Pierwsza wojna światowa nazwana została Wielką Wojną, jednak jej wielkość nie polegała na globalnym wymiarze – już wcześniej zdarzały się przecież konflikty, które z Europy rozprzestrzeniły się na inne kontynenty, dość wspomnieć wojnę siedmioletnią (1756–1763), toczoną również w Ameryce Północnej. La Grande Guerre zasłużyła na swoje miano z całkiem innych powodów, przede wszystkim dla straszliwych, niewyobrażalnych dotąd ofiar ludzkich.
Stolica Apostolska była obecna na kongresie wiedeńskim, jednak sto lat później jej głos (w postaci zgłaszanych przez papieża Benedykta XV inicjatyw pokojowych) celowo pomijano. A kiedy zwoływano do Paryża konferencję pokojową, nikt nawet nie pomyślał, aby zaprosić na nią (choćby tylko w charakterze obserwatora) przedstawiciela Stolicy Świętej.
Nie chodziło w tym kontekście o pozostający w swoistym zawieszeniu w świetle prawa międzynarodowego status Stolicy Apostolskiej (papież był wszak ciągle „więźniem Watykanu”). Istotniejszy w tym kontekście był antykatolicyzm elit politycznych III Republiki Francuskiej oraz antykatolickie tradycje politycznego establishmentu mocarstw anglosaskich. Po obu stronach Atlantyku organizacyjne ramy dla takich sentymentów dawała „diecezja bez granic” – masoneria. Swoją rolę odegrało też osłabienie pozycji, a później całkowita destrukcja ostatniego katolickiego mocarstwa w Europie – monarchii austro‑węgierskiej.
2 sierpnia 1914 roku we francuskiej prasie socjalistycznej pisano: Jeśli Francja zostanie napadnięta, socjaliści jako pierwsi staną w obronie Francji Wielkiej Rewolucji, demokracji, Encyklopedii, roku 1793 i 1848! Niemieckie „idee sierpniowe” z roku 1914 stawiały za nadrzędny cel wojenny Niemiec – oprócz strategicznie uzasadnionych aneksji – promocję niemieckiej Kultur, utożsamianej wyłącznie z protestantyzmem. Cóż dopiero powiedzieć o celach prawosławnej Rosji czy liberalnych Anglosasów!
W tym więc sensie pierwsza wojna światowa okazała się kolejną odsłoną przetaczającego się przez Europę od połowy XIX wieku cyklu antykatolickich kulturkampfów (wojen o kulturę). Warto w tym miejscu przytoczyć mało znany fakt zachowania się wojsk niemieckich wkraczających w sierpniu 1914 roku do nie tylko neutralnej, ale i katolickiej Belgii. Jak wiemy, opowieści o niemieckich okropnościach popełnianych w tym kraju dostarczyły intensywnie eksploatowanego tematu brytyjskiej i francuskiej propagandzie masowo produkującej legendy o nadziewaniu dzieci na bagnety, masowym obcinaniu rąk czy wyrabianiu mydła ze zwłok ludzkich. Co jednak ciekawe, urzędowa antyniemiecka propaganda specjalnie nie nagłaśniała skandalicznego zachowania armii niemieckiej wobec Belgów jako katolików. A przecież niemieccy żołnierze, głównie wyznania protestanckiego, nie kryli pogardy dla belgijskich „papistów”. Znamy cały szereg udokumentowanych zachowań tego typu, jak choćby naigrywanie się z ludzi modlących się przy figurze Najświętszego Serca Jezusowego (na przykład w Tamines) czy masowego bezczeszczenia kościołów.
Ksiądz Maurice Carton de Wiart (brat belgijskiego ministra sprawiedliwości) tak opisał stan kościoła w wiosce Hastiere‑par‑dela, w której Niemcy zamordowali dziewiętnastu mieszkańców, w tym księdza: Wszystko zostało zbezczeszczone. Wprowadzono do środka konie, a szaty liturgiczne podarto i rozrzucono po ziemi. Niemcy używali ich do podcierania się po załatwieniu potrzeb. Relikwiarze zostały wyłamane, a relikwie rozrzucone. Były wśród nich relikwie Matki Bożej z Kolonii uratowane w czasie rewolucji francuskiej. Żołnierze próbowali kolbami od karabinów zniszczyć tabernakulum. Bez powodzenia, jednak ołtarz główny i boczny zostały zniszczone.
W protestanckiej prasie niemieckiej ciągle pojawiały się doniesienia o zatruwaniu studni i masowym wyłupianiu oczu niemieckim jeńcom przez katolickich księży i zakonnice w Belgii (okrucieństwa tego typu popełniane przez ultramontański rząd Belgii opisywał między innymi „Hannoverscher Courier”). W pogłoski te, według relacji bawarskiego attache przy niemieckiej Kwaterze Głównej, twardo wierzył sam cesarz Wilhelm II oskarżający belgijskich i francuskich „klechów” o oślepianie niemieckich żołnierzy.
Śmiech demona
Wielka Wojna przyniosła ostateczny krok w kierunku demokratyzacji – i wojny, i ustroju politycznego. Przygotowała grunt pod socjalizm – nie tylko ułatwiając propagandę rewolucyjną (vide Rosja, gdzie dodatkowo zadziałał brak hamulca sumienia ze strony Niemiec pomagających bolszewikom), ale też wprowadzając socjalizm do gospodarki. Nastąpiła barbaryzacja obyczajów, która przetrwała bezsens okopów i „bitwy materiałowe”. Jeszcze na początku roku 1914 tango powszechnie uważano za taniec niemoralny – w roku 1918 opinia taka wydawała się pochodzić z nieznanego świata.
Wojna oznaczała początek końca politycznej i kulturowej dominacji Europy w świecie. Jednak mocarstwo, które okazało się największym zwycięzcą tej wojny (Stany Zjednoczone), nie zechciało – na razie – zebrać owoców swego zwycięstwa, powracając po roku 1919 do izolacjonizmu. Za to inne mocarstwo, uchodzące za największego przegranego (Niemcy), znalazło się w najlepszej pozycji do szybkiego odzyskania wszystkiego, co utraciło. Tkwiła w tym wszystkim jakaś diabelska logika.
W roku 1914 jeden z brytyjskich żołnierzy walczących w Belgii tak oto w liście do rodziny streścił wrażenia z pobytu na froncie: Można było niemal usłyszeć, jak diabeł śmieje się na widok dzieła swoich dzieci.
Jeźdźcy Apokalipsy dopiero rozpoczynali swą straszliwą wędrówkę przez świat.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.