Prawda, o której mowa w Ewangelii, to nie są informacje zawarte np. w aktach IPN-u, bo prawdą jest Jezus Chrystus i to On nas wyzwala. Kościół nie jest pierwszym specem od archiwów IPN-u, nie jest, nie był i nie będzie. To nie jest jego domena, chociaż nie może abstrahować od IPN-u, musi być otwarty na owoce ich rzetelnej pracy. Przegląd Powszechny, 11/2006
Ale to nie jest tak, że, gdy atakują Kościół, to ja odbijam piłeczkę i pytam: A co media? Ale to pytanie niekiedy się po prostu narzuca, bo jak się widzi tych dziennikarzy-proroków lustracji w Kościele, to nasuwa się pytanie: skoro macie tyle dobrych rad, wiecie, jak trzeba to zrobić, to co z lustracją w waszych redakcjach, telewizjach, rozgłośniach, gdzie wasze komisje? Proszę zauważyć, jaka była reakcja na to, co zrobił pan Sakiewicz… Ja nie oceniam czy dobrze, czy źle, ale wrzucił do ogródka dziennikarskiego informacje, że ważna osoba w TVN była agentem. Jaka była reakcja? Nie taka, że trzeba powołać komisję, zrobić autolustrację, oczyścić się… A gdyby chodziło o biskupa, to byłaby ta retoryka: dlaczego jeszcze komisji nie powołali?
Ale odzywają się głosy, że to jest w ogóle inna osoba…
DARIUSZ KOWALCZYK: No, właśnie, ja nie rozsądzam, kto ma rację. Chodzi mi o schemat reakcji. Bądźmy konsekwentni. Ja jestem naprawdę otwarty na dziennikarzy, ale chciałbym, żebyśmy rozmawiali o lustracji różnych środowisk w sposób konsekwentny, logiczny, bo inaczej mam wrażenie, że ktoś chce kimś manipulować. Albo po prostu, powiedzmy to sobie szczerze, agent w koloratce się dobrze sprzedaje.
Tutaj dochodzi nam ostatni temat, który dzisiaj poruszymy. Są tzw. media katolickie. Jest telewizja, jest troszkę prasy, są radia. Jaka jest rola tych dziennikarzy, którzy powinni być fachowcami w tej dziedzinie, powinni pomagać wyjaśniać, bo strasznie tu dużo zamieszania?
DARIUSZ KOWALCZYK: Ojciec Krzysztof będzie miał ostatnie słowo, ale ja, patrząc na sprawy jezuitów w Krakowie, miałem wrażenie, że niektórzy dziennikarze prezentujący media katolickie jakby wyszli od niedojrzałej zasady, że w konflikcie przełożony – podwładny rację ma zawsze podwładny, bo jest słabszy. Wobec tego jego właśnie dziennikarze pytają i na podstawie jego wypowiedzi budują sobie obraz. Przełożony i tak na pewno coś kręci. Ale to jest niedojrzałość, a nie dziennikarstwo katolickie.
KRZYSZTOF DYREK: Ufam, że wśród pracujących w mediach katolickich wiele jest osób dojrzałych i traktujących te sprawy właściwe, ale po moich doświadczeniach, rzeczywiście miałem wrażenie, że nie byliśmy słuchani jako przełożeni, że uwzględnione bywało tylko to, co dziennikarzowi odpowiadało, co było po jego linii. Zawsze jest potrzebne czucie z Kościołem, roztropność w tym wszystkim. Ja bym się nie spieszył z wydawaniem ocen, osądzaniem ludzi. Myślę, że media katolickie także powinny się od tego odcinać.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Bogdan Sadowski. Rozmowa odbyła się 12 X 2006 r. w Warszawie.