Portale randkowe pękają w szwach od osób będących w związku, ale szukających przyjaźni lub miłości. Oczywiście, część z tych osób szuka po prostu romansu, przygody – ale wiele z nich czuje się rzeczywiście samotnymi, mimo iż mają obok siebie męża, żonę albo partnera/partnerkę. Zeszyty Karmelitańskie, 4/2007
Portale randkowe pękają w szwach od osób będących w związku, ale szukających przyjaźni lub miłości. Oczywiście, część z tych osób szuka po prostu romansu, przygody – ale wiele z nich czuje się rzeczywiście samotnymi, mimo iż mają obok siebie męża, żonę albo partnera/partnerkę. Określają się jako „samotni w związku”… Trudno określić, czym jest taka samotność w związku. Dla jednych będzie to subiektywne odczucie niezrozumienia, braku wsparcia – inni zupełnie obiektywnie ze swoimi problemami (zdrowotnymi, finansowymi, rodzinnymi) borykają się w pojedynkę, mimo iż są związani sakramentem lub więzami formalnymi z drugą osobą.
Małżeństwo powinno zaspokajać potrzebę bliskości, małżonkowie są zresztą nawet wobec prawa zobowiązani do wzajemnego wspierania się w działaniach na rzecz założonej rodziny – ale wystarczy, że zbyt mało znają swoje wzajemne potrzeby, aby zacząć się od siebie oddalać. Poczucie niezrozumienia to pierwsza cegiełka, która może dać podwaliny pod mur wzajemnej obcości. A ten bierze się często ze zwyczajnego egoizmu – po prostu oczekujemy od partnera czy współmałżonka, że będzie żył z nami, dla nas i przez nas. Że rozwiąże za nas problem, że poświęci całkowicie swój czas i uwagę naszym sprawom. Człowiek niekiedy tak bardzo skupia się na swoich doznaniach, potrzebach i marzeniach, że nie potrafi otworzyć się dla drugiej osoby – jest przekonany, że powinna ona nieomal czytać w myślach, czego się od niej oczekuje.
Niestety, ten problem dotyczy najczęściej kobiet. Poczucie osamotnienia zazwyczaj bywa spowodowane nadmiernymi, nierealnymi oczekiwaniami w stosunku do małżeństwa. Młode kobiety wchodzą w związek, mając nadzieję na bliskość i wsparcie w każdej okoliczności. Wyobrażają sobie związek jako „komunię dusz”, pełne porozumienie i przebywanie ze sobą w ścisłej więzi przez całą dobę, cały tydzień, całe miesiące, lata... Taka romantyczna wizja miłości jest popularyzowana przez kino i literaturę, telewizję i kolorowe czasopisma. W pogoni za takim „szczęściem” kobiety tracą rozeznanie, co jest naturalnym stanem rzeczy, naturalną koleją zdarzeń czy podziałem ról wreszcie. Mężczyźni z kolei popełniają inne błędy – nie potrafią i nie chcą rozmawiać o uczuciach. Kiedy żona czy dziewczyna – próbują przekazać im, jakie są ich oczekiwania, co jest dla nich ważne, albo po prostu, co sprawia im przykrość – odbierają to jako wyrzuty, zbiór pretensji – i zamykają się, reagując złością albo agresją. Podobnie reagują na łzy, które z kolei są naturalnym sposobem wyrażania uczuć przez kobiety.
Popularność idei „równości płci” powoduje zagubienie istotnej sprawy – że płci są równe, ale zupełnie różne. Inaczej z trudnościami radzi sobie kobieta, inaczej mężczyzna; inaczej też odczuwają oni emocje, inaczej odbierają dotyk, spojrzenie, słowo. Różnią się, jednym słowem, zupełnie. Warto różnice te zgłębić, przyswoić, zrozumieć... W pewnych sprawach biologia (w tym praca mózgu) działa bowiem na korzyść, w innych na niekorzyść którejś z płci i zamiast z tym walczyć, należy umiejętnie tę odmienność wykorzystywać. Zanim to jednak nastąpi, trzeba otworzyć się na wiedzę o tych różnicach, trzeba umieć przyjąć naturę taką, jaką ona jest – i nie próbować na siłę dostosować drugiej płci do własnych o niej wyobrażeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.