Kazania niekiedy wydają się być zaniedbywane przez księży. Wiele z nich jest nudnych i niezrozumiałych. Są jednak duchowni, z których warto brać przykład. Przewodnik Katolicki, 3 stycznia 2010
„Mam taki problem, że od pewnego czasu - mimo że od zawsze chodzę na Mszę - nie potrafię się skoncentrować na kazaniu. Ksiądz zaczyna coś mówić, a ja po chwili już odpływam w świat własnych myśli i nie daję rady koncentrować się na jego słowach” - napisała na kobiecym forum internetowym użytkowniczka o pseudonimie „nomiczka”.
Na jej post odpowiedziała „brysia”: „ja przestałam skupiać się w kościele na wywodach księży od momentu, jak głównym tematem w naszej parafii okazała się polityka - nawet na Mszy dla dzieci ksiądz musiał wtrącić słowo o wydarzeniach ze świata polityki - nie chodzę i mam spokój, modlę się w domu i kocham Boga na swój własny sposób” – stwierdzała internautka.
Czytając takie komentarze i samemu uczestnicząc we Mszach św. w różnych parafiach, nie sposób nie zadać sobie pytania: czy polscy księża nie potrafią głosić kazań?
Środki nasenne
Przeważnie uczestniczę we Mszy św. w jednej parafii – nie swojej. Wybieram ten właśnie kościół, bo wiem, że nie tylko spotkam w nim Boga, ale również usłyszę mądre słowo kapłańskie, które pomoże mi rozważać Biblię i odnaleźć się w codziennym życiu. Księża głoszący kazania w tej parafii mówią ciekawie, ładnym językiem, wyraźnie, czasem nieco zabawnie, odwołują się do przykładów z własnego życia i z życia innych ludzi. Kazanie prawie zawsze jest powiązane ze Słowem Bożym, ale nie jest jego streszczeniem, a odniesieniem do czasów współczesnych, drogowskazem. Wskazuje, gdzie i jak szukać Boga. Naprawdę pomaga myśleć i pomaga rozpoczynać kolejny tydzień wytężonej pracy.
Zdarza mi się jednak, z różnych przyczyn, słuchać kazań w innych kościołach. Nie we wszystkich, ale w większości przypadków trafiam na księdza, który mówi monotonnym głosem, popada w liczne dygresje, podejmuje kilka wątków jednocześnie i w rezultacie mam wrażenie, że sam nie wie, o czym właściwie miał mówić. Jego słowa odnoszą się trochę do Biblii, trochę do ogólnych, dobrze znanych twierdzeń. Na twarzach uczestników widać znudzenie. Gdy dobrnie do końca, wszyscy oddychają z ulgą. Sam ksiądz chyba też.
W takich sytuacjach zadaję sobie pytanie – dlaczego? Próbuję tłumaczyć, że ksiądz miał zły dzień, ale słysząc kolejny raz podobny retoryczny bałagan, zastanawiam się, czy nie szukam usprawiedliwienia na siłę.
W większości przypadków odnoszę wrażenie, że ksiądz nie przygotował się należycie, bo jednak mając za sobą ileś lat posługi, wiele przeczytanych ksiąg, książek i dokumentów, zajęcia z homiletyki w seminarium, mógłby przecież przygotować kazanie, które naprawdę będzie ciekawe. Nie musi trwać 25 min., może 10 czy 15, ale żeby miało sens, przesłanie.
Oczekiwania
Sądząc po wpisie internauty „hydros”, wypowiadającego się na forum jednej z gdańskich parafii, „kazanie nie ma być ciekawe i rodzic zainteresowanie wiernych (choć nie zaszkodziłoby, żeby takie właśnie było), lecz ma pouczać i wyjaśniać słowa Pisma Świętego. Zjawiskiem często zauważalnym jest pragnienie ludzi, by dostosowywać wszystko do swoich oczekiwań. Prowadzić to może jednak do niebezpiecznego relatywizmu, że przyjmujemy tylko to, co jest dla nas wygodne. Określenie «kazania na niskim poziomie» jest stwierdzeniem niedokładnym. (…) Kazanie nie ma nas zachwycać, tylko kierować naszą duszę na właściwe tory. Kazanie jest mocno związane z czytaniami, pomaga w ich zrozumieniu, więc warto sobie po Eucharystii postawić pytanie, czy i co nowego wyniosłem z usłyszanego Słowa Bożego. Nawet nudne kazanie może przynieść wiele owoców”.
Pewnie nie wszyscy zgodzą się z moim twierdzeniem, jednak stoję na stanowisku, że trudno jest przemówić do uczestników Mszy usypiającym, monotonnym kazaniem. Z przyjemnością dowiaduję się o księżach, którzy swoimi umiejętnościami kaznodziejskimi zaskakują wiernych i nie tylko. Sama z chęcią ich też wyszukuję.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.