Las i jego cierpiący mieszkańcy

Nawet najwspanialsze przepisy prawne nie będą działać, jeżeli większość społeczeństwa będzie posiadała nikłą wiedzę na temat zwierząt. Im więcej wiemy o jakimś gatunku – jak żyje, jak się rozmnaża, jak opiekuje potomstwem, jak zdobywa pokarm – tym więcej praw jesteśmy mu gotowi przyznać. Znak, 6/2008



Oczywiście ta tortura polegająca na cięciu stalową linką najbardziej przemawia do naszej wyobraźni. Ale to powoduje, że zupełnie pomijamy inny rodzaj cierpienia, który niewątpliwie dotyczy zarówno ludzi, jak i zwierząt, a mianowicie cierpienie psychiczne. Biedny wilk nie cierpiał tylko z powodu kłusowniczych sideł, ale również dlatego, że w ostatnich dniach swego życia został otoczony przez istoty, które zawsze wzbudzały w nim paniczny lęk.

Ten rodzaj cierpienia jest bardzo często pomijany, gdy mówimy o zwierzętach. Być może dlatego, że wciąż możliwości, jakimi dysponujemy na polu znęcania się fizycznego są tak wielkie, że coś, co moglibyśmy nazwać cierpieniem psychicznym, wydaje się nikłe. Może dzieje się tak dlatego, że odmawiamy zwierzętom jako istotom „niższym” prawa do takich doznań jak cierpienie inne niż fizyczne.

Jestem zresztą przekonany, że zwierzęce cierpienie psychiczne niekoniecznie musi być związane ze śmiercią, kaleczeniem i uszkadzaniem. Może to być też cierpienie wywołane utratą środowiska lub brakiem kontaktu z przedstawicielami swego gatunku. Tak jest, zwierzęta potrafią cierpieć, bo są na przykład samotne.



Kura szuka kruka


Czasami do lecznic weterynaryjnych trafiają papugi, które się skubią. Pióra zostają im tylko w okolicach głowy, czyli tam, gdzie nie potrafią sięgnąć dziobem. Najczęściej takie skubanie się ma podłoże nerwowe. Ptaki reagują tak na brak partnera lub właściciela w domu. Tak wygląda papuzi protest przeciw samotności. Z mojego doświadczenia z dzikimi zwierzętami wiem, że nawet najlepsze jedzenie, najpiękniejsza klatka i najbardziej doświadczony opiekun nie zapewnią im tego, co dałby im przedstawiciel ich gatunku. Od wielu lat opiekujemy się pewną kruczycą. Trafiła ona do nas jako ptak roczny, wychowany przez ludzi, czyli taki, który jest przekonany, iż jest człowiekiem i utożsamia się z naszym gatunkiem.

Co mogło się wydawać śmieszne i zabawne, ptak potrafił szczekać jak pies, a po pewnym czasie nauczył się gdakać jak kury sąsiadów. Takie umiejętności zwykle wywołują w ludziach wesołość
i radość, bo czy nie jest to przekomiczne: szczekający kruk? Zabawne to jednak wcale nie było. Wiedzieliśmy, że szczekanie i gdakanie to wołanie o pomoc, o kontakt, o towarzystwo, że to protest przeciw samotności. Co z tego, że można się z nią znakomicie bawić? Człowiek to przecież nie kruk. Zresztą, jakie to ma znaczenie, skoro wystarczyło, że w pobliżu pojawiło się stado gawronów, by nasza kruczyca zwana przez to gdakanie Kurą zaczęła krakać jak gawron. Wszystko się zmieniło, gdy trafiła do nas inna dzika kruczyca z połamanym skrzydłem. Jej nie dało się już wypuścić. Złamanie okazało się trwałym kalectwem, a nielotny kruk nie ma szans na przeżycie w naturze. Nagle te wszystkie śmieszne gdakania i szczekania stały się rzadsze, a potem w ogóle zanikły. Nasza kruczyca dziś normalnie dźwięcznie kracze jak na kruka przystało. Po kilku latach biedaczka nareszcie mogła z kimś pogadać.

Dla mnie była to jednak bardzo ważna lekcja pokory. Oczywiście to, co dzieje się w klatce, to tylko substytut tego, co może być na wolności. Nie mam więc wątpliwości, że nasze kruki nigdy nie będą szczęśliwe.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...