Rozmowa z o. Józefem Augustynem, jezuitą, redaktorem naczelnym czasopisma „Życie duchowe”, profesorem Wyższej Szkoły Filozoficzno-Pedagogicznej Ignatianum w Krakowie, znanym rekolekcjonistą i kierownikiem duchowym.
Jesteśmy jednak świadkami wspaniałych przykładów przeżywania ojcostwa. Bł. Jan Paweł II, brat Roger z Taize przyciągali rzesze młodych, a ich promieniowanie ojcostwem trwa nadal.
Należy pamiętać, że Jan Paweł II, Karol Wojtyła junior, promieniował ojcostwem duchowym także dlatego, ponieważ całe dzieciństwo spędził w promieniach ojcostwa Karola Wojtyły seniora.
Nie powinniśmy jednak wiercić dziury w brzuchu mężczyznom dlatego, że ich ojcostwo nie jest tak wielkie jak Jana Pawła II czy brata Rogera. Może nie mieli szansy wychowywać się przy dojrzałych i mądrych ojcach. Zdolność do dojrzałego ojcostwa jest nie tylko owocem osobistego wysiłku. To także dar, jaki otrzymuje się we własnej rodzinie. Z najwyższym zrozumieniem trzeba podejść do powikłanych historii ojcostwa u wielu mężczyzn. Trudno jest im nieraz walczyć o swoją męskość i ojcostwo, gdy jako chłopcy nie czuli się kochani przez swoich ojców.
Jan Paweł II przyciągał rzesze, ale dlatego, że był papieżem. Gdyby był proboszczem wiejskiej parafii, pociągałby swoich parafian, ale nie byłby przez to mniejszym człowiekiem. Wielkość Wojtyły nie jest związana z jego pontyfikatem, ale z jego byciem dobrym i świętym człowiekiem, dojrzałym mężczyzną. Bardzo podoba mi się pewien poetycki zwrot w twórczości Karola Wojtyły: „Ojcze mój, ja walczę o ciebie. / Bądź ty we mnie, / jak ja chcę być w tobie”. Aby mężczyzna mógł być dobrym ojcem, musi najpierw zawalczyć o swojego ojca.
W jaki sposób?
Przez bycie wobec niego dobrym synem. Karolowi Wojtyle juniorowi nie było trudno być dobrym synem, ponieważ miał bardzo dobrego i pobożnego ojca. Ale – jak świadczy jego wiersz – i on musiał walczyć o swojego ojca. O wiele trudniejsze zadanie mają ci synowie, którzy wychowują się przy ojcach niedojrzałych, wiecznie zajętych, alkoholikach, zdradzających swoje żony itd. Jak być dobrym synem przy mało odpowiedzialnym ojcu – oto najwyższa sztuka.
W moim odczuciu już nastoletnich chłopców należy zachęcać, aby wbrew trudnościom starali się wychodzić ku swoim ojcom, zapraszali ich do budowania więzi. Obrażanie się, oskarżanie, męski młodzieńczy gniew, bunt, ucieczka w alkohol czy narkotyki – to nie są dobre rozwiązania.
Gdy w rozmowach kierownictwa duchowego młodzi ludzie narzekają nieraz na swoich ojców, pytam ich: „Czy próbowałeś nawiązywać relacje z ojcem, coś zrobić razem z nim, dla niego? Spróbuj”. „Ale to nic nie da” – mówią niektórzy. „Może ojcu nic nie da, ale tobie da bardzo dużo. Będziesz miał świadomość, że starałeś się być dobrym synem”. A tylko dobry syn może być dobrym ojcem.
A co z tymi, którzy wychowywali się bez ojców?
Każdy mężczyzna jest zdolny do ojcostwa, ponieważ jest ono wpisane w całą jego męską osobowość. Jednak od mężczyzn zranionych przez swych ojców ojcostwo wymaga więcej. Oni muszą być bardziej twórczy, włożyć więcej wysiłku. Najpierw muszą przekroczyć swoje zranienia, których doświadczyli. Głęboka rana zadana synowi przez ojca w latach jego dzieciństwa i młodości jak zatruta strzała tkwi w jego męskim sercu i pamięci. Nie da się, ot tak, o niej zapomnieć. Nie uleczy jej miłość matczyna ani też żadnej innej kobiety. Matki głęboko nieraz krzywdzą swoich synów, gdy lekceważą, pomniejszają lub też powiększają ich męskie rany zadane im przez ojców. Mężczyzna musi sam zmierzyć się ze swoją raną. Winien ją najpierw zobaczyć, dopuścić do swej świadomości, wypowiedzieć przed drugim, wypłakać, „omodlić”, powierzyć Bogu. Męskie łzy leczą, goją, roztapiają najtwardsze skały męskiego gniewu, buntu, chorej dumy, skrywanych lęków. Odnosi się to zarówno do nastoletnich chłopców, jak i dorosłych mężczyzn.
Czy Bóg Ojciec staje się wzorem ojcostwa mężczyzny?
Bóg nie jest wzorem ojcostwa w ludzkim znaczeniu. Idee usiłujące pokazywać Jezusa jako wzór męskości też wydają mi się bardzo wątpliwe. Poprzez więź z Bogiem Ojcem, źródłem wszelkiego życia i miłości, mężczyzna odkrywa w sobie pragnienie męskiej dojrzałości, zaszczepione w nim w akcie stworzenia. Szczera i hojna modlitwa daje mu odwagę pokonywania lęków, wewnętrznej skruchy, budowania braterskich przyjaźni. One uleczą zranioną męskość i dadzą odwagę budowania odpowiedzialnych relacji narzeczeńskich i małżeńskich.
Kobiety co prawda pomagają mężczyznom dźwigać ich męskie rany, ale one ich nie leczą. To ważne. Wielu mężczyzn zbyt wiele oczekuje od kobiet i nadużywa ich miłości, traktując je jako swoje niańki, matki, terapeutki, kapłanki (u których się spowiadają), lekarki itp. I one mają przecież swoje problemy i zranienia, które także muszą uzdrawiać, a mężczyźni winni im w tym pomagać. To samo dotyczy także księży i zakonników. Gdy brak im samodzielności życiowej oraz dojrzałej męskiej postawy, wówczas ich relacje z kobietami stają się dwuznaczne, a bywa także, że nieuczciwe. To ksiądz, zakonnik odpowiada najpierw za to, co dzieje się w jego relacjach z kobietami.
W jaki sposób ojciec jako kapłan, zakonnik przeżywa swoje duchowe ojcostwo?
Przyznam się, że mam dużo prostej ludzkiej satysfakcji z tego, co robię jako ksiądz, szczególnie ze spotkań z ludźmi. To jest niewątpliwie pewna forma braterskiej i ojcowskiej pomocy bliźnim. Jestem Bogu za to bardzo wdzięczny. Duchowe ojcostwo, od strony łaski, to czysty dar, a od strony naszego ludzkiego działania – to wielkie i trudne zadanie, istna sztuka. Niewątpliwie sztukę tę w najwyższym stopniu posiadł Jan Paweł II. Dojrzałe ojcostwo fizyczne i duchowe (fizyczne nie przestaje być także duchowym), to rodzenie do życia w Bogu, z Bogiem. To wielka tajemnica wiary i dlatego o naszym ojcostwie, fizycznym i duchowym, trzeba mówić z pokorą i świadomością o naszej męskiej kruchości.
Rozmawiał o. Piotr Hensel OCD
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.