Kapłan przede wszystkim (25. rocznica męczeńskiej śmierci ks. Jerzego Popiełuszki)

Przede wszystkim był kapłanem – wiernym swemu powołaniu, wyznawanym zasadom, składanym przyrzeczeniom. Wiernym do końca – aż do męczeńskiej śmierci. Różaniec, 10/2009



Powołanie wzrastało w nim przez lata, ale ostateczną decyzję podjął po maturze. Właśnie wtedy, w czerwcu 1965 r., przyjechał do Warszawy, by złożyć dokumenty w seminarium duchownym. Uzasadnienie prośby o przyjęcie brzmiało szczerze, choć oryginalnie: „Chcę zostać księdzem, ponieważ mam zamiłowanie do tego zawodu”.

To „zamiłowanie” ks. Jerzy przejawiał przez całe życie. Już w momencie święceń (1972 r.) wymyślił motto swego kapłaństwa: „żeby się nie skleszyć”, a więc nie być księdzem, który zawsze chodzi w nienagannym stroju, lecz w sercu ma niewiele miłości do ludzi. Tej dewizie pozostał wierny przez całe życie.

Nie jego czas, tylko Boga

„Był otwarty, każdą chwilę poświęcał innym, nie ograniczał swej posługi do katechezy i konfesjonału” – wspomina Józef Oryga, parafianin z Anina, gdzie ks. Jerzy był wikariuszem. Kiedyś w środku nocy ks. Popiełuszko zawiózł do szpitala córkę państwa Orygów. Innym razem zabrał ich na Jasną Górę, bo bardzo chcieli tam pojechać. Taki był, nie żałował czasu dla ludzi. A oni czuli, że to nie jego czas, tylko Pana Boga. Dlatego w niedziele i święta od rana do wieczora odwiedzał tych, którzy go zapraszali i chcieli mieć tylko dla siebie.

Wiedzieli, że mogą na niego liczyć. Zarówno jako na człowieka, jak i kapłana. Wielu zresztą przy nim się nawróciło, po latach przystąpiło do spowiedzi i Komunii świętej. Jednał też zwaśnione małżeństwa, godził rodziny, młodym wskazywał, co w życiu jest ważne. „Towarzyszył nam w trudnych życiowych wyborach, pomagał rozwiązywać problemy, uczył modlitwy i zaufania Bożej Opatrzności. Był naszym przyjacielem, ale przede wszystkim duszpasterzem i księdzem” – opowiada Wojciech Bąkowski, lekarz, pamiętający ks. Jerzego z czasu jego duszpasterstwa przy kościele św. Anny w Warszawie.

Miłość do ludzi przeplatała się u ks. Jerzego z miłością do Stwórcy. Chętnie spotykał się z innymi, pomagał im, ale też za nich się modlił, odprawiał w ich intencji Msze święte. Zwyczajem było, że ofiarowywał Mszę z okazji urodzin lub imienin kogoś ze znajomych. Dołączał też w prezencie obrazki religijne z dedykacją na odwrocie.

Świadek, nie teolog

Miłością do Boga i ludzi ks. Jerzy dzielił się także w środowisku robotników, których poznał podczas strajku Solidarności w Hucie Warszawa w 1980 r. i z którymi pozostał już do samego końca. Szybko wszedł w ich codzienne życie, przeżywał z nimi bóle i troski, towarzyszył w rozprawach sądowych, pomagał internowanym i ich rodzinom w stanie wojennym, nierozerwalnie wiążąc posługę ludzką z duchową. Bo zadaniem księdza, jak sam mówił, jest „być z ludźmi w doli i niedoli”.

„Był zwyczajny, skromny i ludzki, nie wynosił się, umiał się z nami zaprzyjaźnić” – wspominają hutnicy. Nie był wielkim teologiem, ale autentycznym świadkiem. I zarówno robotnicy, jak i ci wszyscy, którzy przybywali na warszawski Żoliborz na słynne w całej Polsce Msze za Ojczyznę, doskonale to wyczuwali. „Doprowadził wtedy wielu do wiary” – mówi Katarzyna Soborak, notariusz w procesie beatyfikacyjnym ks. Popiełuszki.

Miał w sobie jakąś charyzmę, bo zaczęła się lawina chrztów, ślubów, spowiedzi. „To wspaniałe uczucie, kiedy chrzci się 30-letniego człowieka” – zwierzał się przyjaciołom ks. Jerzy. Powroty ludzi do Boga i Kościoła cieszyły go najbardziej. Bo Pan Bóg był dla niego najważniejszy. To Jemu powierzał ludzkie problemy, dbał o to, by poza Mszą świętą i brewiarzem codziennie znaleźć czas na osobistą modlitwę. To także był rys jego kapłaństwa. Nie oceniał, nie potępiał, przyjmował ludzi takich, jakimi byli, delikatnie podprowadzając do wiary. Stąd ludzie tak się do niego garnęli.

Święty

Życie w przyjaźni z Chrystusem pozwoliło ks. Jerzemu zachować tę więź w najtrudniejszej chwili życia, w momencie śmierci. Trzeba bowiem wytrwałej modlitwy i wyrzeczeń, by przejść pomyślnie tak ogromną próbę. Trzeba najpierw okazać wierność w codziennych przeciwnościach, by stać się świętym.

*****

Milena Kindziuk jest autorką książek: Świadek prawdy…; Ks. Jerzy Popiełuszko. Prawdziwa historia męczennika; Ksiądz Jerzy zwyciężał dobrem i in.




«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...