Człowiek zadomowił się w rzeczywistości, świat stał się stabilny i przewidywalny. Ponieważ Jezus niewiele powiedział o tym, co nas czeka w świecie przemienionym, czujemy wobec niego niepewność. A tu jest dom, samochód, lodówka...
Objawienie to nie przedstawienie warunków, których wypełnienie da gwarancję zbawienia. Judaizm np. jest religią prawa, w której posłuszeństwo wobec przepisów Tory powoduje usprawiedliwienie człowieka. Jezus wprowadził radykalną zmianę: Prawo zredukował do Dekalogu, a na pierwszym miejscu postawił łaskę. Mówił: „Kiedy wykonacie wszystko, co do was należy, to powiedzcie, że jesteście sługami nieużytecznymi”. Powołanie chrześcijanina to całkowite zawierzenie się Bogu, zaufanie mu aż do końca. Kierkegaard pisał, że stworzenie nigdy nie ma racji wobec Stwórcy. To trudne do przyjęcia, bo kształt naszej cywilizacji jest taki, że każdy ma swój zakres obowiązków, a za jego wykonanie otrzymuje wynagrodzenie. System etyczny to coś koniecznego, by być chrześcijaninem, ale nie istota.
Jak czekać na paruzję?
Czuwać. Być gotowym. Jezus ostrzega, że powróci niespodziewanie, w nocy, przyjdzie jak złodziej. W cerkwi śpiewamy na początku Wielkiego Tygodnia: „Oto Oblubieniec nadchodzi o północy i błogosławiony sługa, którego zastanie czuwającym”. Trzeba żyć w świadomości paruzji i gotowości, nie trwać w stanie upadku i grzechu. A już na pewno nie stać z założonymi rękami. Kiedyś zapytano pracującego akurat w ogrodzie Lutra, co by robił, gdyby dowiedział się, że zaraz nastąpi koniec świata. Odparł, że dalej uprawiałby grządki. Nie mam wpływu na wydarzenia ostateczne, ale mam wpływ na swój stan duchowy i jestem zobowiązany o niego dbać. To będzie zresztą tak wspaniałe widowisko, że warto go doczekać i oglądać.
Chyba że obserwującym spadnie na głowę kometa albo pochłonie ich lawa.
Sprawiedliwi nigdy nie giną, są w ręku Bożym, nie dotknie ich śmierć wieczna. Śmierć fizyczna nie jest czymś najgorszym, gorsza jest śmierć wieczna – odtrącenie od miłości Bożej. Potępienie oznacza brak kontaktu z Bogiem, który jest miłością, czyli wejście w sferę nienawiści.
Jeszcze jeden cytat z Apokalipsy: „Kto krzywdzi, niech jeszcze krzywdę wyrządzi, i plugawy niech się jeszcze splugawi, a sprawiedliwy niech jeszcze wypełni sprawiedliwość, a święty niechaj się jeszcze uświęci”.
Przed paruzją nastąpi gwałtowne spolaryzowanie dobra i zła, przez ludzkość przebiegnie jakaś wyraźna granica. Zakłada ją Sąd Ostateczny – przecież Chrystus, kiedy powróci, łatwo oddzieli złych od dobrych jak kozły od owiec.
Św. Paweł pisze, że Chrystus przekaże też Królestwo Ojcu. Co to znaczy?
Według Ojców Kościoła wcielenie i przyjście Jezusa na ziemię było decyzją całej Trójcy Świętej. Niektórzy uważali, że Jezus by się wcielił, nawet gdyby nie było grzechu – z miłości do swojego stworzenia. Bóg oddał w tym momencie Synowi Człowieczemu władzę nad wszelkim stworzeniem – o tym mówi Chrystus w Mowie Arcykapłańskiej. Ona trwa dopóty, dopóki istnieje ta postać świata.
Kiedy przeminie, Chrystus przekaże władzę z powrotem Ojcu: ponieważ „wszystko ma być wszystkim” w Bogu – Trójcy Świętej. Cały świat znajdzie swoje spełnienie w Bogu. Wszystkie sprzeczności zostają pogodzone, jak pisał Mikołaj z Kuzy.
Jezus mówi: „Oto Ja jestem z wami aż do skończenia świata”. Karl Rahner dowodził, że eschatologia dotyczy nie tylko przyszłości, ale także teraźniejszości. Co to znaczy, że Chrystus przyjdzie, skoro nigdzie nie odszedł?
Chrystus jest obecny w tym świecie jako Pan i Stwórca, powraca do nas w każdej liturgii eucharystycznej. Druga, budząca bojaźń Bożą, paruzja będzie innym powrotem – o którym zresztą liturgia przypomina. Chrystus jest obecny w Kościele: w słowie, w sakramentach, objawieniach i cudach – ale to nie jest Jego obecność w przekroju widzialnym tego świata. Druga paruzja oznacza naoczne Jego przyjście. On sam mówi: „Przyjdę znowu i zabiorę was do siebie”. Wtedy wszyscy zobaczą Chrystusa jako Boga. I jako człowieka również, bo On zawsze będzie człowiekiem.
Mojżesz nie mógł popatrzeć na twarz Boga. My będziemy mogli?
Paruzję możemy porównać do przemienienia Chrystusa na górze Tabor. By zobaczyć Chrystusa przemienionego, uczniowie znaleźli się w mocy Ducha Świętego. Oczy Apostołów otworzyły się, a Chrystus pozwolił, by nie ulegli oślepieniu blaskiem Boga. Jego oblicze zajaśniało jak słońce, a szaty stały się białe jak śnieg.
W momencie paruzji wszyscy to ujrzymy. Będziemy już wtedy przemienieni – by żyć z Nim przez wieczność.
Rozmawiał Maciej Müller
Ks. Henryk Paprocki, teolog prawosławny
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.