Jak to możliwe, by człowiek powszechnie szanowany prowadził jednocześnie swoiste drugie życie? Takie pytania pojawiają się ostatnio coraz częściej. Świadkowie stają wobec problemów: Kim on/ona teraz dla mnie będzie? Jak ten człowiek mógł w sobie pogodzić tak wzajemnie sprzeczne doświadczenia? Więź, 9/2006
Ponadto wiara może sprzyjać podtrzymywaniu dobrego mniemania o sobie za cenę prawdy. I tak na przykład, badania psychologiczne pokazują, że osoby religijne pytane, jak dużo czynią dobrego dla bliźnich, jawią się w swoich wypowiedziach jako znacznie lepsze od niewierzących. Skonfrontowanie tych opinii z rzeczywistością – a zwłaszcza przeanalizowanie motywów, które nimi kierują – pokazuje, że nierzadko są to jedynie pobożne życzenia. Dzieje się tak dlatego, że we wszystkich właściwie systemach religijnych podkreśla się znaczenie czynienia innym dobra. Takie przeświadczenie o zaangażowaniu w zaspokajanie potrzeb bliźnich jest centralnym elementem tożsamości osób religijnych (Wiara bez uczynków martwa jest) i przez to szczególnie łatwo ulec samozakłamaniu.
Wydaje się, że mechanizmy fałszowania obrazu siebie mogą być szczególnie silne u tych osób religijnych, które w znaczącej mierze definiują się przez utożsamianie z jakąś grupą religijną, w skrajnym przypadku z sektą, w mniej skrajnym – z podgrupą własnej społeczności religijnej, zwłaszcza jeśli ma ona wyraźnych wrogów czy oponentów. Wówczas im mniej zindywidualizowanej religijności, tym większa szansa, że mój obraz będzie pochodną obrazu "dzieci światłości’" z którymi się utożsamiam. Ale zagrożeni samooszukiwaniem się mogą być również ci, którzy są outsiderami społeczności religijnych, zwłaszcza gdy są napiętnowani przez liderów nurtu głównego. "Róże" prawdy o sobie mogą ginąć, gdy płoną "lasy" w batalii z dominującym liczebnie przeciwnikiem.
Człowiek potrzebuje prawdy o sobie, aby rozwijać się duchowo i psychicznie. Proces otwierania się na nią jest jednak bolesny i bywa niszczący, jeśli nie uwzględni możliwości przyswojenia jej do sytemu dotychczasowej wiedzy o samym sobie. Świadkowie wydarzeń i przyjaciele muszą być bardzo ostrożni. Wytykanie drugiemu zła, niespójności czy wręcz podwójnego życia, jeśli pozbawione jest miłości – czy mniej religijnie rzecz ujmując, podstawowej życzliwości i akceptacji – będzie raczej wpychało taką osobę w sidła zniekształcających rzeczywistość mechanizmów obronnych.
***
Piotr Olaf Żylicz – ur. 1964. Doktor psychologii. Pracuje w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej. Zajmuje się psychologią moralności. Mieszka w Warszawie.