Teatr ginie, bo uprzedmiotowił człowieka

Cywilizacja 37/2011 Cywilizacja 37/2011

Teatr dziś jest już mniej zjawiskiem stricte artystycznym, a bardziej narzędziem w rękach środowisk politycznych o profilu lewacko-liberalnym. Narzędziem, które ma formować społeczeństwo, głównie młodzież, w kierunku zgodnym z opcją lewacko-liberalną, a tym samym z preferowaną przez tę opcję wizją świata. Taką wizją, w której nie ma miejsca dla Boga, wartości chrześcijańskich i narodowych, natomiast jest miejsce na nieograniczoną wolność. Wolność od wszystkiego.

 

Wypowiadane przez niby Jana słowa ewangeliczne, jak np. „Jezus powiedział «Pragnę» i skłoniwszy głowę oddał ducha” mają tu kontekst całkowicie obrazoburczy, prześmiewczy, szyderczy. Cytowanym autentycznym słowom pochodzącym z Ewangelii towarzyszą obrazy o proweniencji stricte kabaretowej, obrazy zwulgaryzowane, łącznie z wykorzystywaniem trumny, do której kładą się aktorzy. Jest scena z malowaniem się, a właściwie utytłaniem się jakąś pomarańczową mazią, a to znów scena parodiująca wskrzeszenie Łazarza itd. Nie brak też cyrkowej sztuczki iluzjonistycznej zamiany wody w wino, gdy aktor wlewa do kieliszka wodę mineralną, która nagle zabarwia się na czerwono. Pod koniec spektaklu pojawia się jakieś dziwne indywiduum całe wysmarowane mazią w kolorze niebieskim z ewidentnym śladami prostytucji jako postać Marii Magdaleny, a potem także Matki Boskiej.

Przez cały czas żongluje się słowami z Ewangelii. Aktor wypowiada słowa Jezusa w sposób karykaturalny, pełen agresji (jakby był naćpany): „Ja jestem Jezus Chrystus, ja jestem Zbawicielem, ja Synem Bożym […]. Zaprawdę powiadam wam jam jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Kto spożyje ten chleb będzie żył na wieki”. Przy tym spektakl jest żenująco marny artystycznie, bełkotliwy. Trudno rozeznać kto kim jest w danym momencie. A przede wszystkim dlaczego? Nie ma tu żadnego budowania ról, żadnej motywacji postaci. Nikt nie wie dlaczego nagle jeden z aktorów sepleniąc woła: „wy macie diabła za ojca” itd. Nie mówiąc już o tym, że nagle wylewa się na scenie woda (niby Jordan) i że w niej dokonuje się parodia ewangelicznej sceny chrztu Jana, Jezusa, innych. Kolejnym ewidentnym przykładem kalania krzyża Chrystusowego jest głośny spektakl Ofiara Wilgefortis zrealizowany jakiś czas w Teatrze Wierszalin w Supraślu, gdzie krzyż ogołocony z przynależnego mu atrybutu Boskości został ośmieszony i upodlony. Zawieszona na nim postać eksponuje części intymne części ciała nasycając obraz wulgarnym erotyzmem jako najważniejszym elementem.

A oto inny przykład współczesnej pseudotwórczości dramaturgicznej i teatralnej. W sztuce Marka Modzelewskiego Siostry przytulanki wystawionej za poprzedniej dyrekcji w warszawskim Teatrze Na Woli w reżyserii Giovanny’ego Castellanosa skonstruowano akcję wokół zakonników, którzy sprowadziwszy prostytutki urządzają seksualną orgię w kaplicy Najświętszego Sakramentu. To, że spektakl całkowicie padł artystycznie nikomu nie przeszkadzało, by taką miernotę utrzymywać na afiszu przez długi czas. W podobnie rynsztokowym kontekście Agata Duda-Gracz, specjalistka od silnych akcentów antyreligijnych w swojej inscenizacji Balkonu Geneta w Teatrze Jaracza w Łodzi umieściła postać przechadzającego się Chrystusa. Naigrawanie się z Pisma Świętego, profanacja stołu eucharystycznego, krzyża Chrystusowego, Najświętszego Sakramentu dzieje się zupełnie bezkarnie, choć Polacy chyba w ponad 90% deklarują się jako katolicy.

Nawet osoby Ojca Świętego Jana Pawła II, którego ponoć kochają wszyscy Polacy, wierzący i niewierzący, prawicowi, lewicowi, liberałowie wszelkiej maści itd., teatr także nie pozostawia w spokoju. Warto w tym miejscu przypomnieć spektakl Krystiana Lupy Zaratustra zrealizowany w Starym Teatrze w Krakowie i m.in. scenę dialogu – o bluźnierczej wymowie – między Zaratustrą i papieżem (noszącym tu miano Ostatniego Papieża), dialogu mówiącym o śmierci Boga i pokazującym postać ucharakteryzowaną na Jana Pawła II w sposób hańbiący, w kontekście dewiacyjnych indywiduów i z przesłaniem uwłaczającym osobie papieża (umieszczony w akwarium umierający człowiek o imieniu Sumiennik przez kroplówkę zasila organizm chorego papieża). To, że przedstawienie było całkowicie nieudane, nie przeszkodziło, by długo utrzymywało się w repertuarze Starego Teatru, a nawet by jeździło z gościnnymi występami na festiwale i nie tylko. Przypomnijmy, iż te obelżywe dla pamięci Ojca Świętego sceny w przedstawieniu pojawiły się wkrótce po odejściu Jana Pawła II, kiedy jeszcze nie wygasły znicze palące się na ulicach miast.

Drugim obok Kościoła i symboliki religijnej stałym, powiedziałabym dyżurnym elementem w teatrze jest szydzenie z wartości narodowych, z polskiej tradycji zawartej w przekazach literatury klasycznej, w sztuce czy obyczajach. Można powiedzieć, że wręcz panuje obecnie dyktat na deprecjonowanie wszystkiego, co jest nasycone polskością, polskim duchem narodowym. Po prostu polskość ma być traktowana jako „obciachowa”, że użyję slangu młodzieżowego. Stąd w przedstawieniach teatralnych tyle szyderstwa z naszego dorobku narodowego, z naszych najwybitniejszych twórców, pisarzy. I co znamienne, owa deprecjacja dotyczy tylko tych, których dzieła są promocją polskości i wartości moralnych, tak jak np. Sienkiewicz czy Słowacki. Natomiast hołubieni są ci, którzy uprawiają krytykanctwo polskości pomawiając Polaków o ksenofobię i zajadły antysemityzm. Nie tak dawna premiera w Teatrze im. Osterwy w Lublinie, sztuka Pawła Huellego Zamknęły się oczy Ziemi w reżyserii Krzysztofa Babickiego dotyczy wprawdzie tematu sióstr betanek w Kazimierzu (oczywiście w tonie oskarżającym Kościół), ale też próbuje zdyskredytować przedwojennych polskich oficerów, którzy wkrótce mieli stać się ofiarami Katynia. W ramach „demitologizowania” Katynia pokazuje ich jako pijaków, zadufanych w sobie pyszałków pomiatających ludźmi, zajadłych antysemitów, przedmiotowo traktujących kobiety – w każdym razie nieciekawe figury. Huelle niedwuznacznie podpowiada, iż to polskie bohaterstwo nie jest znowu takim bohaterstwem, a zamordowani w Katyniu polscy oficerowie nie są świetlanymi postaciami. Można by powiedzieć – tu przepraszam Czytelników – że w pewnym sensie zasłużyli sobie na Katyń. Krzysztof Babicki tym przedstawieniem świętował swoje 30-lecie pracy artystycznej, a także pożegnanie z lubelskim teatrem. W nagrodę wszak za „dobre sprawowanie” otrzymał teatr w Gdyni, tam będzie teraz dyrektorował. Zajadła antypolskość Pawła Huellego właściwie mnie nie dziwi, dość przypomnieć jego inną sztukę, Sarmację, również antypolską, naszpikowaną ideologią „Wyborczej”, także w tandemie z Babickim i także na tej samej scenie. Natomiast trochę dziwi mnie postawa Krzysztofa Babickiego, bo pamiętam jego początkowe spektakle, niektóre znakomite, utrzymane w diametralnie innej tonacji i podnoszące inne wartości. Może kiedyś jeszcze wróci do źródeł.

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

TAGI| CZŁOWIEK, TEATR

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...