Z pokorą przyjmuję rzeczywistość, a doświadczenie polityczne podpowiada mi, że na sondaże wyborcze trzeba patrzeć z dystansem.
– A gdzie pójdą sześciolatki?
– Tam, gdzie zapiszą je rodzice. Mamy gotową ustawę, która przywróci rodzicom wolność wyboru. Nie będzie przymusu posyłania 6-letnich dzieci do pierwszych klas, bo obowiązek szkolny powróci na poziom 7 lat. Oczywiście, ci rodzice, którzy będą chcieli posłać do szkoły swoje dzieci w wieku 6 lat, będą mieli takie prawo, ale nie obowiązek.
– Przywrócicie więc 6-latkom wolność. A w niektórych mediach mówią, że Prawo i Sprawiedliwość chce wprowadzić opresyjne państwo...
– Na to już nic nie poradzimy... (śmiech). Nie chcemy ludzi do niczego zmuszać, a jedynie wsłuchiwać się w ich potrzeby. Zapewniam Pana, że jesteśmy bardziej obywatelscy od Platformy Obywatelskiej.
– Skoro jesteśmy przy ustawach obywatelskich, to zadam trudniejsze pytanie. Otóż ostatnio do Sejmu trafiła ustawa zakazująca w Polsce aborcji. Niestety, kolejny raz podczas pierwszego czytania prawie 500 tys. podpisów wyrzucono do kosza. Jeżeli za kilka miesięcy do Sejmu znów trafi obywatelska ustawa chroniąca życie poczętych dzieci, to co PiS zrobi z takim projektem?
– To bardzo trudny, ale jednocześnie ważny temat. Na pewno powinna odbyć się debata i dyskusja, której okres wyborczy nie służy. Głosowaliśmy za życiem, ale unikaliśmy tego tematu, bo wiedzieliśmy, że druga strona chce ją wykorzystać przeciwko nam. Osobiście dostrzegam, że ten problem jest ważny dla wielu młodych ludzi, którzy przychodzą na moje spotkania podczas kampanii. Potwierdza to także liczba podpisów pod projektami ustaw zakazujących aborcji. Moim zdaniem, ludzie chcą bronić życia i zjawisko to będzie narastało.
– Czyli nie będziecie odrzucać projektów obywatelskich w pierwszym czytaniu, tak jak to robiła Platforma Obywatelska do spółki z lewicą i częścią PSL-u?
– Będzie to niemożliwe, bo chcemy zapisać w regulaminie Sejmu, że każdy projekt obywatelski musi trafić do komisji. Jeżeli ludzie przyniosą taki projekt, to będziemy nad nim dyskutować.
– Teraz pytanie natury bardziej politycznej, a nawet partyjnej. Z list PiS-u startuje ponad 1000 osób. I choć zakładam dobrą wolę wszystkich kandydatów, to jednak natura ludzka jest ułomna. Czy PiS ma jakiś pomysł na prewencję, by Wasze rządy nie skończyły się aferami i słynnymi dziś „ośmiorniczkami”?
– Bardzo mocno akcentujemy to w naszej kampanii wyborczej. Uważamy, że trzeba przywrócić obywatelom wiarę w to, iż politycy mogą być uczciwi i odpowiedzialni. Te wyśrubowane kryteria są dla nas jednym z najważniejszych wyzwań. PiS już wielokrotnie udowadniał, że jesteśmy formacją, która nie toleruje dwuznacznych zachowań w swoich szeregach. Ze swojej strony mogę zapewnić, że przy dobieraniu kadr będziemy stawiać na ludzi uczciwych, wiarygodnych i odpowiedzialnych, ale również takich, którzy nie będą się bali podejmować trudnych decyzji.
– Choć PiS jest faworytem sondaży, to i tak narzekacie, że walka w kampanii jest nierówna. Dlaczego?
– Proszę zauważyć, że PO ma wsparcie głównych stacji telewizyjnych, ale też zaplecze w postaci instytucji państwowych. My wszystkie projekty i wyliczenia musimy wykonywać na własną rękę, a Platforma chwali się tym, że w jej programie wyborczym są wyliczenia Ministerstwa Finansów. Urzędnicy, zamiast rozwiązywać ważne dla Polski problemy, zajmują się pisaniem partyjnego programu. Podobnie sytuacja wygląda z wyjazdowymi posiedzeniami rządu... Platforma zamieniała posiedzenia Rady Ministrów w swój sztab wyborczy.
– Często mówi się, że PO uprawia propagandę sukcesu, za którą kryje się fatalny stan publicznych finansów. Jaka może być skala tego niepokojącego zjawiska? Co czeka nas po wyborach?
– Mamy tylko sygnały, ale całej prawdy nie znamy. Może być tak jak w Kancelarii Prezydenta, gdy po wygranych wyborach okazało się, że kasa jest praktycznie pusta.
– Jeżeli tak będzie, to jak zrealizujecie obietnice?
– Trzeba będzie zrobić księgę otwarcia i harmonogram realizacji naszego programu wyborczego. Polacy wiedzą, że wszystkiego od razu nie da się zrealizować. Ale wiemy też, że w Polsce jest dużo pieniędzy, które są marnowane na rzecz różnych lobby i grup interesu. Trzeba tylko uczciwie się tym zająć.
– Ma Pani jakiś polityczny autorytet?
– Pewnie Pan Redaktor uzna, że się podlizuję, ale jest nim dla mnie Jarosław Kaczyński. To on mnie wprowadził do polityki.
– Czy wiceprezes PiS Beata Szydło nie zmieni się jako premier Beata Szydło?
– Mam już tyle lat, że chyba się nie zmienię... (śmiech). W dużej polityce jestem od 10 lat. Skoro do tej pory Warszawa mnie nie zmieniła, to już raczej nie zmieni. Poza tym lubię takie życie, jakie mam, i nie tęsknię za zmianą swojej kreacji.
– Wiara jest dla Pani ważna.
– Bardzo ważna.
– Czy podpisałaby się Pani pod stwierdzeniem, że zwalczanie Kościoła jest działaniem na szkodę szeroko pojmowanej racji stanu?
– Polska rozwijała się na wartościach chrześcijańskich i nikt rozsądny nie może temu zaprzeczyć. Zawsze, gdy mieliśmy problemy, to właśnie Kościół był dla nas podporą i ostoją wolności.
– Ma Pani dwóch synów, którzy studiują. Jeden zamierza leczyć ciało, a drugi duszę. Jak zareagowali, gdy dowiedzieli się, że ich mama jest kandydatką na premiera RP?
– Mój starszy syn Tymoteusz jest klerykiem w krakowskim seminarium. On zareagował z entuzjazmem. Powiedział: – Mamo, przejdziesz do historii. Tymoteusz mówi, że gdyby nie wybrał seminarium, to zostałby politykiem. Młodszy syn Błażej studiuje medycynę, nie był moją nominacją zbytnio zachwycony. Ale wiem, że na wsparcie ze strony męża i synów zawsze mogę liczyć.
– Nie żal było oddawać syna do seminarium?
– Kiedyś myślałam, że pójdzie na filozofię, bo był finalistą wielu olimpiad filozoficznych. Ale pewnego dnia przyszedł i powiedział, że chce do seminarium. Mąż mówi, że Tymoteusz po mnie jest taki uparty i konsekwentnie dąży do celu. Dziś jest na piątym roku i przygotowuje się do święceń diakonatu. Jesteśmy z niego bardzo dumni i wspieramy go modlitwą.
– Córka górnika, żona wychowawcy dzieci niepełnosprawnych, matka lekarza i księdza. Animator kultury, burmistrz, poseł, wiceprezes PiS... być może niebawem premier. Co chciałaby Pani dopisać do tej biografii?
– Wystarczy mi tyle. Matka, żona, córka... Wymienił Pan wszystko, co w moim życiu jest najważniejsze.
– A jak chce Pani być zapamiętana przez Polaków?
– Normalnie. Jako osoba, która miała powierzone ważne zadanie i dobrze je wykonała. Jestem politykiem, który krok po kroku zdobywał nowe doświadczenia. Nie jestem z tych, którzy od razu są wrzucani na głęboką wodę... i czasem się zachłystują. Przeszłam już wystarczająco wiele, aby dostać od życia niejedną lekcję pokory.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.