Rewolucja epistolarna

Przegląd Powszechny 10/2010 Przegląd Powszechny 10/2010

Czyli o sztuce pisania w dobie komunikacji elektronicznej

 

Niekończąca się rewolucja…

Francuski rewolucjonista Georges Danton zwykł mawiać, że rewolucja, jak Saturn, pożera własne dzieci.To okrutne przesłanie, podobnie zresztą jak tragiczny los Dantona, symbolizuje los polskiego szkolnictwa wyższego w najbliższej przyszłości. Jest bo­wiem pewne, że w nadchodzących latach stopniowo, ale sukcesyw­nie, będzie spadać liczba maturzystów, a tym samym kandydatów na studia. Niż demograficzny, który wyniósł na szczyty niepublicz­ne szkolnictwo wyższe, dla wielu uczelni może okazać się rewolucyjną gilotyną, bo jego skala jest na tyle poważna, że spowoduje zmniejszenie liczby studentów o niemal jedną trzecią. Dla wielu uczelni będzie to oznaczało albo konsolidację, albo bankructwo.

Rewolucyjne zmiany w szkolnictwie wyższym są jednak wywoływane nie tylko żywiołowymi procesami demograficznymi, ale również transnarodowymi procesami politycznymi, których najbar­dziej spektakularnym przykładem był omawiany wcześniej proces boloński. W zasadzie można powiedzieć, że gdyby nie zjawiska o charakterze żywiołowym (np. powstanie niepublicznych szkół wyższych) oraz oddziaływanie społeczeństwa światowego (np. boloński system kształcenia) to polskie szkolnictwo wyższe tkwiłoby głęboko w latach osiemdziesiątych XX w., bowiem dotychczasową politykę wobec szkolnictwa wyższego można określić jako policy of nonpolicy.

Polskie szkolnictwo wyższe stoi w przededniu wprowadzenia Krajowych Ram Kwalifikacji (KRK) – kompleksowego systemu opi­su kompetencji zorientowanego na zapewnienie międzynarodowej rozpoznawalności kwalifikacji oraz promowanie stałego rozwoju zawodowego. Jest to inicjatywa Parlamentu Europejskiego (2007), która następnie stała się rekomendacją Komisji Europejskiej, suk­cesywnie wdrażana w kolejnych krajach UE. Wprowadzenie KRK spowoduje zupełnie nowe myślenie o kształceniu przede wszyst­kim dlatego, że skończy z centralnie definiowanymi kierunkami studiów – zmorą polskiego szkolnictwa wyższego. Na mocy KRK uczelnie prowadzące określony kierunek studiów będą miały szeroką swobodę w definiowaniu jego treści, tworzeniu nowych inter­dyscyplinarnych ścieżek kształcenia i sięganiu poza wyznaczone centralnie matryce. Rewolucyjność tego rozwiązania polega na tym, że określone odgórnie będą jedynie cele kształcenia wyrażone przez wiedzę, umiejętności i postawy, a środki do ich realizacji uczelnie czy wydziały będą musiały znaleźć same. Jest to szansa na zróżnicowanie kierunków w polskim szkolnictwie wyższym, a jednocześnie zwiększenie ich różnorodności. Obecnie odmienne są wyłącznie ich nazwy, podczas gdy treści pozostają podobne. Nie ma wątpliwości, że wprowadzenie KRK będzie rewolucją na miarę przewrotu kopernikańskiego, z czego mało kto zdaje sobie sprawę. Od sześćdziesięciu lat kierunki studiów były zawsze określane centralnie, najpierw ze względów ideologicznych, a potem w oba­wie przed upadkiem jakości kształcenia. W ostatnich dwudziestu latach było to o tyle zrozumiałe, że państwo brało na siebie odpowiedzialność za wiedzę absolwentów, sygnując to państwowym godłem na dyplomie. Teraz nadszedł czas na dywersyfikację i ewaluację efektów kształcenia, a nie biurokratyczną kontrolę nazw wykładanych przedmiotów. Podsumowując, obok demograficznej gilotyny największym i najtrudniejszym wyzwaniem dla polskiego szkolnictwa wyższego jest otwarcie się na świat zewnętrzny. Uma­sowienie szkolnictwa wyższego spowodowało, że nie może być ono dłużej traktowane jako półprywatne królestwo uczonych ukrywających się przed światem w wieży z kości słoniowej, do której bram barbarzyński lud nie ma prawa nawet się zbliżać. Istnieje obawa, że umacniając takie myślenie, polskie uczelnie mogą podzielić los greckich uniwersytetów, cieszących się szeroką autonomią, ale skostniałych, zapatrzonych w przeszłość i targanych sprzecznymi interesami studentów i pracowników.

Przywoływana z nostalgią i idealizowana wizja elitarnych uni­wersytetów oraz klasycznego kształcenia akademickiego podzieli niechybnie los wykładanych niegdyś sztuk epistolarnej czy kali­grafii. Sztuk na pewno pięknych, ze wszech miar arystokratycz­nych, ale w dobie szybkiej, zwięzłej i mobilnej korespondencji elektronicznej zupełnie niepraktycznych. Z tego powodu uczelnie nie mogą odwracać się tyłem do świata tylko dlatego, że ten de­monstruje ignorancję wobec sztuki epistolarnej, książki zamienił na ebooki, listy na maile, a ludzie porozumiewają się za pomocą komunikatorów. Nie chodzi wszak o to, by całkowicie zaprzestać rozwijania u studentów umiejętności pięknego pisania listów, ale o to, by stwarzając im możliwość zgłębiania sztuki epistolarnej, nie zapominać, że większość z nich przychodzi na studia zainte­resowana nabyciem umiejętności efektywnego komunikowania. Dzięki temu będą mogli zarabiać pieniądze i beztrosko cieszyć się życiem.

DOMINIK ANTONOWICZ, dr, pracownik Instytut Socjologii UMK w Toruniu, zajmuje się problematyką szkolnictwa wyższego. Był stypendystą rządu brytyjskiego oraz dwukrotnie Fundacji na rzecz Nauki Polskiej. Pracował w Center of Higher Education Policy Studies (CHEPS) w University of Twente, a w latach 20082009 był doradcą Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...