Dokończony lot

Tygodnik Powszechny 45/2012 Tygodnik Powszechny 45/2012

19.04.2010 Pamiętam, że nie potrafiłam włączyć telewizora. Zastanawiałam się przez chwilę, co to jest TVN 24...

 

12.01.2011

Stoi przede mną na biurku nasze zdjęcie, to z Trogiru, które zrobiło nam dziecko. Siłą woli powstrzymuję łzy. Myślałam, że wraz z upływem czasu będzie mi łatwiej znosić Twój brak, ale wciąż płaczę, codziennie prasa, telewizja, internet przypominają mi o mojej tragedii, o moim nieszczęściu, nie mogę uciec przed cierpieniem, codziennie ktoś soli moje rany.

***

Chronię się przed Smoleńskiem. Sprawy powinny być wyjaśnione do końca, ale postawiłam między sobą a Smoleńskiem szybę z pleksi. Widzę, śledzę, interesuję się, ale bez dystansu nigdy nie wróciłabym do równowagi. Dlatego unikam szukania winnych, bo nie do mnie to należy. Zmarłym życia to nie wróci, a łatwo poszukiwanie sprawiedliwości zmienić w cyrk i polowanie. Wolałabym, żeby ta katastrofa miała znaczenie dla przyszłości – żeby już nigdy nie doszło do podobnej sytuacji. Tak, wiem, to naiwne, ale cały czas nie rozumiem, jak na Golgocie można uprawiać brutalną politykę, jak można budować swoje kariery i polityczną popularność. Gubi nas to, że społeczeństwo i politycy czekają przede wszystkim na prosty przekaz, czyli jasne wskazanie placem i stwierdzenie: „to on był winny”. Powiem wprost: były w ciągu tego czasu momenty, kiedy zwyczajnie się wstydziłam spektaklu, jaki trwał wokół Smoleńska. Ale były też momenty, kiedy z trudem budowana równowaga chwiała się, jak w przypadku skandalu z ekshumacjami.

Unikam też oglądania Smoleńska jako katastrofy politycznej, mimo że jest to bardzo trudne – dla mnie ona ma przede wszystkim charakter prywatny, czysto ludzki. Nie myślę więc o generale dywizji Wojska Polskiego Włodzimierzu Potasińskim, tylko o Włodku, wspaniałym człowieku. Tak też wyglądają wspomnienia o nim – człowieku z krwi i kości, który nie zachowywał się jak typowy generał, a zamiast sprawdzania, czy koc ułożony jest w przepisową kostkę, dbał o to, żeby żołnierz był najedzony i dobrze wyszkolony.

Dystans ma jeszcze jedną dobrą cechę – pozwala uniknąć pokusy celebryctwa. Na Golgocie też można być celebrytą, co ma oczywiście swoje dobre strony. Ja w pełnieniu funkcji Wdowy Narodowej i próbach ułożenia prywatnego życia widzę nieusuwalną sprzeczność. Część społeczeństwa i dziennikarzy ustaliła już dla nas wieczną rolę: mamy ubierać się na czarno, płakać, a w trakcie rocznicowych obchodów najlepiej byłoby jeszcze chronić twarz za woalką. A przecież rodziny ofiar chcą żyć. Czekam na moment, kiedy w gazecie wysokonakładowej ukaże się zdjęcie wdowy albo wdowca z nowym partnerem i gorzkim komentarzem o lojalności wobec zmarłych. Chciałabym się mylić, chciałabym mieć pewność, że rodziny zmarłych mają prawo polecieć na wczasy na Bahamy, że wdowa ma prawo zakochać się, a wdowiec znaleźć nową kobietę. Chciałabym, ale coś mi mówi, że może to okazać się bardzo trudne.

19.01.2011

Zaczynam czuć coraz wyraźniej chęć życia, uśmiechu, radości. Bronię się jeszcze przed nią, wciąż wpadając w rozpacz, pogrążając się w bólu, ale coraz wyraźniej słyszę słaby jeszcze głos, który mówi: chcę żyć. Wciąż nie mam sił, potrzebuję kogoś, kto pomoże mi wejść tych kilka pierwszych schodów do nowego życia, podając ramię. Później pójdę już sama. (...)Mam głęboką świadomość tego, że nie mam innego wyjścia, muszę iść w stronę życia, choć paradoksalnie najcieplej mi na cmentarzu, najbezpieczniej w czterech ścianach własnego domu, a najprzyjemniej we wspomnieniach.Czy Ci mówiłam, że Cię kocham?

***

Nie wiem, czy pojadę jeszcze kiedyś do Smoleńska, choć chciałabym zobaczyć pomnik. Na kolejną rocznicę pomnik na pewno nie powstanie. Byłam tam raz, w październiku 2010 roku, z rodzinami ofiar, i jestem z tego powodu szczęśliwa, tak właśnie: szczęśliwa. Sam Smoleńsk wspominam źle, nie tylko z powodu katastrofy. Porażający obraz rozpadu i postkomunistycznej brzydoty, wszystko rozłazi się w szwach, nie mogłam uwierzyć, że w tej budce z odpadającym tynkiem i starymi oknami siedzieli ludzie odpowiedzialni za losy pasażerów, do tego błoto, wszędzie wokół błoto, torfowiska, bagna. Na dzień przed wylotem Włodka obejrzeliśmy „Katyń” Wajdy, więc w samym Katyniu nie czułam zaskoczenia, tylko zdumienie, że może istnieć miejsce tak piękne i przerażające jednocześnie.

Dlaczego mówię, że podczas tamtej pielgrzymki byłam szczęśliwa? Bo wykonałam kilka tych ostatnich kroków za niego. Przeszłam drogą, którą miał pójść, dopisałam finał do podróży, którą rozpoczął.

Ja dokończyłam ostatni lot mojego męża. A kiedy dotknęłam tamtej brzozy, zrozumiałam, że żałoba nie może trwać wiecznie.

Not. MOL

MARTA POTASIŃSKA była żoną gen. Włodzimierza Potasińskiego, dowódcy Wojsk Specjalnych RP, który zginął w katastrofie smoleńskiej 10 kwietnia 2010 r.

Cytaty zaznaczone kursywą pochodzą z książki Marty Potasińskiej „Słucham opowieści o Tobie”, Zysk i S-ka 2011.
«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...