Czym jest i czym może być Pierwsza Komunia? Jak pokonać trudności związane z pierwszą spowiedzią? Jak mądrze towarzyszyć dziecku i nauczyć się go słuchać? Korczak mówił: „Nie pochylaj się nad dzieckiem, bo jest małe. Ale stawaj na palcach, żeby dorosnąć do świata dziecka". Tygodnik Powszechny, 10 maja 2009
Artur Sporniak: Jakie są największe trudności w przygotowaniu do Pierwszej Komunii?
O. Marek Donaj OSA: Od strony księży, mówiąc lapidarnie, bezkonfliktowe przygotowanie rodziców do Pierwszej Komunii ich dziecka. Same dzieci przeżywają ten okres bardzo serio i chętnie się angażują. Ale bez dobrej współpracy z rodzicami trudno dobrze przygotować dzieci. To oni są dla swoich dzieci najważniejszymi autorytetami, mają największy na nie wpływ i oni ponoszą też jako rodzice największą odpowiedzialność.
A ponieważ często czują się w jakiś sposób bezradni wobec tajemnic wiary, odruchowo uciekają w sprawy organizacyjne – bardziej czują się odpowiedzialni za zorganizowanie całej uroczystości niż za towarzyszenie dziecku. W konsekwencji dziecko nauczy się formuł Katechizmu, ale nie umie przełożyć je na swoje życie: zna na pamięć ileś tam odpowiedzi, ale nie rozumie samych pytań. Dlatego dobra współpraca z rodzicami rozbija się niekiedy o sprawy zupełnie drugorzędne: np. o krój strojów komunijnych czy o wybór obrazków pamiątkowych.
Wojciech Bonowicz: Podczas Komunii mojego syna ksiądz chciał wyjść poza sztampę i zaproponował jako pamiątkowy obrazek reprodukcję ryciny Dürera. Część rodziców była niezadowolona, bo wolała bardziej tradycyjne, kolorowe obrazki.
Natomiast co do problemów ze współpracą, to trzeba chyba zacząć od tego, że przy wszystkich tego typu kościelnych uroczystościach, jak chrzest, Pierwsza Komunia, ślub, pogrzeb, następuje jakby „weryfikacja" naszego chrześcijaństwa. Do kościoła przychodzą rodzice, którzy są zaangażowanymi chrześcijanami, coś wiedzą, coś czytają, w miarę regularnie praktykują, i przychodzą też tacy, którym religia jest w zasadzie obojętna. Ci drudzy z jakichś powodów chcą, aby ich dziecko przystąpiło do Pierwszej Komunii, no i zaczyna się problem, bo wkraczają w rzeczywistość, wobec której czują się zupełnie bezradni.
Podobało mi się podejście księdza, który przygotowywał do Pierwszej Komunii moje młodsze dzieci. Już na pierwszym spotkaniu z rodzicami powiedział, że wie, iż ludzkie drogi bywają powikłane, że jedni częściej bywają w kościele, inni rzadziej, być może są też tacy, którzy nie bywają wcale. Poprosił, aby potraktowali Pierwszą Komunię dziecka jako okazję do przemyślenia tego, czego oczekują od Kościoła.
To było świetne – w takich sytuacjach potrzebny jest właśnie tego rodzaju język. Co się bowiem dzieje, kiedy człowiek czuje się niepewnie? Wtedy albo się najeża (i wówczas byle drobiazg może być przyczyną konfliktu), albo kryje, albo ucieka w budowanie formy. Bywa, że ci rodzice, którzy czują się najbardziej niepewnie, są np. liderami w organizowaniu zakupu prezentu dla księdza proboszcza.
Skupienie na formie – prezentach, wierszach, dekoracjach, przyjęciu – pozwala odsunąć kłopot z tajemnicą, w której wszyscy mamy uczestniczyć. Dla tych rodziców, którzy w kościele nie czują się obco, forma ma przeważnie znaczenie drugorzędne – oni będą sojusznikami księdza w stopowaniu przerostu formy nad treścią.
Inna rzecz, że każdy z nas, rodziców, musi znaleźć swój własny sposób dotarcia do dziecka, aby mu delikatnie pomóc wejść w tajemnice wiary. Co wcale nie jest łatwe, bo po pierwsze, sami sobie z tymi tajemnicami nie radzimy, a po drugie, coraz częściej nie potrafimy znaleźć czasu na dłuższą rozmowę z dzieckiem o czymkolwiek, cóż dopiero o czymś tak enigmatycznym jak wiara. Zobaczmy, ile dzieci „chodzi z kluczem" – ma na szyi klucz do mieszkania i po szkole wraca do pustego domu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.