Nawet jeżeli mamy złych rodziców, doceniajmy dobro, jakie jednak od nich otrzymaliśmy: przede wszystkim to, że istniejemy.
To niewątpliwie trudne. Zwłaszcza że pojawia się problem wychowania w wierze: jak nauczyć dzieci ze złych rodzin, co to znaczy Bóg Ojciec? Matka Najświętsza? Miłość braterska? Na szczęście większość z nas ma (lub miało) kochających rodziców. Stąd wniosek, że zwykle przestrzeganie tego przykazania nie sprawia kłopotów. Z drugiej jednak strony, nawet jeśli pochodzimy z udanej rodziny, wiemy, że rodzice mieli wady i czasami nas zawodzili. A tymczasem Pan Bóg każe ich czcić, czyli odnosić się do nich trochę jak do Niego samego! I tu odkrywamy następującą prawdę: miłość zawsze kieruje się do ludzi,którzy są grzeszni. Do rodziców, małżonków, dzieci – także wtedy, gdy nas ranią. Dobrym przykładem jest miłość do ukochanej osoby, która zdradziła. Bezcelowy masochizm? Nie, gdyż po pierwsze: mamy nadzieję, że ona wróci („nawróci się” w pewnym sensie), a po drugie: w prawdziwej miłości chcemy raczej obdarzać, niż brać. Także Bóg kocha ludzi, którzy Go zawodzą, wręcz krzyżują w Chrystusie. Jeśli więc obrać sobie za cel moralny życie w miarę poprawne, nie mamy żadnych obowiązków wobec złych ludzi. Jezus wskazał jednak, że i poganie są życzliwi dla życzliwych. To łatwe. A Pismo Święte i chrześcijaństwo cechują się moralnym maksymalizmem, proponują (całkiem serio) świętość. By ją osiągnąć, trzeba miłować tych, którzy nas krzywdzą. Trudność polega na tym, że nie bardzo umiemy i chcemy być świętymi. W związku z tym, nie bez racji, wstydzimy się proponować to innym.
Nie wynika z tego, że trudna moralnie miłość ma nas niszczyć. Gdy Pan Jezus polecił nam kochać nawet wrogów, co przez to rozumiał? Troskę o innych. Powiedział, by się za nich modlić: to znaczy życzyć im dobra, Bożej opieki nawrócenia i zbawienia. Wyjaśnił, że Bóg daje warunki do życia i złym, i dobrym, a my powinniśmy być doskonali jak Bóg.
Nawet jeżeli mamy złych rodziców, doceniajmy dobro, jakie jednak od nich otrzymaliśmy: przede wszystkim to, że istniejemy. Musimy być sprawiedliwi: wyjazd ojca do pracy za granicę rani dziecko, ale wynika z potrzeby zapewnienia mu utrzymania. Nie należy bezkrytycznie wierzyć tym, którzy oczerniają rodziców (co częste po rozwodach). Trzeba się modlić i mieć nadzieję, a na wady rodziców patrzeć miłosiernie – jak na własne, i pamiętać, że często wynikają one z trudów życia (ale też nie wolno dawać złu wolnej drogi). I pomagać w tym, w czym możemy pomóc.
Michał Wojciechowski - świecki teolog, profesor biblistyki na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. Mąż, ojciec dwójki dzieci.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.