Jaka przyszłość dla Kosowa?

14 listopada, na kilka dni przed wyborami w Kosowie, redakcja „Znaku” oraz Instytut Badań nad Cywilizacjami Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie zorganizowały dyskusję o przyszłości tej prowincji i całych Bałkanów. Poniżej prezentujemy obszerne fragmenty rozmowy. Znak, 12/2007




Za Albańczykami stoją Stany Zjednoczone, które uważają, że Kosowo w obecnych granicach jest rozwiązaniem optymalnym. W północnym Kosowie znajduje się baza KFOR „Nothing Hill”, w której w grudniu będą stacjonować Amerykanie – między innymi z tego powodu ani żadna interwencja zbrojna Serbii, ani przywracanie komisariatów policji nie wchodzą tam w grę.


Pytania z sali:


TOMASZ RYŚ: Spędziłem w Kosowie kilka lat, służąc w oddziałach KFOR. Pierwszy raz pojechałem tam w 2000 roku, wcześniej stacjonowałem również w Albanii. Chciałbym zauważyć, że serbskie represje przeciwko Albańczykom w 1999 roku – bezpośredni powód interwencji NATO – były efektem wcześniejszych akcji prowadzonych przez Armię Wyzwolenia Kosowa (UÇK) przeciwko policji i władzom Serbii. Takie akcje, gdyby zdarzyły się w Kurdystanie, Osetii Południowej czy Kraju Basków nazwalibyśmy po prostu terrorystycznymi.

Obecne elity albańskie wywodzą się właśnie z UÇK. Ich celem jest „Wielka Albania”, a niepodległość Kosowa to pewien krok w kierunku jej stworzenia. Wspominano tu o walkach uzbrojonych grup albańskich w Macedonii, które miały miejsce kilka dni temu. Jest to działanie typowe: ilekroć kosowskim Albańczykom uda się cokolwiek osiągnąć, natychmiast zaczynają się ruchy separatystów albańskich w Macedonii, Bułgarii i Grecji. Czy społeczność międzynarodowa wie, jak zabezpieczyć się przed przyłączeniem niepodległego Kosowa do Albanii?

WOJCIECH STANISŁAWSKI: Dyżurny kontrargument do opinii o UÇK, która rzeczywiście poczynała sobie bardzo brutalnie w drugiej połowie lat 90., jest taki, że była to obrona przed wcześniejszymi represjami milicji serbskiej z początku lat 80. Serbowie odpowiadają na to zwykle, że były to działania powodowane obroną przed zdominowaniem ich społeczności przez Albańczyków, i tak koło się zamyka.

Z perspektywy belgradzkiej widać dość jasno, że istnieją politycy albańscy, którzy używają terminu „Wielka Albania” w swoich ulotkach lub, nazwijmy to, w marzeniach politycznych. Nie kwestionuję istnienia takich zjawisk, ale nie wydaje mi się, aby należały one do mainstreamu albańskiej polityki – zarówno w samej Albanii, jak i na terytoriach poza nią, gdzie mieszkają Albańczycy.

ADAM BALCER: Według badań przeprowadzanych w Kosowie i Albanii, tylko kilka procent Albańczyków popiera „Wielką Albanię”. To jest marzenie. Większość zdaje sobie sprawę, że taki projekt jest niemożliwy do zrealizowania bez poparcia Stanów Zjednoczonych
– a te nie są zainteresowane „Wielką Albanią”.

TOMASZ RYŚ: Jan Piekło wspominał o dzieciach, które są wożone do szkoły pod eskortą. W południowej części Kosowa żaden Serb nie może opuścić swojej ulicy bez eskorty – nie może odwiedzić krewnych, pojechać na zakupy. W 2001 roku autobus wiozący Serbów pod eskortą został wysadzony w powietrze – zginęło kilkadziesiąt osób. Czy Zachód ma plan, jak pomóc Serbom na południu, na przykład w enklawie Štrpce?


«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...