Serce mam już chyba czarne

Zapał misyjny powinien być w każdym ochrzczonym. Jeżeli rzeczywiście zrozumieliśmy do końca, kim jesteśmy jako ludzie ochrzczeni, to ten zapał jest czymś naturalnym. I to nie tylko w zakonach czy zgromadzeniach misyjnych. Idziemy, 16 listopada 2008



W Kongu bywał też Jan Paweł II, jak jest wspominany?

Jan Paweł II był zawsze bardzo podziwiany, kochany i bardzo pozytywnie odbierany przez Kongijczyków. Dodam jeszcze, że w tej chwili w Kongu najbardziej znanym po Janie Pawle II Polakiem jest św. Faustyna. A raczej może nie tyle św. Faustyna, co jej koronka do Miłosierdzia Bożego. Rozpowszechnia się w błyskawicznym tempie. W bardzo wielu parafiach ludzie zupełnie prości modlą się właśnie koronką do Miłosierdzia Bożego, oczywiście w miejscowych językach.

Mówimy o wkładzie Polski w życie kościelne w Kongu. Ilu jest tam polskich misjonarzy?

Nie mam pojęcia, bo statystykami nigdy się nie interesowałam. Poza tym tylko przez niespełna rok byłam w Kinszasie. Pozostałe lata spędziłam w dżungli, w sawannie, bardzo daleko od stolicy, bez żadnego kontaktu ze światem cywilizowanym, bez elektryczności, nawet bez radia. Oczywiście nie było mowy o Internecie, nawet z przesłaniem zwykłych listów były bardzo duże kłopoty.

W ostatnim roku mojego pobytu, kiedy byłam w Kinszasie i chodziłam do ambasady, spotkałam kilku polskich misjonarzy, głównie sercanów, którzy są w stolicy. Poznałam też polskiego kapucyna i werbistę, a także dwie polskie siostry. Jedna z nich, Czesia Lorek ze zgromadzenia Sacré Coeur, została zamordowana w Kinszasie.

Z Kongo udała się Siostra do Afganistanu. Czy był to przeskok cywilizacyjny?

Był to ogromny przeskok. Ale sama o to prosiłam. Musiałam opuścić Kongo, bo groziło mi więzienie. Zostałam bowiem niesłusznie oskarżona i tej chwili nie mam nawet prawa powrotu do Konga. Kiedy się to stało, nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Przez kilka miesięcy byłam we Francji i pewnego dnia usłyszałam, że pewna włoska siostra musi wracać z Afganistanu, bo nie daje sobie rady z językiem. Pomyślałam: czemu nie? Poprosiłam o zgodę na wyjazd i moja kandydatura została przyjęta.

Mimo że pobyt w Afganistanie nie był bardzo długi, bo trwał tylko półtora roku, to jednak dał mi bardzo dużo. Wyzwoliłam się z lęku przed islamem. To, co się widzi w telewizji, o czym się słyszy w radiu, to jest terroryzm, ekstremistyczny, wojujący islam. A zwykła codzienność jest zupełnie inna. Są tam zwyczajni ludzie, bardzo gościnni, jak zresztą wszędzie na świecie.

Na czym polegała ta misja?

W Kabulu zostało otwarte centrum dla dzieci upośledzonych umysłowo. Kiedy przyjechałam, było tam już 25 dzieci. Ludzi upośledzonych jest w Afganistanie bardzo dużo, dlatego, że porody są bardzo skomplikowane. Często za mąż wydawane są dziewczyny w wieku 13–14 lat, a nawet mniej. Tak, że przy przedłużonych porodach dziecko ma niedobór tlenu, dochodzi do zmian w mózgu i jest tzw. paraliż pochodzenia mózgowego.

Poza tym Afgańczycy żenią się i wychodzą za mąż w zawężonym kręgu rodzinnym i pojawiają się również upośledzenia genetyczne, które kumulują się z pokolenia na pokolenie. A społeczeństwo jeszcze nie dojrzało do tego, żeby zająć się dziećmi wymagającymi specjalnej opieki.



«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...