Komu bije dzwonek

Typ nauczyciela anioła, któremu nie puszczą nerwy, nawet gdy usłyszy największe głupstwo, należy do zaprzeszłej epoki, kiedy uczeń chciał widzieć w dorosłym autorytet. Tygodnik Powszechny, 30 sierpnia 2009


Nic dziwnego: zostali potraktowani jak dzieci.

Najwyższa pora, aby do ucznia podchodzić serio. Polska młodzież uczona jest niesamodzielności. Czytałem kiedyś wspomnienia polskiego rodzica, którego syn uczęszczał do amerykańskiej szkoły, gdzie nauczyciel zaczynał lekcje od podania tematów do egzaminów. Następnie pytał, kto nie jest w stanie sam przygotować tych zagadnień. Jeśli nikt się nie zgłaszał, to w trakcie lekcji on zabiera się do czytania gazety, a uczniowie zajmują się sobą. Polski uczeń zgłaszał się zawsze, amerykański rzadko. W końcu ten młody Polak został skierowany na badania psychologiczne, które miały wykazać, dlaczego jest taki niezaradny, dlaczego ktoś go zawsze musi prowadzić za rękę.

Próbowałem ten amerykański model pracy wprowadzić do tej manifestacyjnie ignorującej mnie klasy.

Zacząłem od omawiania „Chłopów”. Nikt nie zgłosił się do tego, aby wysłuchać mojego wykładu. Pochwaliłem, bo to prosta lektura, opracowania na jej temat można znaleźć w pierwszym lepszym bryku. W ten sposób zaczynałem każdą kolejną lekcję. Pierwszy podniósł rękę chłopak, który był w klasie bity. Przenosił się do pierwszej ławki po to, aby nikt go w czasie lekcji nie poszturchiwał, słuchanie mojego wykładu dawało mu gwarancję bezpieczeństwa. Następnie odpytywałem go z materiału, stawiałem bardzo dobrą ocenę, informowałem resztę klasy o omawianym zagadnieniu i tak się kończyła lekcja. Myślałem, że reszta klasy dość szybko da się na to złapać.

Ale dopiero po miesiącu zgłosiła się następna osoba, chwilę później ruszyła lawina ochotników. Gdy zgłaszało się osiem osób z piętnastoosobowej klasy, to był już sukces, bo pozostali uczniowie też słuchali lekcji.

Czyli nauczyciel kumpel to nie jest dobry pomysł pedagogiczny?

Bardzo niedobry. W szkole średniej uczeń potrzebuje twardej nauczycielskiej ręki. Akceptuje ją, bo instynktownie wyczuwa, że skończył się czas laby. Młody człowiek chce się sprawdzić. Gdy nauczyciel zaczyna uczniom odpuszczać, powtarzać, że powinni korzystać z życia, to dość szybko traci w ich oczach. Ale twarda ręka nauczycielska sprawdza się tylko w szkole średniej. W podstawówce czy gimnazjum takie autorytarne podejście do ucznia może zgasić jego inicjatywę, spontaniczność i wolę pracy.

***

Dlaczego w uczniach jest taki opór do nauki?

Psychologowie mówią, że dzisiejsze pokolenie nie buntuje się. Akceptuje wartości rodziców, ich styl życia, chce z nimi długo mieszkać, w nieskończoność wykorzystywać. A może właśnie niechęć do szkoły to jest forma buntu. Powinno się tych młodych ludzi za to chwalić.

Chwalić?!

Chwalenie jest skuteczne. Działa też stawianie dobrych stopni, nawet ich zawyżanie. Naprawdę to procentuje. Dla chwalenia warto nagiąć swoje zasady i przekalkulować, co z niego wyniknie, przepuścić przez filtr zawodowych umiejętności.

A jednak pochwała w polskiej szkole to rzadkość. Wystarczy wziąć do ręki dzienniczek ucznia pełen uwag, czasem naprawdę absurdalnych.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...