List Adama Kalbarczyka „Religia w szkole – edukacyjna wartość ujemna”, zamieszczony w „Gazecie Wyborczej”, domaga się usunięcia religii z polskich szkół. Argumentami nadawcy są: absurdalne tezy niepoparte odwołaniami do wyników badań naukowych, tendencyjność oraz „poetyka zastraszania”
Na koniec nadawca listu zostawia straszenie osobą o. Tadeusza Rydzyka: „Już dziś o. Rydzyk zachęca do niepłacenia podatków w wyniku niezgodnego ze swymi oczekiwaniami werdyktu KRRiT. Co może zaproponować Kościół swym wychowankom, gdy np. wybory w Polsce wygra Ruch Palikota?”. Zastanawiające, że piszący nie zauważa, iż uczciwego traktowania Telewizji Trwam domaga się nie tylko o. Rydzyk, ale wielu Polaków, którzy podpisami oraz uczestnictwem w marszach na terenie całego kraju dali wyraz swym oczekiwaniom. A zagrożenie dla demokracji tkwi nie w nauczaniu katechezy, ale w braku tolerancji dla mediów niepodporządkowanych rządowi i lekceważeniu woli tysięcy obywateli.
Wbrew tezom autora, religia nie zagraża liberalnej demokracji. Relatywizmu wartości nie uznaje również prawo naturalne, które jest podstawą systemów prawnych wszystkich państw demokratycznych i fundamentem praw człowieka, o które nadawca listu, wyznawca relatywizmu wartości, tak jednocześnie zabiega.
Zainteresowani o przedmiocie
Na zakończenie chciałabym przytoczyć wypowiedzi licealistów, poruszonych lekturą listu. Wszakże to ich ta sprawa najbardziej dotyczy. Poza tym wierzę, że słowa uczniów uczynią spojrzenie na problem bardziej obiektywne i uchronią przed niepotrzebnymi obawami.
Asia: – Będąc wychowana w rodzinie katolickiej, cieszę się, że w szkole jest taki przedmiot jak religia. Wbrew temu, co piszą w artykule, religia wcale nie robi nam „wody z mózgu” i nie kieruje nas na myślenie tylko jednym torem. Lekcje te pokazują, co o danych tematach (społecznych, rodzinnych) mówi nauka Kościoła katolickiego, co dla wierzących jest rzeczą ważną. Nikt z nauczycieli „głowy nam nie urywa”, jeżeli mamy inne zdanie na dany temat. Wywiązuje się wtedy konstruktywna dyskusja, z której każdy może wynieść coś dla siebie. A poza tym religia nie jest lekcją, na którą muszą chodzić wszyscy. Każdy ma wybór, czy chce w niej uczestniczyć, czy też nie, więc krytyka wynikająca z tego artykułu jest dla mnie nieuzasadniona.
Myślę, że lekcje religii tak naprawdę pomagają młodemu człowiekowi, niejednokrotnie zagubionemu we współczesnym świecie, odnaleźć się w otaczającej go rzeczywistości i wybrać drogę, którą będzie podążał w życiu. Jako istota myśląca nie jest on zmuszany do przyjęcia nauki Kościoła katolickiego, a jedynie dostaje informacje, co Kościół sądzi na dany temat. Mając taką wiedzę, może wyrobić sobie własne zdanie na dany temat i ukształtować swoją własną hierarchię wartości, która w dzisiejszym świecie jest niejednokrotnie przewrócona „do góry nogami”. W rzeczywistości, w której dominuje wyścig szczurów, media huczą tylko o tym, że ważne są pieniądze, kariera, a większość filmów czy seriali neguje wartości, takie jak: rodzina, wierność, dzieci, lekcje religii są jednym z niewielu czynników, które starają się uratować człowieka wkraczającego w dorosłość.
Ola: – Moim zdaniem, religia nie powinna nikomu przeszkadzać. Wiele osób nie jest pewnych, w co wierzy, a dzięki religii może dowiedzieć się czegoś więcej na temat wiary (nie tylko katolickiej, gdyż omawiane są również inne wyznania) i zdecydować, jaką drogą ma iść.
Magda: – Nie zgadzam się z tym artykułem. Uważam, że religia jest potrzebna w szkołach,
to przedmiot nieobowiązkowy i każdy ma wybór, czy chce uczęszczać na te zajęcia, czy też nie.
Eliza: – Po lekturze listu zamieszczonego w „Gazecie Wyborczej” „Religia w szkole – edukacyjna wartość ujemna” czuję się zszokowana opiniami autora tekstu. Moim zdaniem, jeżeli jesteśmy ludźmi wierzącymi, chodzimy do kościoła, modlimy się czy też przyjmujemy sakramenty, to taki przedmiot jak religia jest nam potrzebny. Przedmiot ten daje nam dodatkową wiedzę na temat Boga, co, moim zdaniem, w życiu każdego człowieka wierzącego jest ważne. Poza tym na pewno 2 godziny religii w tygodniu nie zabierają znowu tak wiele czasu, jak to dramatycznie opisał pan Adam Kalbarczyk. Pozwolę sobie także zacytować opinię o religii: „Nie czyni uczniów lepszymi ludźmi ani bardziej świadomymi obywatelami, nie czyni ich także ludźmi lepiej rozumiejącymi otaczającą nas rzeczywistość czy lepiej przygotowanymi do funkcjonowania we współczesnym społeczeństwie” – słowa te są naprawdę głupotą, ponieważ założę się, że niejedna osoba uczęszczająca na ten przedmiot w pewnym stopniu po jakimś czasie zaczyna rozumieć wartości ważne w życiu człowieka. Przeczytałam pod ukazanym artykułem wiele komentarzy internautów, którzy zgadzają się z tym, co napisał w liście pan Adam Kalbarczyk. Jeden z nich stwierdził: „Religia w szkole to niestety porażka. Jest źle uczona, często wręcz z naruszeniem praw uczniów, jest narzędziem przymusu i powodem opresji dla uczniów niewierzących”. Na jakiej podstawie mówi się, że jest narzędziem przymusu dla osób niewierzących? To jest nieprawda, osoby takie zazwyczaj nie zapisują się na ten przedmiot. Ja osobiście nie zgadzam się z tym artykułem i, moim zdaniem, religia w szkołach jest potrzebna.
Klaudia: – Religia jest przedmiotem nieobowiązkowym, więc jeżeli rodzice nie wyrażają zgody, aby ich dziecko uczęszczało na tę lekcję, mogą z niej zrezygnować. Lekcje katechezy powinny być prowadzone. Religia wskazuje właściwe drogi postępowania i na pewno, mniej lub bardziej, kształtuje dzieci moralnie. Religia nie kłóci się z innymi naukami, lecz uczy rozumienia symboli.
Iwona: – W artykule mowa jest o narzucaniu religii i nieposzanowaniu innych mniejszości religijnych. Jednak przedmiot ten nie jest obowiązkowy, może się wypisać z niego każdy, kto tylko ma na to ochotę. Nie potrzebuje do tego nawet żadnego zaświadczenia z Kościoła czy jakichś innych instytucji – wystarczy zwykła karteczka od rodziców dostarczona do szkoły. Zatem uczęszczanie na ten przedmiot nie jest w żaden sposób obowiązkowe. Duża część artykułu poświęcona jest także kwestii aborcji i edukacji seksualnej na religii. Lecz czy w całym cyklu szkolenia aż tak dużą rolę odgrywa ta tematyka? Jest poświęconych na to kilka lekcji. Ja osobiście nie odczuwam, jakoby sugerowano mi sposób myślenia. Kościół jedynie pokazuje mi swoje postrzeganie tej sprawy, ale to przecież do mnie należy ocena, czy tak jest naprawdę i co ja o tym sądzę. (…) Nawet katolik nie musi chodzić na tę lekcję lub odwrotnie – osoba innego wyznania może uczęszczać na nie jako słuchacz. Oprócz tego na religii uczymy się nie tylko o Bogu, świętych czy, jak to ukazał artykuł, o aborcji i tego typu rzeczach. Na tych lekcjach ukazane są także ogólne zasady moralne, sposoby postępowania czy chociażby stosunki panujące w rodzinie. Myślę, że takie tematy, a jest ich co najmniej
50 proc., nie są czymś, co może spowodować, że przedmiot ten zostanie traktowany jako coś, co łamie bezstronność władz w sprawie religii. (…) Myślę, że lekcje religii nie zaszkodzą nikomu, jak sugeruje to artykuł. Mogą tylko nas czegoś nauczyć. A już do nas samych należy weryfikacja informacji i jeśli jakaś nam nie odpowiada, to nikt nie narzuca nam takiego myślenia. Wystarczy mieć otwarty umysł.
Jadwiga Lis, dr n. hum., polonistka, pedagog, nauczyciel i wychowawca w liceum ogólnokształcącym.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.