Zdrowie nie polega na braku pierwiastków chorobowych w organizmie czy psychice człowieka, lecz na równowadze między nimi a mechanizmami odpornościowymi. Ta równowaga na skutek różnych czynników ulega zachwianiu. Traktowanie ludzi chorych jak szczególnej kategorii jest rodzajem ucieczki od tej fundamentalnej prawdy o każdym z nas. Życie duchowe, 49/2007
Jedno kierownictwo dla zdrowych i dla chorych
Fundamentalną sprawą, którą, zajmując się kierownictwem duchowym chorych, trzeba podkreślić na samym początku, jest to, iż potrzebują oni tak samo kierownictwa duchowego, jak zdrowi i nie należy ich wydzielać jako szczególnej grupy potrzebującej specjalnych kierowników duchowych. Czasami, ze względu na stan osoby chorej, od kierownika duchowego wymaga się specyficznych umiejętności towarzyszenia, na przykład w ciężkim schorzeniu psychicznym. Jest jednak rzeczą najlepszą, jeśli kierownictwem duchowym osoby chorej zajmuje się ten sam kierownik duchowy, który ją prowadził, kiedy była zdrowa. Nie ulega wątpliwości, że sami chorzy tego chcą, bo też czują oni wewnętrznie, że choroba jest dalszym ciągiem ich historii i że tak jak wcześniej Pan ich prowadził, tak też prowadzi ich dalej. Ważnym wyrazem tej ciągłości Bożej opieki jest też kierownik duchowy. Dlatego jest rzeczą ważną, aby kierownicy duchowi osób, które zapadły na poważne choroby i przebywają w szpitalach czy innych zakładach opieki medycznej, nie dyspensowali się od kierownictwa duchowego, delegując rzecz całą kapelanowi danego ośrodka. Jest rzeczą oczywistą, że choroba osoby prowadzonej jest poważnym wyzwaniem także dla samego kierownika duchowego. Jeśli jest to choroba ciężka, nieuleczalna, a tym bardziej terminalna, musi on wraz z osobą prowadzoną uczyć się trwać w ludzkiej bezradności wobec krzyża. Nie tylko zachęcać do ufności w Bożą Miłość i opiekę, ale sam tej ufności się uczyć.
Każda sytuacja krzyża jest nowa, każda jest naznaczona absurdem, za każdym też razem trzeba wraz z prowadzoną osobą wchodzić w ciemność wiary, w ciemność, w której światłem są tylko krzyż Jezusa i Jego Zmartwychwstanie. Tu też rodzi się dla kierownika duchowego pokusa, aby swe zadania przekazać wykwalifikowanemu duszpasterzowi chorych. Takich jednak nie ma i być nie może. Każdy bowiem chory to osobna, niepowtarzalna historia życia, a jego choroba to za każdym razem inna Pascha Jezusa Chrystusa w jego życiu. Pewnie, że z biegiem czasu kapelan szpitalny popada w rutynę, coraz sprawniej wykonuje swoją pracę w sensie posługi sakramentalnej, ale to wcale nie znaczy, że staje się przez to lepszym kierownikiem duchowym. Może być nawet przeciwnie: sam wypracowuje sobie mechanizmy obronne, które zewnętrznie pozwalają mu lepiej służyć chorym, ale wewnętrznie go od nich oddalają. Nie jest bowiem łatwo zachować tę samą wrażliwość i prowadzić ludzi, jeśli każde następne łóżko szpitalne to – patrząc po ludzku – kolejna tragedia. Stąd też apel do kierowników duchowych, by nie opuszczać osób prowadzonych w sytuacji choroby, bo wtedy szczególnie potrzebują właśnie ich, a nie kogoś innego.
Kierownictwo duchowe w szpitalu
Oczywiście, że w polskiej praktyce duszpasterskiej w znakomitej większości chorych pierwszy kontakt z osobą, która może stać się kierownikiem duchowym, to kontakt z kapelanem szpitala albo innego ośrodka opieki medycznej. Pierwszą rzeczą jest to, czego swego czasu na spotkaniu kapelanów szpitalnych domagał się jeden z dyrektorów krakowskich szpitali: aby kapelan nie był „czarną błyskawicą”, jak go nazywali jego pacjenci. Chodziło o to, aby miał on czas dla pacjentów. Jednym z poważnych problemów w duszpasterstwie szpitali i innych ośrodków opieki medycznej jest fakt, że kapelani mają często tak wiele dodatkowych obowiązków, iż stać ich tylko na posługę sakramentalną i to sprawowaną pod presją czasu. W takiej sytuacji trudno wyobrazić sobie jakiś rodzaj kierownictwa duchowego, bo ono zawsze wymaga czasu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.