Czy żyjemy za długo?

Pytanie o sens bulwersuje szczególnie ludzi starych, którzy spoglądają przede wszystkim wstecz – w przeszłość, której nie da się więcej odmienić. Tygodnik Powszechny, 19 lipca 2009


Jakie nadzieje mamy w obliczu faktu, że ustawicznie się starzejemy? Większość ludzi spodziewa się najpierw, że pozostaną zdrowi i także późniejsze lata swego życia spędzić będą mogli bez większych dolegliwości. Inni spodziewają się przede wszystkim, że ludzie im bliscy pozostaną na właściwej drodze oraz że ich przyjaźnie i dobre międzyludzkie stosunki będą trwały bez szwanku. Jeszcze inni liczą na to, co wyznawali przez całe swe życie: przebaczenie grzechów, ciała zmartwychwstanie i żywot wieczny.

Nie chodzi jednak tylko o owe małe lub wielkie nadzieje, lecz o nadzieję samą w sobie. Starzy Rzymianie mawiali: dum spiro spero – jak długo oddycham, tak długo mam nadzieję. Tego typu nadzieja nie może być uzasadniana w kategoriach wewnątrzświatowych. Albowiem wiemy jedno: wszyscy ludzie muszą umrzeć, a droga do tego kresu może być długa i bardzo uciążliwa. Można więc tylko żywić nadzieję wbrew wszelkiej nadziei.

Nadziei nie można wytworzyć drogą argumentów, aktem siły lub przez dobre słowo. Jest ona cnotą boską jak wiara i miłość, a więc jest Bożym darem, danym każdemu człowiekowi, który go przyjmuje i na niego się zdaje. Rośnie raczej poprzez międzyludzkie relacje niż siłą argumentów. Pielęgnowanie dobrych stosunków z braćmi i z Bogiem jest źródłem nadziei, która nie ginie również w wieku starości.

Papież Jan Paweł II opublikował w październiku 1999 r. „List do ludzi starych na całym świecie”. Zawiera on także myśli na temat „nieubłaganie upływającego czasu życia” i cierpień wieku starości. Tam, gdzie rozważa fenomen zbliżającej się śmierci, przyznaje: „My, starzy, mamy trudności pogodzenia się z perspektywą tego przejścia”. Mimo to po refleksji o śmierci w aspekcie wiary Papież wreszcie pisze: „Odczuwam wielki pokój, kiedy myślę o tym momencie, w którym Pan wezwie mnie do siebie: z życia do życia”.

Pytanie o sens

Na pytanie o sens życia nie mamy pod ręką żadnej gotowej odpowiedzi. Niektórzy, pragnący drugim dopomóc, pytają okazyjnie księdza, co powiedzieć ludziom niewidzącym już więcej sensu w swym życiu. Pragnęliby mieć w zapasie kilka odpowiedzi, które w razie potrzeby można by podawać jak lekarstwa. Tak prosto sprawa się nie ma.

Praski filozof Milan Machoveč (1925–2003) w swej książce o sensie ludzkiej egzystencji pisze, co następuje: „Żadna rzecz na świecie i gdziekolwiek indziej nie kryje sensu sama w sobie, nawet nie »rzecz ożywiona«. Rzeczy podpadają pod kategorię »bytu«, natomiast sens należy do kategorii »relacji«. Sens staje się możliwy tylko jako sens określonego Ktoś w stosunku do jakiegoś innego Ktoś, nie tkwi w pojedynczej rzeczy samej w sobie... W rzeczach samych w sobie sens nie istnieje tak długo, jak długo człowiek przez swą umiejętność nie wprowadzi sensu w świat – albo też, naturalnie, niekiedy jakiegoś bezsensu”.

Życie nie „ma” w sobie sensu, o którym tylko trzeba by się wywiedzieć jak o ciśnieniu krwi czy zawartości cholesterolu we krwi. Słowo „sens” znaczy w języku francuskim „droga”. Sens znajduje i go doświadcza ten, kto przed sobą widzi drogę, na którą może wejść i która prowadzi do czegoś dobrego.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...