Rano wchodzi do świątyni. Ma do niej kilkadziesiąt metrów. Klęka, potem całuje kamienną posadzkę.– Robię to z wdzięczności za to, że Jezus tu fizycznie objawił się św. s. Faustynie – mówi ks. Janusz Kowalski, kustosz Sanktuarium Urodzin i Chrztu w Świnicach Warckich.
„Podejrzanie brewiarzowa twarz”
Do świątyni wciąż ktoś wchodzi. Tym razem „podejrzanie brewiarzowa twarz” – ocenia bez pudła ks. Janusz. Marianin ks. Michał Rymar przybył z Grudziądza, by odwiedzić groby Natalii i Mieczysława Kowalskich, rodzeństwa św. Faustyny, z którymi zaprzyjaźnił się w czasach swego pobytu w Licheniu. Pytany o pierwsze spotkanie mówi o przypadku: „W 1996 roku przyjechałem do Głogowca odwiedzić dom rodzinny s. Faustyny. Domek muzeum był wtedy zamknięty, zapytałem więc obok, czy nie wiedzą, jak można się tam dostać. Leżący na łóżku sparaliżowany człowiek powiedział mi, że muszę iść do proboszcza. Okazało się, że był to brat s. Faustyny – pan Mieczysław. Po krótkiej rozmowie powiedział: «Niech ksiądz odwiedzi jeszcze moją siostrę Natalię»”. Ks. Michał ze wzruszeniem wspomina dwa późniejsze spotkania: „Odwiedziłem panią Natalię zaraz po jej powrocie ze szpitala. Nie zapomnę, jak siedzieliśmy w malutkim pokoiku jej altanki, przy prawie turystycznym stoliku i dwóch rozlatujących się krzesłach. Ona zaczęła opowiadać o swojej siostrze. Sposób, w jaki to robiła, w jaki przyrządzała mi herbatę, w tych ubożuchnych warunkach przywoływał mi na myśl s. Faustynę”. Podobnie było z p. Mieczysławem. – 18 kwietnia 1996 r. mówię mu: „Panie Mieciu, dziś jest trzeci rok od beatyfikacji”, a on mi na to: „O Boziu, dobrze, że ksiądz przypomniał” i się rozpłakał – przywołuje ostatnie spotkanie, z którego pamiątką jest podpis złożony przez p. Mieczysława w Dzienniczku jego siostry.
Ks. Rymar wychodzi z sanktuarium. Modlił się w intencji młodej rodziny. – Mają trójkę niepełnoletnich jeszcze dzieci. Matka jest umierająca, ale z ufnością modli się o uzdrowienie za wstawiennictwem s. Faustyny. Chce cudu nie dla siebie, bo do śmierci jest doskonale przygotowana, ale dla nich, bo bardzo martwi się o ich los – wyjaśnia.
Gratka dla fotoreporterów
Głogowiec, rozległą wieś zamieszkiwaną dziś przez 300 osób, od Świnic dzielą dwa kilometry. Tę trasę mała Helenka pokonywała, by móc uczestniczyć we Mszy św. Chodziła na skróty, polami. Także wtedy, gdy wracając samotnie po przyjęciu Pierwszej Komunii Świętej do domu, zaczepiła ją sąsiadka: „Dlaczego wracasz samotnie?” – Ja nie idę sama! Ja idę z Panem Jezusem! – odpowiedziała. Dziś tę drogę od kilku lat na przełomie maja i czerwca pokonują dzieci pierwszokomunijne. – W zeszłym roku było ich blisko 2200. Z rodzicami, nauczycielami, katechetami. Z całej diecezji włocławskiej, ale i z Kalisza, Łowicza, Łodzi – zaczyna ks. Janusz Kowalski. Jak mówi, 300-metrowy orszak ubranych na biało dzieci, niosących relikwie św. Faustyny na tle dojrzewających zbóż i zielonej ściany lasu, to gratka dla fotoreporterów. – Gdy początek jest już przy pierwszych chałupach w Głogowcu, to koniec jest jeszcze daleko w lesie – ilustruje. Tłumy procesyjnie przybywają do domu rodzinnego świętej także co roku w Niedzielę Miłosierdzia, w trzecią niedzielę sierpnia – w okolicach urodzin świętej oraz 5 października, czyli w dzień, kiedy 33-letnia Faustyna narodziła się dla nieba.
Pod numerem 11
W Głogowcu pod numerem 11 stoi zbudowana z ciosanych ręcznie wapiennych kamieni chałupa. Kiedyś kryta strzechą, dziś doczekała się dachu z ceramicznej dachówki. Dom rodzinny s. Faustyny Kowalskiej. Skromna nawet nie 20-metrowa izba pomieścić musiała dziesięcioro domowników. Drewniana podłoga, strop, kilka świętych obrazów. Domek, który oprócz izby mieszkalnej ma jeszcze korytarz, zakład stolarski ojca s. Faustyny i chlebownik, powstał pięć lat przed narodzinami trzeciego dziecka państwa Kowalskich – Helenki. – Budował go ojciec. Po jesiennym zbiorze ziemniaków z pola wydobywał wapienne kamienie z ziemi, a potem ciosał je całą zimę w kształcie cegieł. Gdy było ich dostatecznie dużo, zaczął budowę – wyjaśnia kulisy powstawania budynku ks. Janusz.
W korytarzu po lewej wisi czarno-białe zdjęcie. Na niej cała rodzina Kowalskich. Przypominają się słowa pani Marianny: „Jeśli Bóg tak zechce, to i dzieci będą”, wypowiedziane, gdy po latach małżeństwa wciąż nie mieli potomstwa. – Ręce i rysy rodziców zdradzają ich
życiowe doświadczenie, a jednak patrzą z nadzieją w przyszłość, mimo trudnych czasów zaboru – trafnie ocenia kustosz. W języku zaborcy po przeciwległej stronie zapisany jest akt chrztu świętej. Cyrylicą nie podpisał się tylko Stanisław Kowalski. To kolejny dowód jego niezłomności. Stanisław dla małej Helenki, a później s. Faustyny był jednak przede wszystkim wzorem pobożności, o którym zresztą wspomina z uznaniem w swoim Dzienniczku.
Nie w Wilnie, a w Dzierżawach
Nad oknem wykonanym przez Stanisława Kowalskiego widnieje jego akt zgonu. Pod nim podpis: „Stwierdził ks. Franciszek Jabłoński”. – Był tu proboszczem od 1937 r. Potem więziony w Dachau, spotkał się z kultem Miłosierdzia Bożego wedle swojej parafianki. Obiecał, że jak przeżyje, wybuduje kościół Miłosierdzia Bożego. Przeżył, a obietnicę spełnił – wyjaśnia ks. Kowalski. Pierwszy w historii kościół Miłosierdzia Bożego stanął nie w Wilnie, a w oddalonych o 5 km od Głogowca Dzierżawach. Pamiątką po tym zdarzeniu jest głaz wmurowany w wapienną ścianę świątyni: „Jezu, ufam Tobie. 1950”. Tylko on i obraz Jezusa Miłosiernego wewnątrz kościoła przypominają o pierwotnym wezwaniu parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa.
Wracając do Świnic, o fenomenie s. Faustyny i jej rodzinnego domu rozmawiam jeszcze z jedną z ośmiu sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, które od pięciu lat w okazałym klasztorze mieszkają za plebanią świnickiego sanktuarium. – Wiele osób zachwyca się jej darami nadprzyrodzonymi, a ona była wierna w tym, co szare, proste, codzienne. Wykonywała tu swoje obowiązki, wspominała też, że tu mogła pięknie się modlić – trafnie podsumowuje s. Maria Józefa. Faktycznie. Cisza, spokój, zwyczajność. I tylko wypowiadane punktualnie o trzeciej, codziennie inaczej: „Dla Jego bolesnej męki – miej miłosierdzie dla nas i całego świata” dopełnia to miejsce mistyką.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.