Są dwie drogi dochodzenia do sztuki sakralnej - powoli się do niej dojrzewa, albo spada na człowieka jak błyskawica i olśnienie. U mnie droga była dość długa. Na przełomie lat 60. i 70. stworzyłem cykl ukrzyżowanych postaci. Były to Krzyże Oświęcimskie. Idziemy, 18 listopada 2007
Ale czy świadomość bycia swoistym pośrednikiem między Bogiem a ludźmi obciążała czy dodawała skrzydeł?
Była to przede wszystkim ogromna odpowiedzialność! Jeśli robię coś tylko dla siebie, to jestem za to odpowiedzialny wyłącznie przed sobą. Jeśli natomiast, rzeźba sakralna, nie zostanie zaakceptowana, nie stworzy przeżycia u drugiego człowieka, to wówczas można powiedzieć, że dzieło to nie jest nikomu potrzebne i będzie tylko przeszkadzać. Chciałbym, żeby ludzie zrozumieli przed jak wielką odpowiedzialnością staje artysta, kiedy zaczyna dotykać Boga; mając świadomość swojej nędzy, niedoskonałości, mówić ma o rzeczach idealnych, nieskończonych, nierozpoznanych przez człowieka do końca. Trema i odpowiedzialność bywają czasami paraliżujące.
Jak Pan Profesor sobie z nimi poradził?
W pewnym momencie uświadomiłem sobie, że przecież Chrystus, którego rzeźbię, był takim jak ja człowiekiem. Cierpiał, chłodno Mu było, głodno, a zatem był naszym bratem. Wówczas zacząłem szukać człowieka, który by wyrażał to wszystko, o czym mówił Chrystus: miłość, dobroć, cierpienie i to, że jesteśmy tylko tu na chwilę. Pozwoliło mi to otworzyć się i tak powstał pierwszy w moim życiu Chrystus. Był to 6-metrowej wielkości posąg Ukrzyżowanego, bez krzyża, tylko z rozpiętymi ramionami. Odbyłem wówczas poważne rekolekcje! W kościele w Mistrzejowicach powstało ponad 40 rzeźb, które tworzyłem przez prawie dwadzieścia lat. Ten okres w moim życiu zapisał się chyba najmocniej; rzeźby powstawały w początkach stanu wojennego, a zatem byłem szczęśliwy, że mogłem wtedy oderwać się od otaczającej mnie rzeczywistości.
A czy trudno jest stworzyć rzeźbę Ojca Świętego Jana Pawła II, którego wszyscy znali i dobrze pamiętają?
Niech mi pani wierzy, że papieża rzeźbi się coraz trudniej. Powstało tak dużo najrozmaitszych rzeźb Jan Pawła II opartych na pewnym schemacie; ręka w górze, trzymający krzyż, błogosławieństwo. Wykonałem parę posągów Jana Pawła II, ale nigdy nie rzeźbiłem tylko na podstawie zdjęć. Musiałem stworzyć własną wizję Jego postaci. Zawsze zależało mi na tym, ażeby rzeźba Jana Pawła II nie była tylko malowanym posągiem, ale bym wyrażał zarówno Jego człowieczeństwo, jak i ból, cierpienie i absolutne zawierzenie. Był to przecież człowiek głęboko oddany Bogu i ludziom.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.