Zaledwie przed siedemdziesięciu laty koloratka, sutanna czy zakonny habit stawały się w samym środku Europy wyrokiem śmierci. Trzeba o tym nieustannie przypominać, szczególnie w dzisiejszych czasach, gdy protagoniści nowej „pamięci” historycznej próbują nam wmówić, że bolszewizm nie był systemem ateistycznym.
Nie-pamięć historyczna
Musiało minąć ponad 70 lat od tych ponurych, wojennych czasów, by w wydawanej w Polsce „Gazecie Wyborczej” jej
redaktor naczelny – komentując niedawne przesłanie Episkopatu Polski i Patriarchatu Moskiewskiego do wiernych obu wyznań, zachęcające m.in. historyków i specjalistów do „obiektywnego poznania faktów oraz ukazania rozmiarów tragedii i dramatów”, wywołanych m.in. przez reżimy totalitarne, kierujące się ideologią ateistyczną – napisał bez żenady na pierwszej stronie wspomnianej gazety, następujące słowa: „W oświadczeniu czytamy o bolesnych doświadczeniach ateizmu, który narzucono naszym narodom, i o reżimach totalitarnych kierujących się ideologią ateistyczną. Te sformułowania rodzą znaki zapytania. Istotą reżimów, takich jak nazizm czy bolszewizm – wywodzi dalej Adam Michnik – nie był ateizm (a tym bardziej nie liberalizm), lecz totalitarny terror rozrywający więzi społeczne, zasada, że człowiek jest własnością państwa”. W takich chwilach, po lekturze podobnych wynurzeń, pozostaje nam milczenie (zamiast emocjonalnych inwektyw), podawanie obiektywnych danych historycznych (zamiast polemiki z pseudofilozoficznymi rojeniami), a także relacje naocznych świadków (zamiast wystawionej na urągowisko wiedzy odtwórczej). Odpowiedzmy więc à rebours na bijący po oczach tekst prasowy, sporządzony 73 lata po wojnie, słowami wypowiedzianymi przez prymasa Polski, kard. Augusta Hlonda w marcu 1940 r., pod wpływem danych, jakie otrzymywał on z diecezji okupowanych przez ZSRS: „Wkraczając do Polski, bolszewicy nieśli ze sobą program wyrażony w haśle religia – opium dla ludu. (…) Jedną z racji istnienia reżimu sowieckiego jest walka z religią w ogóle, a katolicką w szczególności. Dowodem na to jest fakt, że w całym państwie sowieckim nie odprawia się ani jedna Msza katolicka (poza kaplicami ambasad państw katolickich w Moskwie), nie ma ani jednego księdza na wolności i ani jednego kościoła”. Ot, taki to był „bolszewizm bez ateizmu”.
Wykorzystano m.in. prace autorstwa: ks. Romana Dzwonkowskiego, Leona Popka, Lilli Barbary Paszkiewicz.
O losach duchowieństwa pod okupacją niemiecką mówi ks. prof. Leszek Wilczyński z Zakładu Historii Kościoła UAM
– Polityka hitlerowskich Niemiec wobec polskiego duchowieństwa na ziemiach zajętych po wrześniu 1939 r. nastawiona była na jego całkowite wyniszczenie. Wynikało to z faktu, że księża, jako przedstawiciele inteligencji w strukturze społecznej, pełnili istotną rolę w umacnianiu i utrwalaniu polskości na terenach uznawanych w hitlerowskiej doktrynie politycznej za niemieckie. Przykładem stosunku okupanta niemieckiego do duchowieństwa katolickiego na ziemiach polskich bezpośrednio wcielonych do Rzeszy, a więc na przykład w tzw. Kraju Warty, obejmującym m.in. tereny archidiecezji poznańskiej, może być fakt, że spośród 689 kapłanów archidiecezji według stanu z 1939 r., w wyniku działań wojennych, uwięzienia, egzekucji i tortur, śmierć poniosło 398. 56 duchownych zmarło śmiercią naturalną, zaś tylko 215 przeżyło okupację (około 34 proc. ogółu). Nie udało się w pełni wyjaśnić losu 9 duchownych. Początkowo księża z Poznańskiego trafiali do obozu koncentracyjnego w Forcie VII w Poznaniu. Masowo wywożono duchownych z całego terenu II RP, zajętego przez Rzeszę Niemiecką, do obozów koncentracyjnych, szczególnie do KL Dachau. Przez ten ostatni obóz przeszło łącznie 2794 duchownych, w tym 1773 kapłanów Polaków. Zmuszano ich do wyczerpującej pracy fizycznej, zakazano wszelkich oznak religijności (niewyobrażalne było odprawianie Mszy św. – choć mimo to księża robili to konspiracyjnie – czy nawet posiadanie różańca albo obrazka świętego; można to było przypłacić życiem). Na księżach dokonywano w Dachau pseudomedycznych eksperymentów: kleryk Kazimierz Majdański, późniejszy arcybiskup metropolita szczecińsko-kamieński, był poddany „doświadczeniom” ze sztuczną flegmoną, a gdy zachorował na tyfus, nie podano mu leków. W Dachau przebywali też późniejsi kardynałowie – Ignacy Jeż oraz Adam Kozłowiecki. Zginął tam też m.in. biskup pomocniczy włocławski Michał Kozal, czczony dziś jako męczennik i błogosławiony. Z rąk Niemców śmierć poniósł też w Działdowie abp Antoni Julian Nowowiejski z Płocka, również beatyfikowany przez Jana Pawła II. W Dachau zamęczono ponad 1034 duchownych, w tym 799 Polaków – kapłanów, kleryków i braci zakonnych. Powyższa lista nie wyczerpuje wszystkich zbrodni niemieckich w czasie II wojny światowej na polskim duchowieństwie, nie ukazuje też heroizmu wielu polskich duchownych, takich jak św. Maksymilian Kolbe czy bł. ks. Narcyz Putz, który opiekując się chorymi na tyfus, zmarł dobity zastrzykiem z benzenu. Podsumowując: z dotychczasowych ustaleń wynika, że niemieccy okupanci zamordowali 1832 księży i kleryków diecezjalnych, 357 księży i kleryków zakonnych, 205 braci zakonnych oraz 289 zakonnic polskiego pochodzenia. Na terenie samego Generalnego Gubernatorstwa zginęło ogółem 466 księży, z czego 117 zostało rozstrzelanych, a pozostali zmarli w obozach koncentracyjnych. Polskich księży więziono w Stutthof, Oranienburgu, Sachsenhausen, Nordhausen, Buchenwaldzie, Gross-Rosen i innych miejscach kaźni. W samym Oświęcimiu zabito 167 duchownych z 416 tam przebywających.
Przebaczenie nie oznacza oczywiście zapomnienia. Pamięć stanowi bowiem istotną część naszej tożsamości. Jesteśmy ją także winni ofiarom przeszłości, które zostały zamęczone i oddały swoje życie za wierność Bogu i ziemskiej ojczyźnie
Z Przesłania do Narodów Polski i Rosji, podpisanego przez przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski abp. Józefa Michalika i zwierzchnika Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego, patriarchy moskiewskiego i całej Rusi Cyryla I
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.