Nie przeczę, że Zakon na kartach historii Polski zapisał się, delikatnie mówiąc, niezbyt chwalebnie. Ale jeśli chcemy być obiektywni nie możemy pominąć innych aspektów jego działalności i koncentrować sie jedynie na militarnej rywalizacji z Polską. Zakon od początku swego istnienia jest wierny swemu hasłu „Heilen und Helfen” – „Leczyć i pomagać”.
– Czy prowadzicie jakieś dzieła skierowane w szczególny sposób do młodzieży? Czy młodzież interesuje się Waszym zakonem?
– O dziełach skierowanych szczególnie do młodzieży raczej trudno mówić. Jak już wspomniałem, naszym powołaniem jest głównie szpitalnictwo. Nie zapominamy jednak o młodych. Konserwatorium w Opawie, które Zakon prowadzi jest jedną z najlepszych uczelni na Śląsku. Studenci mogą się specjalizować w grze na organach lub śpiewie. Szkoła ma świetne wyniki, koncertuje w całej Europie. W Ołomuńcu Zakon prowadzi gimnazjum, również ze świetnymi osiągnięciami. To przykłady z czeskiej prowincji, pozostałe również prowadzą tego typu działalność. Natomiast jeśli chodzi o drugą część pytania, to na brak zainteresowania młodych ludzi naszym Zakonem raczej nie narzekamy.
– Jak wygląda praca duszpasterza w Czechach? Jaka jest specyfika czeskiego Kościoła?
– Z tego pytania można by się doktoryzować, więc powiem krótko. Każdy Kościół lokalny ma swoją specyfikę. Inaczej wygląda praca duszpasterska w Polsce, inaczej w Niemczech czy Austrii, inaczej we Włoszech, a inaczej w Czechach. Trzeba się po prostu inkulturować. Kto tego nie potrafi, lepiej, żeby został tam, gdzie jest i nie wybierał się do pracy w innym kraju. Najgorsze, co może być, to to, że przyjeżdża ksiądz do danego kraju i za wszelką cenę chce w swojej parafii wprowadzić zwyczaje i tradycje z kraju swojego pochodzenia. To zawsze kończy się źle.
– Polak w zakonie krzyżackim – to brzmi nieco egzotycznie? Jaka była Ojca droga do zakonu?
– Można powiedzieć, że do Zakonu trafiłem jakby przez przypadek. Znalazłem się we właściwym miejscu i o właściwym czasie. Historią Zakonu interesowałem się już od czasów szkoły podstawowej, ale moje wiadomości kończyły się na roku 1525, tak jak u wszystkich.
Po maturze wstąpiłem do seminarium duchownego i tam na wykładach spotkałem Krzyżaka – ojca Waldemara. I tak to się zaczęło. Od niego dowiedziałem się o dalszych dziejach Zakonu i jego działalności dziś. Po kilku miesiącach byłem już pewien, że tam jest moje miejsce. Zakończyłem drugi rok studiów, wystąpiłem z seminarium i pojechaliśmy wspólnie do Wiednia do Wielkiego Mistrza. Zostałem przedstawiony i rozpocząłem kilkumiesięczny postulat. Następnie nowicjat w Południowym Tyrolu, potem kontynuacja studiów. Po święceniach kapłańskich zostałem skierowany do Czech, do Bruntalu, gdzie pracuję do dziś.
– Czy jest więcej Krzyżaków-Polaków? Czy planujecie założenie swojej placówki w Polsce? Jak można zostać Krzyżakiem?
– Wspomniałem już o ojcu Waldemarze, on jest pierwszy po kilkusetletniej przerwie, następnie dołączyłem ja. Niedawno dwóch kolejnych Polaków rozpoczęło nowicjat.
Wysiłki Zakonu koncentrują się obecnie na postawieniu na nogi prowincji w Czechach, reaktywowanej po upadku komunizmu. Dlatego też na razie nie planujemy otwarcia placówki w Polsce i myślę, że jeszcze dużo wody w Nogacie upłynie, zanim taka placówka powstanie. Osobiście nie wykluczam takiej ewentualności, ale to raczej odległa przyszłość.
Jak zostać Krzyżakiem? Tak jak ja – trzeba „czuć bluesa” i zgłosić się do przełożonego którejś z pięciu naszych prowincji lub bezpośrednio do Wiednia. Dla uspokojenia dodam, że nie egzaminujemy kandydatów z jazdy konno, fechtunku i strzelania, natomiast bezwzględnie wymagana jest dobra znajomość języka niemieckiego oraz chęć wypełniania swą pracą 800-letnich ideałów Zakonu zawartych w haśle „Heilen und Helfen”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.