14 listopada, na kilka dni przed wyborami w Kosowie, redakcja „Znaku” oraz Instytut Badań nad Cywilizacjami Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie zorganizowały dyskusję o przyszłości tej prowincji i całych Bałkanów. Poniżej prezentujemy obszerne fragmenty rozmowy. Znak, 12/2007
WOJCIECH STANISŁAWSKI: Sytuacja Serbów w enklawach w południowym Kosowie jest fatalna. Jednak autobusy nie wylatują w powietrze codziennie – nie jest to więc sytuacja permanentnego zagrożenia życia, ale głębokiego dyskomfortu i izolacji.
ADAM BALCER: Według międzynarodowych organizacji praw człowieka, które krytykowały UÇK za popełnianie zbrodni w okresie 1998– 1999, zdecydowana większość ofiar działań tej organizacji to policjanci i żołnierze serbscy. Oczywiście, dochodziło też do działań terrorystycznych, ale moim zdaniem nie można mówić o organizacji.
Od 1989 do 1998 roku w Kosowie funkcjonowało państwo policyjne. Tysiące Albańczyków było torturowanych, wyjechało za granicę, dziesiątki straciło życie w demonstracjach i na komisariatach. Tak wyglądała rzeczywistość Kosowa w latach 90. Jeszcze przed wybuchem walk w Kosowie w 1997 roku, kiedy przeprowadzano badania opinii publicznej, okazało się, że Albańczycy są bardziej skłonni do kompromisu niż strona serbska. Ponad połowa Albańczyków byłaby gotowa zaakceptować powrót do sytuacji sprzed roku 1989, czyli szeroką autonomię. Tak było wtedy – po wydarzeniach lat 1998–1999 nie ma powrotu do przeszłości.
Od czerwca 2006 roku z ręki Albańczyka nie zginął w Kosowie żaden Serb. Liczba incydentów zmniejszyła się zdecydowanie dlatego, że po raz pierwszy dla Albańczyków poważną perspektywą stała się niepodległość – i to jest właśnie „bicz” na albański nacjonalizm. Po uzyskaniu niepodległości Kosowo będzie uzależnione od kredytów, od wsparcia międzynarodowego. To wszystko spowoduje, że Albańczycy będą musieli zachowywać się racjonalnie.
PAWEŁ DĄBROWSKI: Nie powinniśmy chyba w tej dyskusji rozmawiać wyłącznie o politykach. Zastanawiam się, w jakim stopniu ich „walenie pięścią w stół” jest do zaakceptowania przez tysiące byłych Jugosłowian pracujących w różnych krajach Europy? Czy nie wydaje się im to anachroniczne? Wśród emigrantów w Australii, oprócz chorwackich i serbskich organizacji nacjonalistycznych, działa też organizacja „Vojvodina”, jednocząca tych wszystkich, którzy nie chcą być nacjonalistami, chcą być po prostu Słowianami; tych, którzy mają po drugiej stronie żony, mężów i przyjaciół… Czy wizja jednoczącej się Europy działa na mieszkańców Bałkanów?
JAN PIEKŁO: Jestem wielkim fanem wizji zjednoczonej Europy i bardzo się cieszę, że Polska jest częścią Unii Europejskiej i być może będzie mogła w przyszłości uzyskać ze strony Brukseli jakieś ustępstwa na rzecz członkostwa Ukrainy. Ale musimy sobie zdawać sprawę z tego, że postępująca integracja wywołuje również odwrotny efekt – umacnianie się ekstremizmu i nacjonalizmu, czego przykładem jest przecież sama Belgia.
Co do idei „Wielkiej Albanii” i „Wielkiej Serbii”… Istnieją sfrustrowane narody, które mają kłopoty z własną historią, których gospodarka jest w fatalnym stanie – one przynajmniej chcą mieć marzenia. „Wielka Serbia” i „Wielka Albania” są właśnie takimi marzeniami. Mit „Wielkiej Albanii”, o którym mówi pan Ryś, widziałbym bardziej w wymiarach mafijnych. Osiemdziesiąt procent przemytu heroiny, twardych narkotyków płynie właśnie przez Kosowo i Albanię. Marzenia o „Wielkiej Albanii”, jakkolwiek gorzko by to brzmiało, to po prostu marzenia o „Wielkiej Kasie”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.