlaczego? Bo wynika to z niezrozumienia roli i celu Pisma Świętego. Wbrew tezie Autora badania te nie mają wiele wspólnego z obiektywizmem. Wychodzi się w nich z założenia, że w to co wierzymy jest wynikiem "złożonych procesów religijno - społecznych". Przyjmując ten artykuł wiary można dowodzić różnych rzeczy. Dla zagorzałych ateistów może to mieć znaczenie bo umacnia to w ich wierze. Dla katolików jest to dywagowanie o niczym
Dlaczego o niczym? Ewangelia jak i całe Pismo Święte ma zupełnie inny cel. Nie jest spisana po to by Bóg udowodnił swoje istnienie. Jej celem jest niesienie Dobrej Nowiny. Wymaga wiary w to, że tylko Prawda nas wyzwoli. Jeśli to przyjmiemy - na wiarę - reszta jest opowieścią o bardzo trudnej Drodze, Drodze na której ważniejsza jest miłość bliźniego i Miłosierdzie Boże. I co najważniejsze - wnioski. Nie bójmy się o Kościół, że nie będzie zbyt nowoczesny. Nie bójmy się napuszonych i pustych dyskusji. Bójmy się że my jako Kościół, członki Ciała Chrystusa nie będziemy zbyt wierzący. Że będziemy zajmować się przelewaniem z pustego w próżne, a zapomnimy o najważniejszych przesłaniach Jezusa Chrystusa: o przykazaniach miłości. Autorowi proponowałbym przeczytać tekst Ewangelii ze zrozumieniem, w przeciwnym razie wychodzi bowiem zarozumiałość. "my głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan" [1 Kor 1, 23]
Odnosząc się do pana artykułu,to stwierdzam od kiedy odszedł pan z zakonu dominikańskiego (za kobietą) - kieruje się pan relatywizmem moralnym i wszystko wie pan najlepiej.Uważam,ze okoliczności życiowe, czy obecna pana sytuacja nie upoważnia do tego,aby pan prorokował i decydował o losach Kościoła. O losach Kościoła zdecyduje Pan Bóg,ktory jest PRAWDĄ,DROGĄ I ŻYciem.Kościół nie głosi swoich opinii lecz prawdę Bożą.Modlę się za pana, aby uporządkował swoje zranienia, nawrócił się i nie szkodził Kościolowi.Proszę pana niech nie "obnosi" się pan swoją pychą ,a raczej okaże pokorę i wdzięczność za możliwość "darmowego" zdobycia wykształcenia dzięki dobroci byłych przełożonych KOŚCIOŁA. Szczęść Boze! - wierząca
- Tak pisze tylko nienaukowiec. Bowiem naukowiec, starając się wszystko wytłumaczyć prawami i siłami natury, nigdy nie może wykluczyc a priori obecności i działania sil nadprzyrodzonych. Co najwyżej na ich temat MILCZY!
A tu tymczasem już a priori autor zadekretował.... Zadekretoweał brak działania Jezusa w pierwotnym Kościele, zapewne zarówno przez niedostrzeganie Jezusowycyh idei Kościoła w Jego nauczaniu, jak i jego mocy po śmierci zmartwychwstaniu.
Zresztą, zakładając nieigerencję Jezusa, założył Jego nieistnienie po śmierci i braku mocy po zmartwychwstaniu.
Autor podobny jest do tego sowieckiego astronauty, który po powrocie z przestrzeni zadekretowal: "Boha tam niet!"
Z Autorem można podjąć oczywiście dyskusje. Można przyjąć jego spojrzenie i zacząć analizować teorie (bo tym w istocie są - niczym więcej). Są tylko dwa problemy: niska wartość stosowanej metodologii (badania socjologiczne i psychologiczne nie dają sobie rady z opisaniem współczesnego świata, a co dopiero zjawisk szczątkowo opisanych sprzed 2000 lat, a próba analiz potrzeb emocjonalnych, zawodowych itp można przyrównać tylko do dyskusji o ilości diabłów mieszczących się na główce szpilki), ale co najważniejsze - ich bezsens. Dlaczego? Bo wynika to z niezrozumienia roli i celu Pisma Świętego. Wbrew tezie Autora badania te nie mają wiele wspólnego z obiektywizmem. Wychodzi się w nich z założenia, że w to co wierzymy jest wynikiem "złożonych procesów religijno - społecznych". Przyjmując ten artykuł wiary można dowodzić różnych rzeczy. Dla zagorzałych ateistów może to mieć znaczenie bo umacnia to w ich wierze. Dla katolików jest to dywagowanie o niczym
Dlaczego o niczym? Ewangelia jak i całe Pismo Święte ma zupełnie inny cel. Nie jest spisana po to by Bóg udowodnił swoje istnienie. Jej celem jest niesienie Dobrej Nowiny. Wymaga wiary w to, że tylko Prawda nas wyzwoli. Jeśli to przyjmiemy - na wiarę - reszta jest opowieścią o bardzo trudnej Drodze, Drodze na której ważniejsza jest miłość bliźniego i Miłosierdzie Boże. I co najważniejsze - wnioski. Nie bójmy się o Kościół, że nie będzie zbyt nowoczesny. Nie bójmy się napuszonych i pustych dyskusji. Bójmy się że my jako Kościół, członki Ciała Chrystusa nie będziemy zbyt wierzący. Że będziemy zajmować się przelewaniem z pustego w próżne, a zapomnimy o najważniejszych przesłaniach Jezusa Chrystusa: o przykazaniach miłości. Autorowi proponowałbym przeczytać tekst Ewangelii ze zrozumieniem, w przeciwnym razie wychodzi bowiem zarozumiałość. "my głosimy Chrystusa ukrzyżowanego, który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan" [1 Kor 1, 23]
odszedł pan z zakonu dominikańskiego (za kobietą)
- kieruje się pan relatywizmem moralnym i wszystko
wie pan najlepiej.Uważam,ze okoliczności życiowe, czy
obecna pana sytuacja nie upoważnia do tego,aby pan
prorokował i decydował o losach Kościoła. O losach
Kościoła zdecyduje Pan Bóg,ktory jest PRAWDĄ,DROGĄ
I ŻYciem.Kościół nie głosi swoich opinii lecz prawdę
Bożą.Modlę się za pana, aby uporządkował swoje zranienia,
nawrócił się i nie szkodził Kościolowi.Proszę pana niech
nie "obnosi" się pan swoją pychą ,a raczej okaże pokorę
i wdzięczność za możliwość "darmowego" zdobycia
wykształcenia dzięki dobroci byłych przełożonych KOŚCIOŁA.
Szczęść Boze! - wierząca