19.04.2010 Pamiętam, że nie potrafiłam włączyć telewizora. Zastanawiałam się przez chwilę, co to jest TVN 24...
12.01.2011
Stoi przede mną na biurku nasze zdjęcie, to z Trogiru, które zrobiło nam dziecko. Siłą woli powstrzymuję łzy. Myślałam, że wraz z upływem czasu będzie mi łatwiej znosić Twój brak, ale wciąż płaczę, codziennie prasa, telewizja, internet przypominają mi o mojej tragedii, o moim nieszczęściu, nie mogę uciec przed cierpieniem, codziennie ktoś soli moje rany.
***
Chronię się przed Smoleńskiem. Sprawy powinny być wyjaśnione do końca, ale postawiłam między sobą a Smoleńskiem szybę z pleksi. Widzę, śledzę, interesuję się, ale bez dystansu nigdy nie wróciłabym do równowagi. Dlatego unikam szukania winnych, bo nie do mnie to należy. Zmarłym życia to nie wróci, a łatwo poszukiwanie sprawiedliwości zmienić w cyrk i polowanie. Wolałabym, żeby ta katastrofa miała znaczenie dla przyszłości – żeby już nigdy nie doszło do podobnej sytuacji. Tak, wiem, to naiwne, ale cały czas nie rozumiem, jak na Golgocie można uprawiać brutalną politykę, jak można budować swoje kariery i polityczną popularność. Gubi nas to, że społeczeństwo i politycy czekają przede wszystkim na prosty przekaz, czyli jasne wskazanie placem i stwierdzenie: „to on był winny”. Powiem wprost: były w ciągu tego czasu momenty, kiedy zwyczajnie się wstydziłam spektaklu, jaki trwał wokół Smoleńska. Ale były też momenty, kiedy z trudem budowana równowaga chwiała się, jak w przypadku skandalu z ekshumacjami.
Unikam też oglądania Smoleńska jako katastrofy politycznej, mimo że jest to bardzo trudne – dla mnie ona ma przede wszystkim charakter prywatny, czysto ludzki. Nie myślę więc o generale dywizji Wojska Polskiego Włodzimierzu Potasińskim, tylko o Włodku, wspaniałym człowieku. Tak też wyglądają wspomnienia o nim – człowieku z krwi i kości, który nie zachowywał się jak typowy generał, a zamiast sprawdzania, czy koc ułożony jest w przepisową kostkę, dbał o to, żeby żołnierz był najedzony i dobrze wyszkolony.
Dystans ma jeszcze jedną dobrą cechę – pozwala uniknąć pokusy celebryctwa. Na Golgocie też można być celebrytą, co ma oczywiście swoje dobre strony. Ja w pełnieniu funkcji Wdowy Narodowej i próbach ułożenia prywatnego życia widzę nieusuwalną sprzeczność. Część społeczeństwa i dziennikarzy ustaliła już dla nas wieczną rolę: mamy ubierać się na czarno, płakać, a w trakcie rocznicowych obchodów najlepiej byłoby jeszcze chronić twarz za woalką. A przecież rodziny ofiar chcą żyć. Czekam na moment, kiedy w gazecie wysokonakładowej ukaże się zdjęcie wdowy albo wdowca z nowym partnerem i gorzkim komentarzem o lojalności wobec zmarłych. Chciałabym się mylić, chciałabym mieć pewność, że rodziny zmarłych mają prawo polecieć na wczasy na Bahamy, że wdowa ma prawo zakochać się, a wdowiec znaleźć nową kobietę. Chciałabym, ale coś mi mówi, że może to okazać się bardzo trudne.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.