Zranienia, szczególnie te z dzieciństwa, towarzyszą każdemu z nas. Dziś na wiele z nich potrafimy spojrzeć realnie, z tzw. dorosłego punktu widzenia, ale nawet wtedy na ich wspomnienie możemy odnaleźć w sobie wówczas odczuwany wstyd, głęboko skrywaną złość lub po prostu paraliżujący lęk małego dziecka. Jako dzieci musieliśmy się im po prostu poddawać, jako dorośli możemy przejąć nad nimi kontrolę.
to, co znam, to mały kawałek wszechświata
Gdy jesteśmy dziećmi, cały nasz świat sprowadza się do matczynych i ojcowskich rąk, bicia ich serc, brzmienia głosu. Z czasem zaczyna się on rozszerzać, ale wciąż ogranicza się do najbliższej rodziny. Dom to cały świat. To, czego doświadczamy w czterech ścianach, uczy nas określonych wzorców zachowań, postawy wobec świata. Bycie w świecie wiąże się z wieloma trudnościami, przed jakimi stoi młody człowiek. Dobre zaplecze jest niezbędne, by im podołać. Gdy tego zaplecza brakuje, dziecko nie może realizować zadań adekwatnych do jego wieku. Z jednej strony brakuje mu do tego siły i odwagi, a z drugiej jego serce jest uwięzione za ścianami domu, w którym często dzieją się nieme dramaty.
Jeśli rodzice nie pełnią w wystarczająco dobry sposób swoich ról, wtedy zaczyna je wypełniać dziecko. Rodzina działa bowiem jak system i gdy jakiś element się psuje, jego funkcje przejmują inne elementy. Dziecko nie jest jednak gotowe na przejęcie funkcji osoby dorosłej: stanie się opiekunem pijanego rodzica, pocieszycielem zdradzonej matki, obrońcą bitego lub upokarzanego rodzeństwa. Dziecko nie jest gotowe do ciągłego kłamania, zatajania prawdy, tłumaczenia na różne sposoby nieobecnych na zebraniu rodziców i udawania, że u niego w domu wszystko w porządku. By podołać tym niechcianym rolom, musi nabyć określone mechanizmy zachowań, nauczyć się robienia uników, zakładać maski, wchodzić w powierzchowne relacje, ciągle tłumaczyć złe zachowania dorosłych, nieustannie poszukiwać w sobie winy i wierzyć, że jeśli będzie idealne, rodzic się zmieni. Można powiedzieć, że mechanizmy te pozwalają dziecku przetrwać, dlatego są one na pewnym etapie jego życia przystosowawcze. Dziecko wytwarza je, by poradzić sobie z tym, co dla niego za trudne.
W dalszym życiu wypracowane w nieprawidłowo funkcjonującej rodzinie mechanizmy stanowią dla danej osoby formę więzienia. Zaczyna ona popełniać wciąż te same życiowe błędy, ma trudności w nawiązaniu stałych relacji i komunikowaniu się z innymi, czuje się nieszczęśliwa i wciąż niespełniona. Ciągle siebie sprawdza, czeka na własne potknięcia, nie potrafi podjąć poważniejszych decyzji, za wszelką cenę dąży do perfekcjonizmu. Z ust osoby znaczącej spodziewa się raczej krytyki niż uznania. Boi się bliskości, odpowiedzialności, związku. Próbuje spełniać czyjeś wyobrażenia, podporządkowywać się oczekiwaniom, ukrywać swoje słabości i trudne emocje. Cierpi.
dorosłość to odnajdywanie równowagi
Dzieciństwo każdego z nas nie było ani jedynie czarne, ani wyłącznie białe. Mało tego, w przyjaznych warunkach pewne dziecięce zranienia działały na nas hartująco, pomagając radzić sobie z reakcjami innych osób. Jeżeli były to zwykłe zranienia okresu dzieciństwa, które nie wiązały się z zaburzeniami systemu rodzinnego, to z pewnością poradzimy sobie z nimi w sposób naturalny i całkowicie wystarczający. W ocenie tego, na ile dawne zranienia wpływają negatywnie na aktualne życie osoby, należy wziąć pod uwagę dwie rzeczy: przeżywane cierpienie oraz realizację zadań życiowych, przypadających na dany etap życia. Trzeba pamiętać, że wiele osób wypiera doświadczane krzywdy, odbierając im ich siłę i znaczenie.
Nieumiejętność wejścia w trwały związek, podjęcia zobowiązań, nawiązania trwałych przyjaźni oraz zbytnia koncentracja na sobie mogą być wołaniem naszych wewnętrznych, domagających się rozwiązania konfliktów, zazwyczaj mających swój początek w okresie dzieciństwa.
zaopiekuj się sobą sprzed lat
Jest w nas taka cząstka, która zawsze pozostanie dzieckiem. To nasze wewnętrzne dziecko domaga się zauważenia i zaopiekowania, szczególnie silnie, gdy od wielu lat żyje w poczuciu bycia gorszym, niekochanym, ze zmarnowaną przeszłością. Pozwól sobie doświadczać tego, co kiedyś nie zostało ci dane. Uzdrowienie ze zranień to zazwyczaj długa droga, nie musisz być na niej sam, ale to ty musisz zgodzić się na jej rozpoczęcie. Sam musisz dać sobie szansę na zmianę tego, co tak bardzo cię uwiera i ogranicza. Poniżej przedstawiam kilka kroków prowadzących ku uzdrowieniu.
Po pierwsze – zgoda na to, co było. Przeszłości nie da się zmienić. Trzeba zobaczyć ją w prawdzie i zaakceptować. Trzeba także zaakceptować swoich rodziców. Często wiąże się to z ujawnieniem silnie skrywanej złości – musisz dać sobie prawo złoszczenia się na swoich rodziców. I to nie tylko na pijącego ojca, ale także na bezradną mamę. Nie zawsze musisz tę złość sprzed lat wyrażać w kontakcie z nimi, ale jeżeli ona jest w tobie, to ją uwolnij, pozwól sobie na jej przeżycie, porzuć kłamliwe poczucie lojalności. Trzeba też dostrzec to, co dobre – w twoim dzieciństwie były bowiem dobre chwile.
Po drugie – trzeba się zgodzić na trud zmiany. Musisz niejako włożyć rodzicielski trud w nowe budowanie samego siebie. Zmierzenie się z tym, co było, i zaakceptowanie tego nie jest łatwe. Kolejny krok także łatwy nie jest, a jest nim przebaczenie. Przede wszystkim samemu sobie – spojrzenie na siebie z miłością, przebaczenie wszelkich niepowodzeń, upadków, braku siły, popełniania wciąż tych samych błędów. Przebaczenie tych sytuacji, w których krzywdziliśmy samych siebie lub innych. Następnie przebaczenie innym osobom ich konkretnych zachowań, słów, braku pomocy. Droga przebaczania wiedzie ku przebaczeniu samemu Bogu. Być może masz żal i złość do Niego za te wszystkie lata – wykrzycz to, powiedz, jak bardzo cię bolało to, co było, i jak nie radzisz sobie z tym, co obecnie dzieje się w twoim życiu.
Po przebyciu tych kroków prawdopodobnie pierwszy raz od dłuższego czasu odetchniesz spokojniej. To dobry znak przed kolejnym długim krokiem, jakim jest budowanie w sobie nowych doświadczeń oraz konstruktywnych sposobów zachowania się, radzenia sobie z przeżywanymi emocjami, tworzenia relacji. Potrzebne będzie wzmocnienie twojego poczucia własnej wartości i pewności siebie. Będziesz mierzył się ze swoim lękiem, ale nade wszystko doświadczysz radości z tego, co nowe. To jest etap osobistego rozwoju, budowania nowego siebie, odzyskiwania tego, co utracone.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.