Osoba owładnięta przez demony z pozytywnego bieguna nie będzie przygotowana do konfrontacji z negatywną rzeczywistością, ze złodziejem, bandytą czy chamem. Nie potrafi docenić siły zła i ponosi tego koszty. Nie umie też właściwie ocenić autentycznego dobra, bo nie zdaje sobie sprawy z jego wagi. List, 9/2008
Skoro jedni zarażają demonami całą społeczność, to może są też i tacy, którzy potrafią je przepędzać.
Zło zawsze szuka niewinnej ofiary. Potrafią się mu przeciwstawić tylko mędrcy i święci. Antropologowie mówią tu „bohaterach". Z reguły zostają nimi przywódcy narodowi lub religijni, przedstawiciele prądów naukowych lub osoby duchowne. „Bohater" wychowuje się przeważnie w bardzo specyficznych warunkach - gdzieś na prowincji, z dala od wielkich ośrodków kulturalnych. Tam wiedzie żywot prosty i skromny, rozwija się duchowo, medytuje i wewnętrznie doskonali. Kiedy na świecie pojawia się zapotrzebowanie na „bohatera", okazuje się często, że nie trzeba go szukać, bo on już jest. Zjawia się przygotowany do wypełnienia misji. W ten sposób niektórzy odczytują historię i misję Jezusa. Przyszedł po to - jak twierdzą- żeby pokonać demony ludzkości. W naszych czasach tak można odczytać drogę, jaką przeszedł Jan Paweł II.
Czasami również dziecko może być bohaterem, zbawcą rodziny. Przerasta ono rodziców swoją głęboką intuicyjną wiedzą. Wybiera nieświadomie drogę bohatera, a to oznacza, że spotka go cierpienie i liczne trudy. Chcąc pomóc sobie, musi też zbawić rodzinę, bo nad nim też ciąży klątwa pokoleń. Podam przypadek ze swojej praktyki. Był to młody człowiek, miał doktorat, pracował jako naukowiec, od lat nękały go poważne problemy nerwicowe. Jego rodzice byli nieodpowiedzialni, dzieci ich mało interesowały, w dorosłym życiu też oczekiwali od nich pomocy, żerowali na nich. Obarczali je swoimi problemami, zarażali swoją bezsilnością i słabością.
Drobna sytuacja z dzieciństwa tego pacjenta zaważyła na jego życiu. Kiedy był jeszcze małym chłopcem, matka z okazji świąt dała otrzymany przez niego prezent siostrze. Był zrozpaczony, ale gdy próbowała mu to wyjaśnić, nie protestował, tylko w duchu pomyślał: „Jesteś dobrą mamą, już nic nie mów, jakoś sobie poradzę". Chłopiec od tej chwili nie chciał obarczać rodziców dodatkowym ciężarem. Patrząc na jego zdjęcia z tego okresu, nie widać pięciolatka, ale mężczyznę, który wie, co znaczy odpowiedzialność, a jest to smutny obraz. Ciężar, jaki wziął na swe barki, był ponad jego małe siły i wiedzę. Kilka lat temu brał ślub, matka żądała, żeby wziął kredyt i spłacił mieszkanie, które mu wcześniej podarowała. Nie do końca było to uczciwe, bo sama miała jeszcze jeden lokal. W ramach terapii, zdecydowaliśmy, że czas skończyć okres bohaterstwa, ale zanim to zrobi, musi jeszcze raz złożyć ofiarę matce, przekazując jej te pieniądze. Spłacając dług, symbolicznie oddzielił kompleksy osobiste od rodzinnych. Dojrzał emocjonalnie, stał się niezależny, wkrótce urodził mu się syn. Rodzice zaczęli być z niego dumni, a on nie krytykował ich za to jak żyją, nie wyrzucał krzywd, jakich od nich doświadczył. Mógłby ich odrzucić, przestać się z nimi spotykać, tak przecież najczęściej radzimy sobie z bolesnymi doświadczeniami z przeszłości. On jednak zaprasza ich do siebie, aby mogli zobaczyć wnuka, chociaż wie, że nie może liczyć na ich pomoc i wsparcie. Przy nim, w kontaktach z jego normalną rodziną i dojrzałą miłością oraz akceptacją, być może i oni zaczną się zmieniać. Przynajmniej mają na to szansę. Jedno jest pewne, jako ojciec zrozumiał błędy matki i ojca i ich nie powielił. Nie zaraził syna demonami rodziców, a tym samym klątwa minionych pokoleń przestała istnieć.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.