Wiedzieliśmy, że śmierć nigdy nie opuściła tego miejsca, ale skala bestialstwa, które odkryliśmy, przerosła nasze najśmielsze oczekiwania. Teren dawnego białostockiego więzienia to największe odkryte pole grobowe żołnierzy polskiego podziemia. Ciągle zadajemy sobie pytanie, kim byli ci, którzy zginęli, i kto ich mordował. I ilu ich naprawdę było.
Kim oni byli?
Poza pytaniem – ile jeszcze, pozostaje wciąż bez odpowiedzi drugie – kim byli? Na to odpowie, miejmy nadzieję, Polska Baza Genetyczna Ofiar Totalitaryzmów, których specjaliści uczestniczyli w każdym etapie prac, a pobrany przez nich materiał genetyczny pozwoli być może na identyfikację imienną chociaż niektórych ofiar. Jednak już teraz można sobie pozwolić na pewne hipotezy. Nikt nie zna miejsca pochówku więźniów zmarłych w okresie okupacji sowieckiej. Być może w niektórych jamach są właśnie oni? Niemcy wywozili poza więzienie ofiary masowych egzekucji, ale na miejscu, właśnie w ogrodzie, strzelali do zakładników – przedstawicieli białostockiej inteligencji przetrzymywanych jako zabezpieczenie przed akcjami podziemia zbrojnego. Czy właśnie 24 z nich rozstrzelano nad jedną z odnalezionych jam? Prawdopodobnie na miejscu grzebano też ofiary epidemii tyfusu, które przechodziły przez więzienie w czasie okupacji niemieckiej. Zmarło tu też wielu Cyganów przywiezionych z Prus Wschodnich. Nie ma wątpliwości co do tego, że na terenie ogrodu grzebano ofiary powojennych egzekucji oraz niektórych pomordowanych w czasie obław UB i MO. Czy uda się wreszcie odnaleźć wszystkich? Najważniejsze jest jednak to, że wszystkie znalezione tu ofiary można będzie wreszcie z szacunkiem pogrzebać i choć w ten sposób przywrócić należną im godność. Wierzę, że choć części z nich uda się przywrócić również tożsamość.
Białostockie pole śmierci
Ze Zbigniewem Kulikowskim z Pionu Śledczego Instytutu Pamięci Narodowej w Białymstoku Rozmawia Łukasz Kaźmierczak
Panie prokuratorze, w jakim punkcie znajduje się najważniejsze śledztwo prowadzone obecnie przez białostocki IPN?
– Kończymy w tej chwili drugi etap prac archeologiczno-ekshumacyjnych w białostockim więzieniu. Na dzisiaj wyjęliśmy ze znajdujących się tam jam szczątki ponad 150 ofiar. Te szczątki są cały czas opisywane, prowadzimy dokładne badania i analizy, to jest bardzo żmudna praca. Znaleźliśmy także nowe jamy, wiemy, że w nich także są ludzkie szczątki, ale na razie ich nie ekshumujemy, będziemy to robić w kolejnym etapie.
Jeśli chodzi o okres, w którym zostały popełnione wspomniane zbrodnie, to obejmuje on lata 1939–1956. Nie są to więc tylko zbrodnie dokonane przez funkcjonariuszy komunistycznych, ale także zbrodnie hitlerowskie.
Pan używa określenia „białostockie pole śmierci”.
– Tak, ten termin wydaje się tutaj jak najbardziej uprawniony. Bo to nie jest cmentarz, tu nie ma nagrobków, pochówków, to nie jest coś na wzór warszawskiej „Łączki”, tylko wszystkie zwłoki są po prostu wrzucone do jam, przemieszane ze sobą. W tym przypadku mamy także do czynienia z różnymi okolicznościami zgonów – leżą tutaj ofiary rozstrzeliwań, zagłodzenia, chorób, wyniszczenia, śmiertelnego pobicia itp. To są często zwłoki kobiet i dzieci, które prawdopodobnie zmarły podczas okupacji hitlerowskiej, będąc przetrzymywanymi w tutejszym więzieniu. Każdy okupant, każdy zbrodniarz, każdy ubek przyczynił się zatem do tej okrutnej zbrodni. W tych dołach mamy uwidoczniony czysty obraz ludobójstwa – i mam tu na myśli zarówno ludobójstwo w znaczeniu medycyny sądowej, jak i w znaczeniu archeologicznym, ale także w rozumieniu norm prawnych. Nie mam wątpliwości – to klasyczne ludobójstwo.
Trudno chyba do takiego śledztwa podchodzić beznamiętnie...
– Wie pan, ja jestem prokuratorem od 25 lat. Wiele już widziałem, ale to, co zobaczyłem w białostockich jamach, po prostu nie mieści mi się w głowie. I nie chodzi tylko o samą liczbę ofiar. Proszę sobie na przykład wyobrazić, że przy zwłokach niemowlaka odnaleźliśmy czerwony smoczek, a przy innym ebonitowe serduszko. Albo wyciągamy płody i ciała kobiet w zaawansowanej ciąży. Widok jest potworny. Na usta od razu ciśnie się pytanie: Cóż takiego złego mogły te dzieci komukolwiek zrobić? Trudno również przejść obojętnie wobec ofiar strzałów w potylicę typu katyńskiego. To wszystko robi ogromne wrażenie, obciąża psychikę. Oby nigdy więcej w historii takie wydarzenia nie miały miejsca. Nigdy.
Co dalej z białostockim śledztwem?
– Trwają cały czas czynności procesowe, sporządzane są protokoły oględzin, a potem czeka nas wielka praca, żeby przygotować następny etap.
Czyli kolejne ekshumacje?
– Tak, zrobiliśmy sondaże, z których wynika, że szczątki ludzkie są także w innych miejscach. Tych szczątków jest znacznie więcej, niż przypuszczaliśmy. W tej chwili nie jesteśmy w stanie ekshumować i zbadać ich wszystkich od razu, stąd decyzja o kontynuowaniu prac we wrześniu. Ponadto musimy zmienić nieco formalną stronę śledztwa. Do tej pory dotyczyło ono zbrodni komunistycznych, tymczasem zebrane materiały wskazują także na innych sprawców, czyli właśnie hitlerowców. Te materiały muszą być wyłączone do odrębnego prowadzenia i osobnego śledztwa.
W międzyczasie przesłuchujemy świadków, kompletujemy materiał historyczny, pobieramy materiał biologiczny do przyszłych badań DNA, czyli prowadzimy normalną pracę prokuratorską.
Istnieje jeszcze jakaś szansa na odnalezienie i ukaranie sprawców tych zbrodni?
– Mamy akta śledztwa, mamy materiały historyczne, jeżeli okaże się, że winni – niezależnie od tego, czy będą to zbrodniarze komunistyczni, czy też zbrodniarze hitlerowscy – nadal żyją, to naszym obowiązkiem jest oczywiście przedstawienie im zarzutu i skierowanie aktu oskarżenia do sądu. Ale to cały czas długa, długa praca przed nami, tym bardziej że w białostockim więzieniu możemy odnaleźć jeszcze wiele ofiar.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.