Odwaga przyzwolenia, ale i zachęcania do aktywności laikatu w Kościele powoduje, że pasterz musi czuć się odpowiedzialny za tę obecność. Stąd niejako ta odpowiedzialność wymusza spotkania, konferencje, homilie czy – od czasu do czasu – skierowanie do zaangażowanych w życie Kościoła świeckich słowa pisanego Niedziela, 8 marca 2009
– Polska nie była krajem szczególnie „rewolucyjnym”, gdy chodzi o ten problem...
– Z pewnością tak, chociaż trzeba zwrócić uwagę na specyfikę Lasek i całego dzieła Matki Czackiej. Było to wyprzedzenie nauki soborowej z jednej strony, a z drugiej – to właśnie tam ludzie szukali swojego miejsca w Kościele, a nawet jeśli nie myśleli o formalnym udziale w jego życiu, próbowali znaleźć właściwe relacje z Bogiem. Komuniści byli niezłymi „teologami”, toteż kiedy Sobór otworzył przestrzeń dla świeckich, podjęli hasłowo wezwanie i zamierzali skierować świeckich w stronę realizacji reform soborowych, nie bacząc na zalecenia hierarchii.
Postawa niektórych katolików świeckich wobec procesu bp. Kaczmarka czy uwięzienia Prymasa Tysiąclecia ujawnia zagrożenia, na jakie nastawiony był wówczas Kościół w Polsce. Opublikowana w „Christianitas” korespondencja kard. Wojtyły z redaktorami jednego z tygodników pokazuje dramaturgię tamtych czasów.
Mówiąc krótko, totalitarne państwo postanowiło koncesjonować laikat i tylko ten, który znalazł uznanie partyjnych decydentów, miał możliwość wypowiadania się, i znajdowano na to środki. Prasowymi, najbardziej popularnymi organami stanowiącymi wykładnię tego nurtu były z pewnością „Za i przeciw” czy „Zorza”, wychodzące w dość wysokich nakładach, gdy jednocześnie zablokowano wydawanie „Niedzieli” czy „Gościa Niedzielnego”.
– Miejscem szczególnego uaktywnienia laikatu stała się, zwłaszcza w diecezji przemyskiej, troska o budowę nowych świątyń.
– Tak, to prawda. Tzw. ludzie prości, których zawsze określam mianem elity, podjęli ryzyko odpowiedzialności za pomnożenie miejsc modlitwy i stanęli u boku swoich pasterzy, za co spotykało ich nieraz wiele szykan i ponosili też sporo kosztów finansowych. Dziś okazuje się, że i tutaj władza totalitarna nie pozostała pasywna.
Obok zastraszeń, kontrybucji finansowych, widząc, że to nie pomaga, stworzono rodzaj sabotażu, przyznając prawo do współpracy przy budowie punktów sakralnych wybranym architektom, którzy – nie wszyscy, oczywiście – wymyślali koncepcje, zupełnie pomijając warunki, nawet atmosferyczne, w Polsce. Były to swoiste twory, które miały materialnie wyeksploatować wspólnoty parafialne. Mimo tych zabiegów udało się dzięki pomocy ludzi przybliżyć domy Boże wiernym, a przez to rozpocząć pracę nad budowaniem żywego Kościoła.
W latach zniewolenia Kościół z wielką nadzieją zwracał się ku inteligencji i artystom, umożliwiając im wypowiadanie prawd, które były zakazane w miejscach do tego przeznaczonych. Trzeba ze smutkiem przyznać, że wielu z tych ludzi zinstrumentalizowało tę dobroć, a po odzyskaniu wolności stanęło w szeregu przeciwników Kościoła. To smutna konstatacja, ale – gwoli prawdy – trzeba o tym wspomnieć.
– Przygotowując się do tego spotkania, zdążyłem się zorientować, że refleksje Księdza Arcybiskupa skierowane do laikatu to nie tylko owoc pracy we wspomnianej dykasterii watykańskiej, ale głęboka troska o świadomą i dojrzałą obecność laikatu w życiu Kościoła. Widać to w różnych publikacjach, m.in. w „ Zeszytach Akcji Katolickiej” archidiecezji przemyskiej.
– Odwaga przyzwolenia, ale i zachęcania do aktywności laikatu w Kościele powoduje, że pasterz musi czuć się odpowiedzialny za tę obecność. Stąd niejako ta odpowiedzialność wymusza spotkania, konferencje, homilie czy – od czasu do czasu – pojawia się skierowanie do zaangażowanych w życie Kościoła świeckich słowa pisanego.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.