Miłość polega na decyzji, złożonych ślubach, postanowieniu, że niezależnie od sytuacji będzie się zawsze wiernym/wierną. Odnoszenie miłości do decyzji dotyczy jednak nie tylko wierności, ale wszystkiego, co trudne w budowaniu relacji miłości.
Czym miłość nie jest?
Miłość nie jest:
Obserwuję dość powszechnie, że zarówno kobiety jak i mężczyźni byliby gotowi wskoczyć w ogień dla ratowania wymarzonej wersji swojego ukochanego, podczas gdy ten prawdziwy tonie we łzach z powodu samotności. Wydaje się, że łatwiej nam kochać to, co nieprawdziwe. Dlatego musimy sobie jasno powiedzieć, że miłość nie może być skierowana do wyobrażenia o osobie, ale do samej osoby. Drugim istotnym błędem jest ustawiczne powoływanie się na uczucia, jako dowód lub zaprzeczenie miłości. I chociaż często wyznajemy, że miłość to nie tylko uczucia, to jednak równie często utrzymujemy, iż „coś w tym musi być!”. Przypomina mi się pewne ciekawe porównanie, które przytacza Walter Trobish w jednej ze swoich książek. Opowiada o tym, jak podczas pobytu w Indiach pewien Hindus powiedział mu: „Do czego mogę przyrównać zawieranie małżeństwa w Europie i w Indiach? U was, w Europie, kładziecie gorący garnek na zimną płytę, dlatego po jakimś czasie i płyta i gar są zimne. My natomiast kładziemy zimny garnek na gorącą płytę i po czasie oba stają się równie gorące”. Doskonałe porównanie! Czy przypadkiem nie przypisujemy uczuciom nadmiernego znaczenia? Czy kobieta powinna opuścić męża, ponieważ już nic do niego nie czuje? Czy mężczyzna powinien odejść ze swoją sekretarką, ponieważ coś do niej poczuł? Czy nastolatek powinien uciec z domu dlatego, że czuje do swoich rodziców niechęć i uważa ich za hipokrytów? Czy nie należałoby zmienić tekstu przysięgi małżeńskiej na: „Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci, chyba że przestanę czuć do ciebie miętę”? Poglądy wielu osób do tego właśnie się sprowadzają. Natura uczuć jest taka, że są one niestałe, efemeryczne, w znacznym stopniu nie podlegają naszym wpływom, są zależne od czynników zewnętrznych i okoliczności. Czy na czymś takim warto opierać relację, która ma trwać całe życie? Odpowiedź jest jasna. Miłość uczuciem nie jest, choć ma w sobie wiele uczuciowości. Nie można ich obu ze sobą utożsamiać. Rodzi się zatem pytanie, czym miłość jest i jak ją budować?
Czym jest miłość?
Miłość jest:
Miłość polega na decyzji, złożonych ślubach, postanowieniu, że niezależnie od sytuacji będzie się zawsze wiernym/wierną. Odnoszenie miłości do decyzji dotyczy jednak nie tylko wierności, ale wszystkiego, co trudne w budowaniu relacji miłości. A zatem zaangażowania, przebaczania i rozwijania własnych predyspozycji do kochania coraz pełniej. Brak zaangażowania w związek opiera się na uczuciu znudzenia i zmęczenia. Jeśli jednak oprzemy miłość o decyzję, wówczas wszystko się zmienia! Nieprzebaczona krzywda w imię miłości oraz perspektywy wspólnej drogi przez całe życie pozwala na nabranie zdrowego dystansu i doświadczenie uzdrawiającej mocy przebaczania. Mimo zmęczenia każde z zakochanych stara się dla drugiego, ponieważ wie, że decyzja o miłości to także świadome wysiłki i codzienne pielęgnowanie więzi. To kluczowe zagadnienia dla osiągnięcia szczęścia w miłości. W ujęciu tym miłość nie jest uczuciem, ale ponawianą codziennie decyzją i trwaniem w niej. Wiąże się ona z koniecznością oceniania uczuć. Jeśli są one przeciwne podjętej decyzji, wówczas odpowiedzialność wymaga od nas przeciwstawiania się im. A to bywa nieraz bolesne i prowadzi do ważnej niezgodności pomiędzy tym co czujemy, a tym co robimy. Możemy nawet oceniać swoje zachowanie jako sztuczne i fałszywe. A tego nie lubimy.
Miłość i wybór
Czasem ludzie mówią: „Muszę odejść. Nic nas nie łączy…”, ale czy to zdanie wyraża prawdę? Czy faktycznie „musi” odejść? Kto ją czy jego do tego zmusza? Nikt. To podświadoma próba zrzucenia odpowiedzialności za swoje zachowanie i wybory na kogoś lub coś innego. Tym razem na siłę wyższą. Taka postawa oznacza, że nie mamy wpływu na to, jak się zachowujemy. Nic z tych rzeczy, to kwestia wyboru! Wynika to z prostej pomyłki: ludzie uważają, że są w stanie panować nad uczuciami. Nie, jesteśmy w stanie panować nad swoim zachowaniem, ale nie mamy wielkiego wpływu na pojawianie się uczuć. Z mojej obserwacji rozmów z wieloma małżeństwami i zakochanymi wynika, że zakładają oni, iż nie będą odczuwali pożądania. Wierność nie oznacza jednak, że nie będziemy czegoś czuli, ale że będziemy potrafili sobie z tym poradzić w oparciu o podjętą decyzję. U podstaw tego wyboru leży większa świadomość („Mogę doznawać w przyszłości różnych uczuć i pokus”), a nie pozbywanie się świadomości jakichś obszarów („Uczucie pożądania względem innej osoby po ślubie?! Nie obrażaj mnie!”). Umiejętność rozróżnienia obu stanów jest dowodem dojrzałości i gotowości do wzięcia odpowiedzialności za siebie i związek. Nie jest prawdziwe hasło: „Hokus pokus, życie bez pokus”. Pięknie wyraził to Michael Quoist: „Miłość jest mnóstwem »tak«, które wypełniają życie, pośród mnóstwa »nie«, które się skreśla po drodze”.
Jaki jest związek pomiędzy miłością i poświęceniem?
Owo skreślanie jest wyrazem gotowości do ofiary. Rezygnacji z siebie, ofiary ze tego, co chcę „ja” na rzecz wspólnego „my”. Ta ofiarność jest piękna. Wiele lat temu usłyszałem od pewnego kapłana takie zdanie: „Im większa ofiara, tym większa miłość”. Zrozumienie tego zdania pozwoliła mi w wielu sytuacjach mojego życia dobrze wybierać, trzymać się ustalonego kursu, angażować się jeszcze bardziej w moje małżeństwo. Faktycznie, jeśli jest w nas gotowość do poświecenia, wówczas łatwiej jest nam pokonać znudzenie, zmęczenie, dumę, złość i upór. Zachęcam Cię, byś zastanowił się nad tym, jak wiele jesteś gotów poświęcić dla budowania związku miłości. Zachęcam Cię, być przemyślała, co mogłabyś poświęcić a czego nie w imię miłości. Odpowiedź na to pytanie, o ile udzielisz jej stając w prawdzie o sobie samym/samej, powie Ci bardzo wiele o tym, kim jesteś i jaki jest twój stosunek do angażowania się w to, co uważasz za najważniejsze.
Michał Piekara
INSPIRATOR
Im większa ofiara, tym większa też miłość.
Z OSOBISTEGO DZIENNIKA
Pokłóciłem się z moją ukochaną. Zupełnie nie mogliśmy się dogadać. Jestem naprawdę poirytowany, bo i tak okazało się, że to ja miałem rację. Padło wiele nieprzyjemnych i raniących słów. Myślę, że oboje ich teraz żałujemy. Tylko, że wciąż żadne z nas nie zdobyło się na przeproszenie i przebaczenie. To takie trudne!
Im więcej o tym wszystkim myślę, tym bardziej zdaję sobie sprawę, że miłość to jedna z najtrudniejszych sztuk w życiu. I czasem zachowujemy się absurdalnie. Na przykład ja, właśnie tu i teraz. Wiem, że mój upór i duma niszczą nasze relacje, ale jednocześnie utwierdzam się w tym uporze i dumie, aby nie przepraszać jako pierwszy. O co w tym chodzi, do diaska?!
No dobra, ale z drugiej strony wiem już, że nie jest tak ważne, kto miał rację, ale kto pierwszy wyciągnął rękę na zgodę. Łatwo powiedzieć, trudno wykonać. Czasem trzeba wiele ofiarować, aby budować miłość. Czy powinienem odpuścić?
Znów sufituję. Patrzę w sufit i myślę, co zrobić. Chyba zaczynam rozumieć, że miłość wymaga mojego poświęcenia. Podjęcia walki ze swoją dumą, zacietrzewieniem… w imię czegoś większego. Co więc zrobię? Ja już wiem.
Wstaję i idę dowieść, że miłość jest dla mnie tak ważna, że gotowy jestem podjąć wiele wzywań i wiele ofiarować! Idę ją przeprosić.
Brat z drugiej strony ulicy
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.