Zgłębiać prawdę o bliskości Boga

Prrzegląd Powszechny 12/2010 Prrzegląd Powszechny 12/2010

Tracimy zatem poczucie tego, na co, czyli na Kogo, czekamy, bo nie czekamy, i kiedy wreszcie zasiadamy przy wigilijnym stole, jesteśmy wykończeni domowymi porządkami, robieniem pierogów itd. Zmęczeni, jesteśmy w stanie najwyżej rozczulić się nad losem nagiego Dzieciątka, któremu można dać prezencik, zagrać na dudach, nawet poklepać po niemowlęcej pupce.

 

– A poezji ona nie grozi?

Ależ strasznie! Także pogmatwanie, komplikowanie relacji z Bogiem, a przecież Jezus mówił do Niego po prostu „Abba – Oj­cze…” to zresztą odnosi się też do teologii.

Święty Efrem, ojciec Kościoła Syryjskiego, bliski mi, gdyż pisał wiersze i to po aramejsku, więc w języku Jezusa, uważał, że to całe gadanie teologiczne, w którym celowała szczególnie greckorzymska odmiana chrześcijaństwa, jest okropnie dalekie od ujęcia istoty sprawy, której nie da się wyrazić inaczej jak poezją. Przecież Chry­stus używał przypowieści, metafor, porównań. Tylko więc poezja, mówił Efrem, jej język, jest w stanie zbliżyć nas do istoty Boga.

To jest wielkie zadanie dla poetów! Teologów trzeba szanować ale poezję trzeba pisać, nie oglądając się na nich! Tylko ona potrafi celnie wyrazić paradoks wcielenia.

– Albo zachwyt nad przejawami działania Stwórcy.

Tak. Jakąż poezją jest opinia jednego z kardynałów na temat Chusty z Manopello: „Popatrzyłem na Jego twarz i kiedy będę już poza życiem, to bardzo łatwo Go rozpoznam”! Ba! Poezją jest sama ta przezroczysta chusta z bisioru, nałożona na całun pogrzebowy Jezusa, na której w niewytłumaczalny sposób pojawił się Jego wi­zerunek z otwartymi oczyma, jakby w zdziwieniu zmartwychwsta­nia. Tak to widzę. I dzięki temu inaczej wierzę, choć wiem, że widzę niedoskonale. Piszę więc czasem poezję, by sobie siebie i Jego tłumaczyć….

– „Piszmy na miarę tego, co dźwigamy” – radził młodemu po­ecie ks. Janusz Pasierb – „Do szafy wstaw koturny na kołku po­wieś wieniec / podejmij skromną służbę / Poezja twoja może być lusterkiem / latarką kieszonkową podręcznym atlasem, książką do nabożeństwa, jeżeliś wierzący / dla kogoś kto samotny może się okaże / błyskiem przyjaznej dłoni zza firanki”.

– Tak, to wielka, bardzo ważna poezja. Zawsze kiedy czytam wiersze księży, myślę jak im trudno pisać o Bogu. Grzeszni i nie­doskonali jak wszyscy, sprawują wszakże Eucharystię, a to wielkie zobowiązanie świadczenia o Chrystusie. Pasierb to umiał. Sięgał głęboko, a czasami jest szaleństwem sięganie głęboko, ale byli tacy… Zdarzało się to Mickiewiczowi, zdarzało się Miłoszowi i to w sposób zdumiewający. Na starość coraz bardziej zdejmował maskę literatury, stawał się bliższy sobie i pytał, ciągle pytał.

Myślę, że Bóg lubi, jak Go pytamy. I mam nadzieję, że za praw­dziwe wątpliwości, dopukiwania, poszukiwania, jakoś wiele będzie nam odpuszczone.

– „Ty mnie wyłowisz z ciemnego milczenia / Niby kropelkę z wody zapomnienia / Na Twojej ręce znów będę jedyny/ Po to dobyty z najdalszej głębiny/ Abym się z Tobą kłócił, godził, gadał / Abym się w ogniach przed Tobą spowiadał / Abym się w łzę przetopił, której nie odrzucisz / w bezimienności morze. A do sie­bie wrócisz”…

No tak, tak, wiersz z tomu „Nie proszę o wielkie znaki”… Sądzę, że te trzydzieści lat temu moja poezja była o wiele mądrzejsza od mojego myślenia, że tak powiem – cywilnego. Zacząłem doceniać wartość modlitwy. Zmaganie się o nią daje pewnego rodzaju otwarcie na siebie.

– I chyba na siebie nawzajem. Może wtedy łatwiej podzielić się opłatkiem. Więc jak Pan pisze: „Zejdźmy się jak na Wilię. Ra­zem podzielimy / Nasz strach strapienie niejasność zwątpienie (…) co najbardziej boli….”

…bo „to co we mnie umiera to w innym / Być może jeszcze żyje. A co w nim umiera / To we mnie jak w Betlejem zrodziło się teraz”. Najstraszliwszą jest wigilia samotna, chociaż On wtedy też przychodzi. Zejdźmy się… Ludzie ciągle mnie zapraszają i proszą o ten wiersz. Napisałem go dawno, jak zaczynała się nasza niepodległość, i właściwie wbrew sobie.

Dziś dla nas, Polaków, podstawowym pytaniem jest, czy my naprawdę będziemy umieli się przełamać opłatkiem, czy nie? To pytanie pozareligijne, lecz pytanie o jakość i rodzaj istnienia naro­dowego i społecznego. Czy łamanie się opłatkiem pozostanie tylko konwencją?

Jeżeli tak, to niedobrze będzie z nami.

ERNEST BRYLL, ur. 1935, poeta, pisarz, autor tekstów piosenek, dziennikarz, tłumacz i krytyk filmowy, dyplomata.

MARCIN J. WITAN, dziennikarz Polskiego Radia.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...