Taizé mnie rozpala

Nie mogłem nie przyjechać do Poznania, gdyż przyjaźnię się z br. Markiem, który pochodzi z Poznania, i miasto to kilka lat czekało, aż wybije jego godzina Taizé. Niedziela, 24 stycznia 2010



I Poznań. Brat Alois. Już tu jest znak, jak bardzo bracia żyją charyzmatem, którego Duch Święty udzielił br. Rogerowi. Mam wrażenie, że rozważania, modlitwy, które słyszałem i którymi się modliłem z braćmi w Poznaniu, prowadził br. Roger. Była tam przede wszystkim wrażliwość na tych wszystkich, którzy szukają Jezusa, którzy mają trudności w otwarciu się, aby zaufać Bogu. I zarazem pewność, że zmartwychwstały Jezus jest pośród nas, że z nami idzie, że daje nam swojego Ducha. Nawet jeśli Go do końca nie pojmujemy, nie potrafimy kochać tak, jakbyśmy chcieli, nie patrząc na nasze ograniczenia, zwątpienia, nawet na to, że nieraz upadniemy.

Przecież jesteśmy w Kościele Boga miłosiernego, który daje nam przebaczenie! Myślę, że rys miłosierdzia jest tu bardzo ważny. Jan Paweł II, br. Roger i wiele współczesnych świadków – św. s. Faustyna, bł. ks. Michał Sopoćko – jakież to piękne świadectwo o miłosierdziu Boga. Świat tak bardzo potrzebuje teraz świadectwa o Bogu miłosiernym. Nie chcę oskarżać innych wieków, ale gdy tak mocno głoszono Boga sprawiedliwego, zabrakło świadectwa o Bogu miłosiernym. Teraz to się dopełnia, m.in. właśnie w ruchach: w Ruchu Światło-Życie, w Odnowie w Duchu Świętym, we Wspólnocie Taizé. To jest także znak czasu.

– Czy Ojciec widzi jakieś różnice między młodzieżą sprzed 30 lat a obecnie?

– Na pierwszy rzut oka – wtedy młodzież nie biegła w przerwie do Internetu, nie miała na uszach słuchawek, nie żuła gum... (śmiech). A tak poważnie: i wtedy, i dzisiaj widzę, że młodzi szukają Boga, że w młodych sercach jest wrodzone piękno, otwartość, zaufanie, radość. To zawsze młodzi przynoszą ze sobą. Wydaje się jednak, że dzisiaj jest mniej autorytetów, a i młodzi też podnieśli wyżej poprzeczkę zaufania. Toteż my, mniej młodzi, musimy dzisiaj nieco bardziej zawalczyć, żeby zdobyć zaufanie młodych. Możemy je zdobyć tylko czymś bardzo autentycznym. Oni chcą, żebyśmy byli święci, autentycznie święci. Chcą widzieć nas jako świadków. Nie mamy więc wyjścia: żeby z nimi rozmawiać, żeby zyskać ich zaufanie, żeby być wiarygodnymi świadkami dla młodego pokolenia, musimy rosnąć w człowieczeństwie i jawić się w prawdzie.

Młodzi wyczuwają jakikolwiek fałsz, udawanie, ich „nie kupimy tanio”. Oni chcą, byśmy otworzyli nasze przyłbice i pokazali się jako prawdziwi ludzie. Jeżdżą do Taizé, ponieważ w braciach widzą autentycznych świadków. Nie ma jakiegoś kryzysu tam, gdzie wychowawcy, rodzice, nauczyciele dają świadectwo prawdzie, są ludźmi sumienia. Tam młodzi są gotowi do dialogu. W przeciwnym wypadku tracimy ich zaufanie. Dzisiaj o to łatwiej niż kiedyś. Tym bardziej że środki masowego przekazu z jakimś upodobaniem obrzucają błotem wszelkie autorytety, pomniejszają to wszystko, co wiąże się ze świadectwem starszych, ściągają z piedestału, wypróbowują sól. Jeżeli jednak będziemy solą prawdziwą, to nie będziemy się tego bali.

– Sprawdzałoby się więc pamiętne zdanie umierającego Jana Pawła II: „Szukałem was, a teraz wy przyszliście do mnie”...

– Ojciec Święty słyszał młodych przez okno. Zawsze traktował ich jako wspaniałych partnerów do rozmowy i dlatego miał w nich autentycznych przyjaciół. I nie zawiódł się na ich przyjaźni. W godzinie śmierci odnowił przymierze z młodymi. Pamiętamy też wieczór w Częstochowie, kiedy wypowiedział słowa: „Wymagajcie od siebie...”. Dzisiaj, trzydzieści kilka lat po tym wydarzeniu, powtarzam młodym: Słuchajcie, był taki Papież, który mówił, że musimy od siebie wymagać, i żadnych zniżek, żadnych ulg. Człowieczeństwo stać na to, żeby rosło, i ono tego chce. Dlatego, że Duch Święty chce, aby w nas rosło to, co jest autentycznie ludzkie. To jest świętość!

To było piękne, ten jednozdaniowy list pisany przez Papieża na łożu śmierci do młodych, żeby im powiedzieć, że traktuje ich poważnie. A w owej chwili miał wszelkie dane ku temu, żeby dać sobie już spokój, żeby nie odzywać się, myśleć nie o nich, ale o swojej śmierci. Lecz Jan Paweł II wiedział, że pasterzem jest się do końca, i miał świadomość, że teraz na barki młodych składa skarb największy – dziedzictwo wiary (por. przemówienie na krakowskiej Skałce) i oni mają to dziedzictwo ponieść do nowych pokoleń, w nowe czasy, pomnożyć je.





«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...