Rozmowa z o. Józefem Augustynem, jezuitą, redaktorem naczelnym czasopisma „Życie duchowe”, profesorem Wyższej Szkoły Filozoficzno-Pedagogicznej Ignatianum w Krakowie, znanym rekolekcjonistą i kierownikiem duchowym.
Drogi Ojcze Józefie, w tym roku w „Głosie Karmelu” pochylamy się nad Modlitwą Pańską, która już od pierwszych swoich słów stawia nas wobec tajemnicy ojcostwa Boga. Na ile dziś prawda o Bogu Ojcu jest obecna w naszej pobożności?
Modląc się, zwracamy się zwykle do Pana Boga w ogólności lub do Jezusa. Osoba Syna Bożego jest nam bliska przez tajemnicę Wcielenia. Rzadziej zwracamy się do Ducha Świętego, a jeszcze rzadziej do Boga Ojca. Modląc się, nie robimy na ogół dystynkcji między Osobami Trójcy Świętej. I nie jest to – w moim odczuciu – problem. Jezus mówi, że kto widzi Jego, widzi i Jego Ojca. A gdy zwracamy się do Ojca i Syna, modlimy się w Duchu Świętym. Bezpośrednie zwracanie się do poszczególnych Osób Trójcy to znak pewnej subtelności duchowej, która jest obecna np. w pismach mistyków. Dla nas ważne jest, by nasza modlitwa była szczerym i hojnym szukaniem więzi z Panem.
Trzeba nam nieustannie pamiętać, że pojęcie ojcostwa odnosimy do Boga w sensie analogicznym do relacji międzyludzkich. W Credo wyznajemy, że Ojciec „rodzi” Syna, ale nie rodzi Go przecież jak rodzi człowiek. Słowo „ojciec”, „ojcostwo” dla Boga i człowieka jest jedno, ale jego rozumienie jest radykalnie odmienne. I choć Chrystus jako Człowiek był „bratem” wszystkich ludzi, to jednak nigdy nie modlił się do swego Ojca z apostołami, używając zaimka: „nasz”. Jego synowska więź i więzi apostołów z Ojcem są radykalnie różne. Jezus mówi uczniom: gdy „wy” się modlicie, „wy” mówcie: „Ojcze nasz”.
U podstaw badań psychologicznych mających pokazać, w jaki sposób brak ojca w rodzinie wpływa u dzieci negatywnie na obraz Boga jako Ojca, jest fałszywa przesłanka pewnej identyczności ojcostwa ludzkiego i Boskiego. Najdoskonalszy ojciec rodziny nie odda nigdy w najmniejszym nawet stopniu tajemnicy Boga Ojca. Jego ojcostwo będzie tylko bladym „znakiem” ojcostwa Boga. Pozytywny obraz Boga Ojca może u dziecka ukształtować także matka, katecheta. Jezus mówi, że nawet kubek wody podany spragnionemu objawia dobroć Boga Ojca.
Czy – zdaniem Ojca – mamy dzisiaj rzeczywiście do czynienia z kryzysem ojcostwa?
Za dużo – w moim odczuciu – mówimy o kryzysie ojcostwa i męskości. Winniśmy więcej mówić o kryzysie wzajemnych relacji kobiet i mężczyzn. To jest problem. Są one bowiem dzisiaj naznaczone rywalizacją, podejrzliwością, walką, napięciem. Widać to w mediach, polityce, biznesie, a nawet w Kościele. Stawiany problem święceń kapłańskich dla kobiet nie jest przecież wynikiem rozeznania teologicznego, ale ulegania pewnej modzie na „promocję” kobiety w Kościele.
Cywilizacja, która wyrzeka się Boga jako Ojca, spowodowała swoiste „uprzemysłowienie” relacji kobiet i mężczyzn. Stały się one towarem na sprzedaż, który przynosi krocie: pornografia, antykoncepcja, portale randkowe, usługi towarzyskie itp.
Wielkim grzechem zachodniej cywilizacji jest też oddzielenie seksualności od małżeństwa i rodzicielstwa. Niszczenie ludzkiej płodności (antykoncepcja, aborcja) oraz leczenie bezpłodności (będącej nierzadko bezpośrednim skutkiem antykoncepcji i aborcji) zostały zawłaszczone przez potężne koncerny, które traktują ludzką rozrodczość w sposób zdehumanizowany. Handlowanie męskim nasieniem, komórkami rozrodczymi, często za przyzwoleniem prawa państwowego, to jakiś horror, którego skutki – w dalekiej przyszłości – trudno dzisiaj przewidzieć. To wszystko jest tak nieludzkie i tak upokarzające godność człowieka, że przykro o tym myśleć, pisać i mówić.
Nie umiemy zobaczyć, docenić, uszanować i zachwycić się wzajemnym dopełnianiem się, odmiennością pełnionych ról kobiet i mężczyzn. Ta odmienność jest przecież wielkim bogactwem człowieczeństwa. Ruchy gejowskie dążą do zacierania wszelkich różnic między kobietami i mężczyznami. Brakuje w tym ratio recta – prawego myślenia.
Jak się temu przeciwstawiać?
Poprzez promowanie integralnie rozumianej miłości kobiet i mężczyzn. Niezwykłe piękno kobiecości i męskości, macierzyństwa i ojcostwa ujawnia się we wzajemnej komplementarności. Mężczyźni i kobiety winni dziś wracać do Edenu, do raju wzajemnej fascynacji sobą. Jedynym tematem wielkiej sztuki jest przecież miłość z wszystkimi jej perypetiami, upadkami i wzlotami. Prawdziwa miłość mężczyzny i kobiety nie ma nic wspólnego ze wzajemnym wykorzystywaniem siebie, manipulowaniem sobą. Jest wyrazem wzajemnego oddania, adoracji, kontemplacji. Miłość mężczyzny i kobiety to przecież najpiękniejszy promyk miłości, jaka trwa od wieków w łonie Trójcy Świętej.
Ojcostwo i macierzyństwo wymaga wzajemnej jedności, zrozumienia, fascynacji. To kobieta czyni mężczyznę ojcem, a mężczyzna czyni kobietę matką; nie tylko w sensie biologicznym, ale także emocjonalnym, duchowym i moralnym. W relacjach rodzinnych wszystko działa przecież na zasadzie naczyń połączonych. Kiedy ojciec nie spełnia dobrze swojej roli męża i ojca, macierzyństwo jego żony też jest zagrożone.
W jaki sposób?
Żony zdradzone, odrzucone, zlekceważone przez mężów stają przed pokusą zawłaszczania swoich dzieci. Wiele kobiet przeciąga dzieci na swoją stronę, by odegrać się na mężu. Niektóre wręcz poniżają w oczach dzieci swego męża, ich ojca. Oczywiście, podobnie robią też i mężczyźni. Pierwszym darem ojca dla dzieci jest jego miłość do ich matki, a pierwszym darem matki dla nich jest jej miłość do ich ojca. Nigdy dość przypominania tej prawdy.
Czy możemy powiedzieć, że modlitwa „Ojcze nasz” jest lekarstwem na kryzys rodzicielstwa: macierzyństwa – ojcostwa?
Jest lekarstwem na chorujące człowieczeństwo. Ojcostwo jest pewną rolą do spełnienia. Nie należy jednak koncentrować się na rolach, ale na integralnie rozumianej postawie człowieka wobec Boga i bliźniego. Ojcostwo jest chore, gdy męska dusza jest chora. A gdy męska dusza jest zdrowa, zdrowe jest też ojcostwo. Rodzicielstwo wpisane jest w przykazanie: „Słuchaj Izraelu. Będziesz miłował Boga całą swoją duszą, całym swoim sercem, całym swoim umysłem, całą swoją mocą”. To jest zasadniczy problem każdego człowieka. Nie da się u mężczyzn leczyć „roli ojcowskiej”, gdy choruje jego człowieczeństwo. Odpowiedzialne ojcostwo jest naturalną postawą mężczyzny, który szuka Boga sercem, duszą, umysłem i kocha innych jak siebie samego.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.