Alkohol nie podlega ocenie moralnej, jest obojętny. Dla niektórych wypicie lampki wina jest czymś naturalnym, dla innych to wkroczenie na drogę uzależnienia. Alkohol jest natomiast szkodliwy. Szkodzi przede wszystkim naszemu zdrowiu. Często jest przyczyną cukrzycy, powoduje wylewy, zawały… Skrzywia też ludzkie myślenie. Człowiek przestaje być sobą. Alkohol zmienia ludzkie emocje.
Alkoholik abstynent może być gorszy od alkoholika pijącego.
Oczywiście, ponieważ wydaje mu się, że skoro nie pije, to wszystko jest w porządku. Znam takie przypadki, że żona odeszła od męża alkoholika właśnie wtedy, gdy przestał pić. Dlaczego? Bo nie dało się z nim żyć. Nic nie robił z sobą i ze swoim życiem. Przestaje pić, ale dalej ma mentalność alkoholika. W jego świecie psychicznym nic się nie zmienia. Wzrasta w nim tylko poczucie żalu: „Dlaczego mnie nie kochają? Przecież przestałem pić”, a brakuje skruchy, pokory, świadomości wyrządzonych krzywd i zadośćuczynienia. Bez zmiany postawy każda droga to droga na skróty, która w większości przypadków prowadzi z powrotem do picia.
Pomaga Pan ludziom uzależnionym, stosując wypracowaną przez siebie metodę.
Kiedyś słyszałem, że ta terapia jest dobra, która jest skuteczna. I to moim zdaniem jest bardzo prawdziwe, ponieważ nie ma jednej terapii dla wszystkich, takiej, która w każdym przypadku będzie skuteczna. Wychodzenie z uzależnień to droga indywidualna. Trzeba poznać pewne mechanizmy funkcjonujące w przypadku danej osoby. Moja metoda poznania ich to agroterapia.
Dlaczego „agro”?
Ponieważ osoby uzależnione często wstydzą się iść do ośrodka odwykowego. Chciałyby coś ze sobą zrobić, ale boją się instytucji i zdemaskowania. Czasami po prostu trzeba je pchnąć, sprowokować do leczenia. Przyjeżdżają do mnie na wypoczynek agroturystyczny, a nie na odwyk. Kiedy więc jadą do mnie, mogą w swoim środowisku o tym otwarcie mówić: „Jadę wypocząć”.
To bardzo miłosierne. W ten sposób na początku leczenia pozwala się im na pewien unik.
Najważniejsze, by przyniosło to oczekiwane rezultaty. Bo kiedy ktoś przyjedzie na wypoczynek, przy okazji dowie się czegoś o swojej chorobie. Kilkudniowy pobyt u mnie oczywiście nie uleczy, ale może pomóc oswoić się z sytuacją. Często po takim właśnie „oswojeniu” uzależnieni idą na leczenie. Ostatnio była u mnie kobieta, która od trzydziestu lat piła. Wyjechała zapłakana, ale szczęśliwa. Uświadomiła sobie, że jest alkoholiczką, i teraz chodzi na terapię w poradni odwykowej.
Osoby uzależnione, które przyjeżdżają do mnie, uczą się także, jak radzić sobie ze swoją chorobą od strony praktycznej, jak z nią żyć na co dzień. Mieszkają u mnie, pomagają w gotowaniu, sprzątają, codziennie chodzą ze mną do kościoła. Takie kontakty sprzyjają poznaniu i komunikacji. A jednocześnie każdego dnia rozmawiam i pracuję z daną osobą zgodnie z dwunastoma krokami Anonimowych Alkoholików, tyle że nie w grupie, a indywidualnie.
W procesie terapii ważne jest uwzględnienie człowieka jako całości. Uzależnienie dotyka bowiem wszystkich jego sfer. Fizycznej, bo uzależnione jest ciało; psychicznej, bo zmianie ulegają emocje; w sferze społecznej uzależnienie wpływa na relacje z innymi ludźmi, a w sferze duchowej na wartości. I właśnie te cztery płaszczyzny trzeba uzdrowić: w sferze fizycznej przez całkowitą abstynencję, w sferze psychicznej przez uporządkowanie emocji, w sferze społecznej przez uzdrowienie relacji, a w sferze duchowej przez nawrócenie.
Agroterapię prowadzi Pan w górach u siebie w domu?
Tak. Osoby, które przyjeżdżają na agroterapię, mieszkają ze mną i z moją rodziną. W takich domowych warunkach czują się bardziej swobodnie, łatwiej też „rozbrajać” ich mechanizmy obronne. Poza tym czują atmosferę domową, a to pomaga im wejść w świat swoich „zamrożonych” uczuć.
Nie ma tej szpitalnej aury białych kafelków.
Jest za to kominek i rodzinne ciepło. W takich warunkach ludzie szybko się otwierają. Nieraz sami są zdziwieni, że tak szybko.
Ile osób może Pan jednorazowo przyjąć?
Jedną, najwyżej dwie. To terapia indywidualna, wymagająca czasu. Ludzie przyjeżdżają do mnie ze swoim problemem i chcą czuć, że ten problem jest dla mnie ważny, że poświęcam im czas. U źródeł ich uzależnień jest przecież brak miłości, akceptacji i zainteresowania. Jeśli więc okaże się im zainteresowanie, troskę i miłość, odzyskują swoją godność i znajdują motywację do wychodzenia z uzależnienia.
Czy pomaga Pan tylko uzależnionym od alkoholu?
Nie. Ostatnio coraz częściej przyjeżdżają do mnie osoby uzależnione od jedzenia i seksu. Muszę przyznać, że skala tych uzależnień jest zatrważająco duża, natomiast nie ma w społeczeństwie świadomość tego problemu. O tym dopiero zaczyna się mówić.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.