Portale randkowe pękają w szwach od osób będących w związku, ale szukających przyjaźni lub miłości. Oczywiście, część z tych osób szuka po prostu romansu, przygody – ale wiele z nich czuje się rzeczywiście samotnymi, mimo iż mają obok siebie męża, żonę albo partnera/partnerkę. Zeszyty Karmelitańskie, 4/2007
Kiedy przegląda się w internecie zapiski kobiet, które czują się samotne w związku, wszystkie skarżą się na to samo: na niezrozumienie, poczucie obcości, brak bliskości – zarówno w sferze psychicznej, jak i fizycznej. Uderzającym jest to, że bez względu na staż takiego małżeństwa, tego rodzaju kryzys rozpoczyna się ledwie dwa czy trzy lata po wspólnym zamieszkaniu. Ponieważ żadna ze stron nie potrafi mu zaradzić, kryzys narasta. Brakuje nam cierpliwości do tego, by setki i tysiące razy tłumaczyć, co jest dla nas ważne, by wyciągać dłoń mimo braku porozumienia. Brakuje tego obu płciom... Niestety, bez mozolnego budowania, bliskość nie pojawi się sama z siebie. Biorąc za dobrą monetę początkowe zauroczenie, wspierane przez feromony i serotoninę, popełniamy wciąż i wciąż ten sam błąd: naiwnie wierzymy, że będzie tak zawsze. Tymczasem chemia miłosnej fascynacji opada, by całkowicie zniknąć po dwóch, najwyżej trzech latach – i tu robi się miejsce dla świadomych działań, zmierzających w stronę utworzenia stabilnego, bliskiego związku w sposób całkowicie zamierzony i przemyślany. Może to brzmi mało romantycznie, ale jest bardzo prawdziwe i zwyczajne…
Gdy głębiej poszukać przyczyn takiego stanu rzeczy, uderzającym jest fakt, że niezwykle często w małżeństwo wstępują ludzie bardzo niedojrzali. I to bez względu na wiek. Współczesność naciska na ludzi, żeby się realizowali w sposób swobodny i nieskrępowany. Zamiast głębszych zainteresowań, serwuje pakiety z adrenaliną, proponuje szybką i bezmyślną przyjemność, realizację zachcianek bez względu na otoczenie. „Jesteś wolny!” – krzyczą media i reklamy. Człowiek natomiast nie bardzo pojmuje, czym jest taka wolność. Ulega modom na łatwe wrażenia i nadal czuje pustkę. Małżeństwo, które ze swej natury wymaga odpowiedzialnego poświęcenia, postrzega jako kłopotliwy ciężar. Jeśli w tym małżeństwie spotkają się dwie osoby, które nie potrafią odnaleźć swoich najgłębszych potrzeb, nie potrafią o nich mówić, a tym bardziej nie potrafią ich dostrzec u partnera – katastrofa murowana. Jeśli w związku w pewnej chwili braknie wspólnych zainteresowań – na przykład kobieta urodzi dziecko i nie będzie już tak skora do skoków z bungee, cóż znajdzie się w zamian? Dojrzały człowiek odnajdzie się w roli ojca i męża (lub matki i żony, bo to dotyczy obu płci), zdając sobie sprawę, że życie to przede wszystkim dobra codzienność. Ale człowiek nauczony przeżywać życie jako zbiór fajerwerków – będzie głęboko rozczarowany i poszuka innego, ciekawszego kompana do ubarwiania tej smętnej rzeczywistości.
To prawda, że nuda jest wrogiem związku. Nuda jednak rodzi się tam, gdzie są dwie osoby nieumiejące odnaleźć wspólnego języka, wspólnych zainteresowań. Minęła moda na długie narzeczeństwo, teraz za miłość bierze się zauroczenie seksualne, motylki w brzuchu i cały zestaw towarzyszących zauroczeniu okoliczności – nie zostawiając sobie czasu na wzajemne poznanie się. A to bywa kluczowe dla zbudowania małżeństwa, w którym samotność nie znajdzie dla siebie miejsca i nie rozpanoszy się krótko po ślubie...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.