Garstka polityków i sędziów dokonuje obyczajowej rewolucji na Starym Kontynencie. Co na to sami Europejczycy? Nie wiadomo, bo nikt ich nie pyta o zdanie. Przewodnik Katolicki, 15 listopada 2009
W Europie taki scenariusz jest właściwie nie do pomyślenia. Wyobraźmy sobie holenderskiego polityka zwołującego referendum w sprawie związków homoseksualnych. Albo hiszpańskiego konserwatystę, który zaproponuje głosowanie w sprawie prawa aborcyjnego. Obaj zostaliby zmiażdżeni przez lewicę i liberalne media – mimo iż nie zrobiliby niczego, co przeczyłoby zasadom współżycia społecznego w demokracji. Mało tego, w mocno zlaicyzowanej Holandii prawie na pewno większość opowiedziałaby się za utrzymaniem małżeństw gejów i lesbijek. Nie chodzi jednak o sam wynik, chodzi o zasadę. Referendum nie mogłoby się odbyć, ponieważ stanowiłoby precedens. I za kilkanaście lat ktoś mógłby wpaść na pomysł, by je powtórzyć, a wtedy nastroje społeczne i wskaźniki demograficzne mogłyby być zupełnie inne – szczególnie, gdy uwzględnimy rosnącą populację muzułmanów w tym kraju.
Skądinąd we wspomnianej Hiszpanii rząd Jose Luisa Zapatero planuje liberalizację ustawy aborcyjnej, dzięki której już 16-letnie dziewczęta będą mogły zabijać swoje dzieci bez konieczności powiadamiana rodziców. Wedle ostatnich sondaży zdecydowana większość Hiszpanów sprzeciwia się temu rozwiązaniu. Dla Zapatero nie ma to jednak żadnego znaczenia.
Europę zmieniają więc dzisiaj politycy i sędziowie. Ale nie sami Europejczycy.
Quasi-religia w natarciu
Przeciwnikom krzyża jest łatwiej prowadzić swoją „antykrucjatę”, gdyż sami maskują swoją quasi-religię formułkami o demokracji (sic!), tolerancji i prawach człowieka właśnie. Wykorzystują zasadę rozdziału Kościoła od państwa, choć sami budują własny Kościół – ze swoimi „Prawdami”, a nawet przywódcami duchowymi. Na słowa krytyki dotyczące niektórych z owych dogmatów reagują jeszcze gwałtowniej niż chrześcijanie na szyderstwa z Syna Bożego.
Można więc publicznie żartować z ukrzyżowania, przedstawiać Chrystusa jako geja czy też – jak uczyniła to niedawno pewna trupa teatralna – jako transseksualistę, i być jednocześnie szanowanym celebrytą. Jednak kpiny z globalnego ocieplenia czy odmiennych orientacji seksualnych już nie są tak mile widziane. Ba, w kilku krajach za niepoprawne politycznie wypowiedzi grożą całkiem poważne kary.
Na szczęście reakcja Włochów na decyzję trybunału w Strasburgu dowodzi, iż głupota ma swoje granice. Dyskusję na temat obecności krzyża w szkołach najtrafniej podsumował jeden z włoskich polityków: „Chcą zdjąć krzyż? To niech przyjdą i go zdejmą”.
Ciekawe, który z sędziów odważy się pojechać z taką misją do Abano Terme.
***
Nikt nie zmusi!
Nie ma żadnej możliwości zmuszenia nas do usunięcia krzyży z klas szkolnych - oświadczył premier Włoch Silvio Berlusconi. Na konferencji prasowej posiedzeniu Rady Ministrów podkreślił, że orzeczenie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu „nie jest wiążące”.
Berlusconi poinformował, że rząd Włoch odwoła się od orzeczenia. Jego zdaniem „nawet ateista musi się zgodzić z tym, że historia Włoch jest chrześcijańska”, stąd ocena, że decyzja trybunału w Strasburgu nie liczy się z rzeczywistością tak samych Włoch, jak i Europy.
Aż osiem krajów na naszym kontynencie ma na swej fladze krzyż - zauważył Berlusconi. Nie oznacza to, by z powodu sprzeciwu mającego inny światopogląd obywatela obecnego pochodzenia należało je stamtąd usunąć.
ml/KAI
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.