Pierwsza wojna światowa nazwana została Wielką Wojną, jednak jej wielkość nie polegała na globalnym wymiarze – już wcześniej zdarzały się przecież konflikty, które z Europy rozprzestrzeniły się na inne kontynenty, dość wspomnieć wojnę siedmioletnią (1756–1763), toczoną również w Ameryce Północnej. La Grande Guerre zasłużyła na swoje miano z całkiem innych powodów, przede wszystkim dla straszliwych, niewyobrażalnych dotąd ofiar ludzkich.
Na arenę wkroczyły tłumy – milionowe tłumy pod bronią. Ta ostatnia zaś wymazała z nowej wojny jakiekolwiek ślady etosu rycerskiego. Podobnie jak emblematem rewolucyjnego przewrotu we Francji stała się obywatelka Gilotyna, rewolucyjnym symbolem Wielkiej Wojny stał się obywatel Maxim. Karabin maszynowy, w użyciu jeszcze przed rokiem 1914, zrewolucjonizował sposób prowadzenia wojny. Śmierć przychodziła anonimowo, na odległość i do tysięcy ludzi naraz. Stała się bezosobowym fatum.
Jeden z niemieckich żołnierzy obsługujący broń maszynową podczas bitwy nad Sommą (1916) tak opisywał w liście atak brytyjskiej piechoty: Oficerowie szli przodem. Zauważyłem, jak jeden kroczy, spokojnie opierając się na lasce. Kiedy zaczęliśmy strzelać, musieliśmy kilkakrotnie ładować broń. Padali setkami. Nie trzeba było celować, po prostu strzelaliśmy w nich.
Biorący udział w tej samej bitwie Ernst Jünger odnotował: Rycerskość zniknęła na zawsze. Podobnie jak wszelkie szlachetne i osobiste uczucia musiała ustąpić przed nowym tempem bitwy i rządami maszyny. Tutaj nowa Europa po raz pierwszy objawiła się w walce.
A jeszcze rok wcześniej brytyjski pisarz Jerome K. Jerome (autor słynnych Trzech panów w łódce, nie licząc psa) wzywał Niemców: Chodźcie, panowie, uczyńmy z tego najbardziej honorowe zawody, które pozostawią po sobie możliwie jak najmniej goryczy. Przekonajmy się, czy potrafimy uczynić z tego piękny mecz i wyjść z niego uszlachetnieni tym, że rozegraliśmy go do samego końca; mecz, po którym wszyscy wrócimy do domów z czystszymi umysłami, czystszym widzeniem i wskutek cierpienia bardziej dla siebie wyrozumiali. (…) Nazwijmy to meczem. Bo czym innym to tak naprawdę jest?
Krwawą wizytówką tej wojny pozbawionej rycerskości stała się „bitwa materiałowa” (Materialschlacht), bitwa na wykrwawienie (a od roku 1915 – na zagazowanie). Rok 1916 przyniósł dwie najkrwawsze tego typu bitwy na froncie zachodnim: pod Verdun i nad Sommą. W ich wyniku Niemcy stracili 800 tysięcy żołnierzy, Brytyjczycy i Francuzi niewiele mniej (tylko pierwszego dnia brytyjskiej ofensywy w lipcu 1916 roku nad Sommą poległo 60 tysięcy żołnierzy British Expeditionary Force, a do listopada tego roku – blisko pół miliona).
Wojna stała się rzeźnią, pozbawioną wzniosłości i unurzaną w błocie. Tak wyglądało toczone na froncie zachodnim zmaganie pozycyjne w okopach. Tysiące relacji żołnierzy różnych armii mówi to samo, co zapisał w styczniu 1916 roku jeden z brytyjskich żołnierzy: Światła gasną. Teraz szczury i wszy pokazują, kto tu rządzi. Słychać chrupanie, tupanie, skakanie szczurów biegających od deski do deski, wydających z siebie ciche piski za falistą blachą stanowiącą ściany ziemianek. To hałaśliwe krzątanie się nie ustaje. W każdej chwili spodziewam się, że któryś wyląduje mi na nosie. Oprócz tego zaczynają mnie kąsać wszy i pchły.
Ostatnim chyba wyrazem odchodzącej w przeszłość wojennej rycerskości były przypadki spontanicznych rozejmów i wspólnego świętowania Bożego Narodzenia A.D. 1914 przez oddziały siedzące w przeciwległych okopach na froncie zachodnim. Takie sceny nie powtórzą się już w następnych latach Wielkiej Wojny. Zabraknie miejsca na treuga Dei.
Coraz więcej państwa
Pierwsza wojna światowa okazała się milowym krokiem na drodze do zwycięstwa etatyzmu. Każda wojna sprzyja rozrostowi i centralizacji kompetencji państwa – Wielka Wojna uczyniła to na skalę gigantyczną. O ile w przypadku państw kontynentalnych zjawisko silnie zaznaczonej obecności państwa w gospodarce czy rzeczywistości społecznej nie było niczym nowym (choć trzeba pamiętać, że w porównaniu do sytuacji po roku 1914, a zwłaszcza po roku 1945 był to etatyzm w mikroskali), to w przypadku tradycyjnie liberalnych pod tym względem mocarstw anglosaskich wojna przyniosła w tej materii prawdziwą rewolucję.
Jak wiemy, od roku 1916 Brytyjczyków objął powszechny pobór (nieznany nawet w okresie wojen napoleońskich). Koniec liberalnego państwa na Wyspach rozpoczął się 8 sierpnia 1914 roku z chwilą wejścia w życie ustawy o obronie Królestwa (Defence of the Realm Act). Ustawę od początku nazywano panią wątpliwej legalności, zważywszy, że rząd wprowadził ją bez debaty w Izbie Gmin, formalnie jednak obowiązywała (wraz z nowelizacjami) do roku 1918. Dawała ona rządowi szereg uprawnień typowych na czas wojny (jak, na przykład, cenzura wojenna, ograniczenie prawa do posiadania broni palnej, prawo rewizji i zatrzymania bez nakazu sądu, zastąpienie sądów przysięgłych sądami wojskowymi także w sprawach cywilnych).
Defence of the Realm Act zapewniał rządowi jednak nie tylko to – na mocy tejże ustawy brytyjski rząd miał prawo przejąć każdy zakład przemysłowy (bądź inny) uznany przezeń za niezbędny dla celów wojennych. Okres Wielkiej Wojny przyniósł w ten sposób rzecz nową w historii gospodarki brytyjskiej: bezpośrednie zaangażowanie rządu w działalność gospodarczą. Niektóre przepisy ustawy o obronie Królestwa – w rodzaju zakazu puszczania latawców czy palenia ognisk bądź nakazu rozcieńczania drinków wodą i wcześniejszego zamykania pubów – cofnięto po roku 1918, jednak obecności państwa w gospodarce nie udało się już „zrolować”. Podobnie jak rozbudowywanych w czasie wojny tzw. programów społecznych.
Jednym z pierwszych aktów wiodących do budowy na Wyspach welfare state był przyjęty w roku 1917 (i kontynuowany po wojnie) Housing Act, w myśl wyrażonej przez premiera Davida Lloyda George’a deklaracji zbudowania przez rząd (czyli za pieniądze podatników) domów godnych bohaterów.
Podobną ewolucję w kierunku etatyzmu można zauważyć w Stanach Zjednoczonych, które do wojny weszły dopiero w roku 1917. Demokratyczna administracja Woodrowa Wilsona położyła wówczas podwaliny pod szeroko zakrojony interwencjonizm państwowy, który rozkwitnie w epoce New Dealu Franklina Delano Roosevelta. W latach 1917–1918 poczyniono w tym kierunku pierwsze kroki, powołując do życia War Industries Board (Izbę Przemysłów Wojennych) – swego rodzaju superministerstwo nadzorujące i sterujące amerykańskim przemysłem pracującym na cele wojenne. Stała się ona – jak zauważył jeden z członków Izby – bezprecedensową dyktaturą nad przemysłem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.