Czy można w cierpieniu prosić o śmierć? Można – to naturalna reakcja. Ale wiara dodaje nam nowych sił i popycha nas do powierzenia się Ojcu, do przyjęcia i ofiarowania za innych tego, co przynosi życie.
Czy więc można prosić Boga o śmierć? Nasze doświadczenie życiowe pokazuje, że są osoby, które szczerze Go o to proszą. Najczęściej jest to sytuacja osoby w starszym wieku, która traci siły z tygodnia na tydzień – kiedy starość sprawia, że coraz częściej jest się zdanym na pomoc najbliższych, a czasem obcych ludzi. Kiedy do tego dojdą przewlekłe bóle fizyczne, spowodowane różnymi chorobami, niejeden wierzący, powstrzymując w samotności łzy, szczerze, z serca zwraca się do Boga i prosi, by go już zabrał, by wraz ze śmiercią dał mu upragnioną ulgę. Zdarza się także, że z ust człowieka jeszcze młodego może popłynąć taka modlitwa – w sytuacji, gdy ktoś ulega wypadkowi, gdy niesie to ze sobą przedłużające się cierpienie fizyczne i w dodatku wszystko wskazuje na to, że to cierpienie już nigdy go nie opuści. Bywa też tak, że człowiek cierpi na jakieś zaburzenia emocjonalne: objawia się to mocniejszym czy słabszym rozbiciem psychicznym. Dla takiej osoby świat i życie codzienne są przytłaczającym ciężarem. Najczęściej taki człowiek zmuszony jest do korzystania z pomocy psychologa lub nawet psychiatry i – co za tym idzie – jest zmuszony wspierać się lekami psychotropowymi. Bez takiej pomocy ciemne myśli i uczucia ogarniają go i mogą prowadzić do znacznej degradacji psychicznej. Przejawić się to może nie tylko w skierowanej do Boga prośbie o śmierć, ale wręcz w natrętnych myślach samobójczych.
Biblijny przykład świętego proroka Eliasza, jak i doświadczenie życiowe pokazują, że są sytuacje, gdy człowiek szczerze prosi Boga o śmierć, widząc w niej ulgę dla swoich cierpień. Przykład Eliasza jest mimo to pełen światła, niesie ogromną nadzieję, bo Bóg jednak go nie opuścił, nie pozostawił go samemu sobie. To sam Pan wprowadza Eliasza w kryzys, dopuszcza do swego proroka zło, dopuszcza, by jego życie układało się zupełnie nie po jego myśli. Ale po co Bóg doprowadza Eliasza do kresu jego wytrzymałości? Po to, by przygotować duszę Eliasza do nowego, zadziwiającego spotkania z Bogiem. Do nowej, niespotykanej bliskości z Panem – takiej bliskości, jakiej Eliasz nie mógł sobie nawet wyobrazić. Bóg posyła Eliaszowi anioła z pożywieniem, Eliasz wstaje i przez 40 dni wlecze się przez pustynię, by dojść do góry Horeb. Tam Bóg daje mu się poznać w całkiem nowy sposób; tam zaprasza Eliasza do wielkiej bliskości z sobą (zob. 1 Krl 18, 7–14). Noszę w sobie głęboką wiarę i nadzieję, że wszystkie cierpienia i trudy, jakie na nas spadają, mają właśnie to na celu: doprowadzić nas do większej bliskości z Jezusem.
Według św. Jana od Krzyża rozwój duchowy, a więc zbliżanie się do Boga, prowadzi przez różne etapy. Nawzajem przeplatają się okresy pełne światła, jasne, proste, pełne radosnych chwil i okresy ciemne jak noc, pełne niepewności i oschłości. Św. Jan uczy, że czymś zupełnie naturalnym jest przechodzenie przez różne trudności. Jan nazywa je nocami. Są to problemy zewnętrzne, takie jak: choroba, trudności finansowe, niepowodzenie w pracy, a także problemy wewnętrzne, jak: oschłość na modlitwie, nerwowość w relacjach z ludźmi, ogólne zniechęcenie do czynienia dobra. We wszystkich tych trudnościach Bóg nas nie opuszcza, ale chce nas przez nie przeprowadzić. Po co je na nas dopuszcza? Według Jana od Krzyża po to, by dusze oczyścić i przygotować do zjednoczenia z Bogiem. Jednak należy pamiętać, że inna jest sytuacja człowieka, który zbliża się do Boga i On wprowadza go w trudne doświadczenia, a inna osoby, która nie przejmuje się zbytnio Bożymi sprawami, a przeżywa swoje cierpienia wewnętrzne.
Czy więc godzi się, będąc w naprawdę ciężkiej sytuacji, prosić Boga o śmierć? Doświadczenie świętego proroka Eliasza i wskazówki św. Jana od Krzyża podprowadzają nas pod najpewniejszy przykład. Żeby dobrze zrozumieć Boże drogi, przyjrzyjmy się modlitwie Jezusa, naszego Pana, w Ogrójcu. Pan mówi: „Smutna jest moja dusza aż do śmierci […]. Ojcze, zabierz ten kielich ode mnie” (Mk 14, 34–36). Sytuacja Jezusa przypomina sytuację Eliasza: strach, głęboki ludzki smutek, samotność. „Ojcze, zabierz ten kielich ode mnie” – to naturalna reakcja człowieka na zbliżające się cierpienie. Każdy człowiek instynktownie chce je od siebie oddalić, uniknąć go. Nie ma w tym nic dziwnego. Jednak Jezus po pewnym czasie przekracza to, co jest tylko naturalne, instynktowne, i wznosi do Boga inną, szczególną modlitwę: „lecz nie to, co Ja chcę, ale to, co Ty chcesz, niech się stanie” (Mk 14, 36). Zaufać Bogu, który jest dla nas Ojcem, zaufać Mu mocno, że nawet w najcięższych chwilach On jest przy mnie i mnie prowadzi! To jest przykład i droga Jezusa. On wie, że Jego cierpienie przyniesie łaskę i zbawienie dla innych. Tą droga poszło już wielu ludzi, w tym wielkich świętych i nikomu nieznanych wierzących. Wydaje się, że właśnie w Ogrójcu znajdujemy odpowiedź na nasze pytanie: Czy można w cierpieniu prosić o śmierć? Można – to naturalna reakcja. Ale wiara dodaje nam nowych sił i popycha nas do powierzenia się Ojcu, do przyjęcia i ofiarowania za innych tego, co przynosi życie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.