Kościół uczy kobiety, nie słuchając kobiet. Efekt jest taki, że zaczynają się one „dusić” w instytucji, na którą nie mają wpływu.
Spór o parytety nie jest z pewnością przyczyną masowego odwracania się Polek od Kościoła, nawet jeśli w ograniczonym zakresie ma on znaczenie. Badania zachowań wyborczych i opinii publicznej pokazują, że religijność kobiet wpływa na rozłożenie poparcia dla określonych opcji politycznych. Zauważa się również fakt częstszego popierania przez kobiety partii centroprawicowych, w tym chrześcijańskich demokratów i konserwatystów. W naszym kraju władze tych partii zdominowane są przez mężczyzn i podzielone, jeśli chodzi o stosunek do Kościoła w kwestiach istotnych dla kobiet – stąd ich politycznym głosem jest Radio Maryja, bo Dyrektor jako duchowny jest „płciowo neutralny”.
Sposób mówienia przez hierarchów o kwestiach związanych z rodziną i seksualnością ma największe znaczenie dla niezadowolonych z Kościoła kobiet – zwłaszcza młodych. Z badań socjologicznych wynika, że trzy czwarte katolików w naszym kraju dopuszcza stosowanie środków antykoncepcyjnych i współżycie seksualne przed ślubem, a około 60 proc. akceptuje rozwód. Nawet ci, którzy chodzą do kościoła raz w tygodniu, w dwóch trzecich dopuszczają stosowanie środków antykoncepcyjnych i współżycie seksualne przed ślubem, a w połowie rozwód. W przypadku antykoncepcji odsetek ten jest jeszcze wyższy wśród regularnie praktykujących młodych ludzi, gdyż akceptuje go 79 proc. spośród nich. Ich zachowania nie da się wytłumaczyć hołdowaniu zasadzie „hulaj dusza, piekła nie ma”, bo przejawiają wysoką wrażliwość moralną w innych aspektach życia: ok. 80 proc. za niedopuszczalną uznaje zdradę małżeńską, a około dwóch trzecich – przerywanie ciąży.
Zdaniem wielu kobiet, z ambony słychać tylko jeden przekaz: „bądź matką-Polką!”, a kiedy duchowni wypowiadają się w sprawie in vitro czy aborcji, oznacza to, że mężczyźni narzucają swoją wolę kobietom – twierdząc, że są one niemoralne, gdy nie zgadzają się z Kościołem. Nawet jeśli jest to przerysowana ocena, faktem jest, że Kościół uczy kobiety, nie słuchając kobiet. Katechizacja strachem zawodzi, ponieważ opiera się na błędnej przesłance, że młodzi nie kierują się sumieniem, a ich zachowanie trzeba jednoznacznie określić jako hedonistyczne i napiętnować. Efekt jest taki, że kobiety zaczynają się „dusić” w Kościele, na który nie mają wpływu. Wielokrotnie spotkałem się ze skargą młodych, wykształconych kobiet, które po spotkaniu z księdzem w trakcie kolędy albo w kancelarii czuły się „zbesztane”, jakby były „niegrzecznymi dziewczynkami”, bo ksiądz nie mógł spokojnie wypełnić kartoteki ze względu na tzw. nieregularności. W ramach protestu, jako jedynej możliwości zamanifestowania swego stanowiska, „po prostu” z Kościoła odchodzą i „chronią” przed Nim dzieci. Czy istnieje jakieś antidotum?
Pomimo opisywanych tutaj przeobrażeń, obecność kobiet w polskim katolicyzmie jest wciąż znacząca. Ks. prof. Mariański uważa, iż „na przekór kasandrycznym prognozom można twierdzić, że zarówno procesy sekularyzacji, jak i strukturalnej indywidualizacji, nie muszą oznaczać pełnego odchodzenia od religii, lecz zmianę jej charakteru i funkcji; nie muszą oznaczać końca czy zmierzchu Kościoła ludowego, lecz jego osłabienie, które nie wyklucza szans na przekształcenie i przemiany”. Jeśli nie chcemy, aby wzbierająca fala niezadowolenia „wymiotła” z Kościoła młode Polki, musimy znaleźć alternatywę dla pobożności ludowej, nie niszcząc jej samej.
Kobieca duchowość, niemęskie projekcje
Fakt, że coraz więcej młodych ludzi, wśród których jest coraz więcej kobiet, opuszcza Kościół, powinien wymusić rewizję „tradycyjnego” duszpasterstwa. Nawet jeśli „z natury” kobiety są bardziej religijne od mężczyzn (zob. R. Stark, „Physiology and faith: Addressing the »universal« gender difference in religious commitment”, „Journal for the Scientific Study of Religion”, 41/2002), to coraz częściej uważają, że ich głód duchowy pozostaje niezaspokojony. Tradycyjna polska pobożność maryjna nie ułatwia młodym kobietom integracji ich osobowości (cielesności i emocjonalności) z wiarą, ponieważ kult maryjny ma w Polsce charakter ekspiacyjny, silnie powiązany z modelem „matki-Polki”. Z drugiej strony, Maryja nie jest dla nich ikoną kobiecości, gdyż ideał dziewictwa został kulturowo zdewaluowany, a silnym przemianom ulega tradycyjny model rodziny. Nawet jeśli prawdą jest, że większość głoszonych przez duchownych homilii skierowana jest do kobiet – i, dopóki nie dotyczą polityki, nie „wpada mężczyznom w ucho” – to księża mówią do kobiet tak, jakby przed nimi siedziały ich matki i siostry, odzwierciedlające ich ideał kobiecości, w dużym stopniu patriarchalny.
Nie chodzi jednak o pozbycie się Maryi, tylko o zmianę stereotypu „mitycznej bogini”, która cierpi za Polskę i Polaków. Maryja jest o wiele ciekawszym wzorem kształtowania kobiecości niż to, co kobietom stawia się za wzór do naśladowania w kulturze masowej. Dobrze by było, gdyby księża chcieli mniej mówić w Jej imieniu, za to bardziej się Nią inspirowali. Młode katoliczki na pewno by to uszanowały. Niekoniecznie trzeba im zaraz wkładać różaniec do rąk.
Młode katoliczki coraz częściej pytają jednak o swoją wiarę, poszukują, wątpią, i nie pójdą na procesję tylko dlatego, że nie ma nikogo, kto by sypał kwiatki i nosił wieńce. Kiedy przyjdą na Mszę, chcą być traktowane na równi i nie odpowiadać wyłącznie na wezwania modlitewne adresowane do „braci”. Kościół musi być przy nich z Ewangelią, a nie z litanią księżych frustracji i lęków.
Skoro Bóg uzależnił swój plan zbawienia od fiat młodej kobiety, dlaczego nie miałby oprzeć przyszłości swego Kościoła na Jej „córkach”, które swoim niezadowoleniem uczą Kościół być mniej męskim, a bardziej chrześcijańskim?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.