Wszystkie nasze inicjacje

Indianie mawiali: „Wilk jest wilkiem, niedźwiedź jest niedźwiedziem. Człowiek natomiast jest wszystkimi zwierzętami jednocześnie. Może zostać każdym z nich". To jego wyjątkowa cecha, ale i przekleństwo. List, 2/2008


Tak jest wszędzie


Im bardziej elitarne są wspólnoty czy stowarzyszenia, tym trudniejsze, bardziej wymagające, mroczne, a niekiedy przerażające rytuały inicjacyjne. W organizacjach przestępczych czy wojskowych często ulegały one degradacji, sprowadzały się do bicia albo innych upokarzających czynności. Przykłady tych praktyk można znaleźć także w szkołach czy na podwórkach, gdzie grupa rówieśników „testuje" nowego kolegę, na przykład wkładając mu pokrzywę w majtki. W naszej kulturze została zaszczepiona, osiągająca nieraz rozmiary absurdu, potrzeba podkreślenia, że wiedzy lub wyższej pozycji społecznej nie można mieć za darmo. Przyjęcie do jakiejś wspólnoty trzeba okupić, coś oddać w zamian. Takim rytuałem jest habilitacja; przechodzi go większość osób pracujących naukowo. Sam również przeszedłem taki obrzęd. Staje się przed pięćdziesięcioma osobami, będącymi najwybitniejszymi specjalistami na własnym wydziale, profesorami, i przez godzinę odpowiada na ich pytania. Nie znam nikogo, kto powiedziałby potem: „Nic specjalnego". Pytający nie są wcale pobłażliwi, a przeżycie nie należy do przyjemnych.

Ryty inicjacyjne dostarczały przeprowadzanemu wartościowych i ważnych informacji, podnosiły jego samoświadomość na wyższy poziom. Były wprowadzaniem w tajemnice religijne i sakralne. Tybetański lama Sogyal Rinpocze tak wspominał swoją inicjację dokonaną przez mistrza duchowego Dziamjanga Khjentse: „Miałem chyba dziewięć lat. Mistrz posłał po mnie i kazał usiąść przed sobą. Byliśmy sami.

- Wprowadzę cię teraz w prawdziwą „naturę umysłu" - rzekł.
Wyjął dzwonek i bębenek i zaintonował modlitwę przywołującą wszystkich mistrzów linii, od Pierwotnego Buddy po nauczyciela mojego mistrza. A potem, patrząc mi głęboko w oczy, zadał nagle pytanie, na które nie ma odpowiedzi:

- Czym jest umysł?
Osłupiałem. Mój umysł rozpadł się na kawałki. Nie było żadnych słów, żadnych nazw, żadnych myśli… żadnego umysłu. […] Siedziałem jak rażony gromem, oniemiały ze zdumienia, a jednocześnie wzbierała we mnie głęboka, promieniująca pewność, której nigdy dotąd nie zaznałem. […] Owo wprowadzenie, którego dokonał mój mistrz, stało się nasieniem" [1]. To wydarzenie wywarło potężny wpływ na życie Sogyala. Podobnie egipscy Ojcowie Pustyni pomagali swym uczniom doświadczyć Boga. Wobec czegoś autentycznego i żywego, nie można przejść obojętnie; takie doświadczenie zmienia.


«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...