Pytanie o sens bulwersuje szczególnie ludzi starych, którzy spoglądają przede wszystkim wstecz – w przeszłość, której nie da się więcej odmienić. Tygodnik Powszechny, 19 lipca 2009
Człowiek nie może zbratać się z tą rzeczywistością dostatecznie wcześnie. Musi się uczyć mądrości rozstawania się: z każdym dniem i każdym rokiem, z poszczególnymi fazami życia; rozstania z drugim człowiekiem – na jakiś czas albo na zawsze. Istnieje powiedzenie, że każde pożegnanie jest małą śmiercią, jest ustawicznym wdrażaniem w „wielką śmierć”, którą zamkniemy nasz doczesny żywot. Jednym z powodów tego, że tak ciężko jest nam uporać się z problemem starzenia się, jest fakt wyłączenia fenomenu śmierci poza nawias jako „brata naszego snu”. A śmierć powinna być przynajmniej sąsiadką naszego życia.
Poczucie czasu każdy z nas przeżywa odmiennie. Odnosi się to nie tylko do godzin upływającego dnia, dotyczy to również miesięcy i lat. Na ogół rządzi tu reguła: każdy rok mija subiektywnie szybciej od poprzedniego. U jednostek o krótkim paśmie ziemskiego bytowania piasek w klepsydrze ich życia wydaje się szybciej przesypywać niż u innych.
Ludzie ci jakby czuli, że mają do dyspozycji mniej czasu niż inni, i często w krótkim czasie dokonują zadziwiających dzieł. Starotestamentowa Księga Mądrości mówi przynajmniej o „sprawiedliwym”, a więc o człowieku, którego życie jest ukierunkowane na Boga i który swój żywot przeżywa w łączności z Bogiem: „Starość jest czcigodna nie przez długowieczność i liczbą lat się jej nie mierzy... Wcześnie osiągnąwszy doskonałość, przeżył czasów wiele” (Mdr 4, 8. 13).
Mieć za sobą pełne życie: to odnosi się także do Mozarta, który zmarł w wieku 36 lat, do Schuberta, który umarł mając lat 31, i do Chopina, który odszedł przeżywszy lat 39. Nie tylko ich dzieło, lecz także ich życie jako całość jawi się nam jako wielkość zaokrąglona i dopełniona. Wszyscy oni, im starsi się stawali, życia swego nie tracili, lecz życie zyskiwali i mieli za sobą „pełnię życia”.
Nie wszyscy są zadowoleni ze swego rocznika: dzieci chętnie chciałyby już być starsze, młodzi ledwie mogą się doczekać wieku dorosłych, dorośli przyjmują jako komplement, kiedy ktoś ocenia ich jako młodszych niż są rzeczywiście, a niektórzy ludzie starzy wzdychają pod brzemieniem swych lat.
Owo niezadowolenie z osiągniętego wieku kradnie nam wiele z naszych radości. Można by nawet pytać, czy ten stan nie jest formą niewiary. Albowiem wiara jest nie tylko „Tak” wypowiedzianym Bogu, lecz również „Tak” zaadresowanym do samego siebie. Człowiek jest częścią dzieła stworzenia i tym samym poddany jego prawom.
Ten stan rzeczy powinien najpierw zaaprobować, przez wygłoszenie – codziennie na nowo – swego zdecydowanego „Tak” Stwórcy. Wielki szwedzki polityk i dyplomata Dag Hammarskjöld (1905-61), pierwszy sekretarz generalny ONZ, sformułował znane zdanie: „Za to, co było – Dzięki; na to, co będzie – Tak”. Jest to swego rodzaju skrótowa formuła wiary, nadziei i miłości, ale także wyraz właściwego nastawienia do życia we wszystkich jego fazach.
Przeżywanie procesu starzenia się zależy od zasadniczej postawy wobec życia, wobec bliźnich i wobec Boga. Determinowane jest także kontaktami i wyzwaniami jednostki. Każdy ma swoją młodość i swój wiek, a jeden z największych poetów, Rainer Maria Rilke (1875–1926), modli się: „Panie, daj każdemu jego własną śmierć”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.