Tracimy zatem poczucie tego, na co, czyli na Kogo, czekamy, bo nie czekamy, i kiedy wreszcie zasiadamy przy wigilijnym stole, jesteśmy wykończeni domowymi porządkami, robieniem pierogów itd. Zmęczeni, jesteśmy w stanie najwyżej rozczulić się nad losem nagiego Dzieciątka, któremu można dać prezencik, zagrać na dudach, nawet poklepać po niemowlęcej pupce.
–„… Że w ciemnościach brodzi / że boi się człowiekiem być. I że być musi / Wokół radość. Kolędy szeleszczące złotko / Najbliżsi jak pasterze wpatrują się w Niego / I śmiech matki – bo dziecko przeciąga się słodko / A ono się układa do krzyża swojego”.
– Tak kiedyś pisałem w wierszu „Boże Narodzenie” i takiej poezji szukam; poezji, która umie się odnieść do poczucia obecności Boga i Jego zmartwychwstania. Poezji, jaka dotyka codziennego, często trudnego, ludzkiego doświadczenia i przez nie dostrzega boskość. Taka poezja u nas jest i ja się bardzo cieszę. Myślę choćby o poemacie Szymona Babuchowskiego, młodego poety ze Śląska, traktującym o jego pielgrzymce do Medjugorie. Wbiło mnie to w fotel. Napisane tak, że czuje się całe pragnienie mistycznego spotkania a jednocześnie cały brud, trudności, granice, godziny w autobusie, a zarazem te chwile zrozumienia czegoś wyższego, ważniejszego. To trzeba przeczytać.
Podobnie ostatnio na nowo odkrywam poezję innego Ślązaka, ks. Jerzego Szymika. Zwłaszcza jej śląski właśnie nurt. Wiara tak zatopiona w życiu i codziennym doświadczeniu, iż nagle zrozumiałem, że rodzi się koncepcja niezwykle ciekawej poezji; zresztą Śląsk jest zagłębiem metafizyki. Tam bez poczucia, że o coś więcej chodzi, przeżyć trudno, bo nie można cieszyć się tylko tym, że się żyje. To w Katowicach napisałem najlepsze z moich wierszy. W mrówkowcu na robotniczym osiedlu miałem wrażenie, jakby Jezus chodził po korytarzach i pukał do naszych mieszkań, a my ledwo dychający po ciężkim dniu, zmęczeni, mówiliśmy: Przyjdź potem...
Wydaje mi się, że na tym polega poezja w ogóle, a ta – zwana religijną – w szczególności.
– Czyli…
– … to poezja, która uważa, że żyjemy w jakiejś sprawie, po coś, że jest coś ponad naszymi powszechnymi umowami, które można zrywać, zmieniać, przewartościowywać itd., że jest zasada Dobra i zasada Zła, a człowiek wybiera.
Warto pamiętać, że wszelkie wojny i okropieństwa zrobiliśmy my, według naszej własnej wolnej woli! Ową skłonność tośmy zabrali ze sobą, wychodząc z Raju. Często wracam do poematu Johna Miltona „Raj Utracony”, gdzie jest scena wygnania z Edenu. Adam i Ewa obejrzeli się wtedy za siebie i zobaczyli zatrzaśniętą bramę i groźne twarze aniołów.
Otóż ja to widzę inaczej – przez pryzmat miłosierdzia. Dla mnie brama jest uchylona, a Bóg stoi w niej i patrzy nieco zdezorientowany na odchodzących, jak kochający rodzic patrzący za zbuntowanymi dziećmi, gdyż w wyniku wolnej woli człowieka stało się coś, co załamało porządek świata. Dlatego zachowuje się tak a nie inaczej w niesłychanej zupełnie przypowieści o synu marnotrawnym. Ów syn przecież nie wrócił odmieniony, ale dlatego, że dostał w tyłek, żarł ze świniami!
– Czytelnik szuka takiej poezji, jaka albo udzieli mu odpowiedzi na jego pytania, albo stawia pytania podobne do jego pytań. Pan często zasiada w jury różnych konkursów poetyckich. Czy coś w nich Pana zaskakuje, zadziwia?
– Zadziwia mnie to, że w naszej rzeczywistości, która nie sprzyja zadawaniu sobie ważnych pytań, tak ogromna liczba ludzi pytania te zadaje! Owszem, czasami naiwnie; poezji religijnej o takim charakterze jest dużo na konkursach, chociaż poezja metafizyczna, a już szczególnie taka, która nosi znamiona przynależności do Kościoła katolickiego, to dziś tzw. obciach w opiniotwórczych sferach, jakich przedstawiciele leżeli kiedyś krzyżem w kościele i to równie bezrefleksyjnie. Takich wierszy jest sporo, mimo że ich autorzy otrzymują na swoje pytania tak mało odpowiedzi. Mam bowiem wrażenie, że duża część intelektualistów katolickich boczy się na polski wyraz wiary, drażni ją jej przaśność, ludowość, szarość, zwłaszcza masowość. Wolałaby trzymać się od niej z daleka, to taka „pańskość”, która dla mnie jest nie do przyjęcia. Uważam bowiem, że prowadzi do „faryzejskości”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.